Przejdź do głównej zawartości

Spełnienie obietnicy

W najbliższych dniach czeka nas pakowanie dobytku. W piątek po południu zaczynam ferie (choć ortodoksi twierdzą, że w poniedziałek) i z razji tychże planujemy sie wybrać na Mazury. (Notuję na kartce zakupowaj - ciasteczka dla Pieski). Korzystając z pobytu w mieście dobrze znanym i z tego, że weterynarz jest nam również dobrze znany odwiedzimy go w towarzystwie Sisi. Czas jakiś temu zauważyłam, że Sisulka ma coś na dolnej wardze, jakby czarne patyczki. Może taka jej uroda, ale niech wet zerknie. Do domu wrócimy w środę, bo w piątek na 8:00 zawozimy Nusię na zabieg. Resztę moich ferii Kociaste spędzą w domku.

*   *   *

Z. wstał ostatnio na chwilę od stołu z pisaniem. Gdy wrócił okazało się, że okulary leżą na podłodze, a koło nich leży wielce nimi zainteresowana Nusia. Chcąc zacząć pisać sięgnął po pióro, by przekonać się, iż pióra nie ma. Obszukał wszystkie ścieżki jakimi podążał podczas przerwy, a że nic nie znalazł podejrzenie padło na Małego Misia. Oczywiście - wyparła sie i dość życzliwie udawała, że pomaga szukać zguby o jakiej w ogóle nie ma pojęcia. Gdy przygotowywałam łóżko do nocy znalazłam pióro. Bez zatyczki. Wciśnięte smętnie między materac a ścianę. Samo poszło ze stołu? Może i skłonni byśmy byli uwierzyć w samoporuszające się pióra wieczne, ale ślady wielu kocich zębów stanowiły argument nie do podważenia. Pióro zostało ukradzione i schowane jako łup.

*   *   *

Dotarła dziś do nas paczka z Kącika Pupila. Kociaste dostały 20 kg żwirku i ładny zapach do tegoż. Karmę kupiłam na wagę, więc Sisi czym prędzej przyuważyła, że jedzonko zapakowane jest w dające się lekko rozpakować opakowanie i przystąpiła do dzieła. Po chwili chrupała już donośnie. Kociaste dostały od Właścicieli Kącika Pupila prezenty - mnóstwo smakowicie wyglądających torebeczek - dziękujemy bardzo:)))

*   *   *

Nie znam przyczyn dla których Gusia ostatnio opuściła kocyk. Wstaję po ciemku i gdy wchodzę do pokoju wyciagam odruchowo dłoń w stronę, gdzie zazwyczaj leżała Gusia. Od kilku dni nie leży. I co więcej - śpi tak mocno, że rano, przed wyjściem do pracy, jej nie widuję. Nusia włazi do umywalki i wanny uczestnicząc aktywnie w mojej toalecie porannej, Sisi zasiada dumnie na mojej torebce i/lub stole, a Gusia śpi...

*   *   *

Dzwonkowatość Sisuleńki nie uległa zmianie. Ugniatanie nocne także nie. Na szczęście, bo lubię i to, i to:)

*   *   *

U sąsiadów jest mały kotek - czarnuszek, który porannie wita mnie czyniąc różniaste wygibasy na parapecie. Aż żal iść do pracy... U innych sąsiadów zamieszkał pies. Nie widziałam go jeszcze, ale czasami słyszymy jak płacze osamotniony.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k