Przejdź do głównej zawartości

John Grogan. Marley i ja.



Wydane przez

Wydawnictwo Pierwsze

Polubiłam Marleya i jego rodzinę. Pośmiałam się, wzruszyłam i ogólnie byłaby to lekura warta zachwytu, gdyby nie jedno zdarzenie, które autor opisał, a które momentalnie odebrało mu cała moją sympatię (straciłam też ochotę na obejrzenie filmu).

Otóż, gdy Marley był już stary i chory, gdy jego rodzina wiedziała, że może umrzeć w każdej chwili, bo wiek zabiera mu coraz więcej zdolności i możliwości, Autor wraz z rodziną wyjechał na wakacje. Na wakacje !!!

Moim zdaniem, gdy ktoś z rodziny (a Groganowie traktowali Marleya jak członka rodziny) powoli żegna się życiem, to miejsce innych jest przy nim. A nie w Disney Worldzie!

Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia. I już!

Komentarze

mr lupa pisze…
BUUUUUUUUU! oj zepsute zakończenie, a taką miałem ochotę przeczytać:/
Monika Badowska pisze…
Mr_Lupa, to o czym napisałam, to jeszcze nie zakończenie, możesz czytać;)
germini pisze…
To rzeczywiście niefajnie.
Coś czuję, że się zdenerwuję podczas lektury :/
Monika Badowska pisze…
Germini,
może Autor miał - jak to mówią w tv - inne standard(t)y przyjmowania do rodziny Psa.
martan07 pisze…
Czytałam Marleja dość dawno. Niestety miałam podobne odczucia co do pewnej obojętności na cierpienie psa.Stosunek do zwierząt w krajach anglosaskich jest dość dziwny, ale to nas postrzega się jako ludzi prostych i pierwotnych, hmm Poza tym kompletna ignorancja charakterystyczna dla Amerykanów. Traktowanie psa jako zabawkę a jeśli staje się niewygodna to trzeba ją z życia usunąć. Zero przygotowania, chociaż teoretycznego na temat potrzeb czworonoga. Smutne to ogromnie smutne. Ale autorowi udało się, płakałam przez pół książki, takich ekstremalnych przeżyć się nie zapomina.
Monika Badowska pisze…
Martan,
na tle innych książek o zwierzetach, które czytałam (chociażby "Wspaniała Gracie" czy "Szczęście nazywa się Lucky")opowieśc o Marleyu pachnie ignorancją, tak jak mówisz. Ale mimo to, ta książka coś w sobie ma;)
martan07 pisze…
Zgadzam się, że jednak coś w sobie ma. Przede wszystkim jest dobrze napisana warsztatowo, a to zawsze robi na mnie wrażenie. Przeczytałam wiele książek z tzw. literatury fachowej, dotyczącej kynologii czy też behawiorystyki. To co wypisują Amerykanie i o zgrozo często to właśnie stosują woła o pomstę do nieba.wrrrrrrrrrrr Jestem jednak w stanie przyjąć taki scenariusz,że oni mają taki stosunek do zwierząt jaki im kultura narzuca. Ja wychowana w naszym polskim grajdołku nie umiem się z tymi zasadami pogodzić. A raczej mam wrażenie że stosunek ludzi kochających zwierzęta w Polsce, nie jest obarczony wymogami cywilizacji. No i dobrze i aby tak dalej :)
Monika Badowska pisze…
Martan,
dobrze jest, jak sądzę, że dostrzegamy tę różnicę. Gdy się nam ona zatrze staniemy się podobni...

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k