Przejdź do głównej zawartości

Agnieszka Lingas-Łoniewska. Zakręty losu.


Wydane przez
Wydawnictwo Navae Res

Mając w pamięci niedawno czytane "Bez przebaczenia" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej próbowałam "Zakręty losu" czytać bardziej z pozycji wnikliwego obserwatora stylu niż li i jedynie nienasyconego słowami czytelnika.

Autorka oś powieści osadza na pewnym schemacie, który jako że świetnie spełnił się w poprzedniej powieści, równie udanie trzyma konstrukcję historii o dwóch braciach i dwóch dziewczynach, które poprzez małżeństwo swoich rodziców stały się "patchworkowymi" siostrami. Pierwszoplanowymi bohaterami są Katarzyna i Krzysztof, których wzajemne uczucie zostaje wystawione na próbę przez splot okoliczności, poczucie obowiązku wobec rodziny i bujną wyobraźnię obydwojga młodych, którzy czasami zamiast rozmawiać wolą  działać.

Bohaterów poznajemy, gdy większość z nich (bo nie starszy brat Krzysztofa, zakała rodziny, Łukasz) uczy się w klasie maturalnej. To właśnie wtedy wybucha gorączkowa miłość łącząca Kasię i Krzyśka, to wobec nich stawia się oczekiwania, którym nie są w stanie sprostać. Gdy spotykamy ich kolejny raz, po trzynastu latach, są ludźmi nieco zgorzkniałymi, ale wciąż darzą się uczuciem. Czy czas, który upłynął pozwoli im na wyjaśnienie niedopowiedzeń?

Przeprowadzając ów lekko wiwisekcyjny opis powieści dostrzegam chwile mniej sprawnego poprowadzenia narracji w dialogach, czy wyrazistość szkieletu, na którym Autorka osadziła fabułę. I zauważając to wszystko, chciałabym powiedzieć, że po raz kolejny Agnieszka Lingas-Łoniewska przykuła mnie do swojej książki, zabrała sen i nie pozwoliła zgasić lampki nocnej dopóty, dopóki nie odwróciłam ostatniej strony powieści.

Pomyślałam, że gdyby wytwór wyobraźni Pani Agnieszki przybrał formę serialu, a nie powieści, to zapewne jego akcja byłaby głośno dyskutowana we wszelkich miejscach publicznych - kolejkach przed gabinetem lekarskim, u fryzjera, na poczcie, czy na portalach społecznościowych. Świadoma tego, że książka ma mniejszy zasięg niż film życzę Autorce, aby jej książki zawsze, tak jak dotychczas, budziły mnóstwo emocji u czytelników. I jeszcze raz brawa za umiejętność ładnego pisania o fizycznej stronie miłości.

Komentarze

Anonimowy pisze…
też chcę być tak przykuta :))) dawno tego nie doświadczyłam , albo książki czytuję mało przykuwające albo po prostu zmęczona bywam nieustannie ?
Monika Badowska pisze…
Niebieska,
mnie wciąż morzy sen, jak jakiegoś miśka;) Ale walczę, walczę:)
Agnesscorpio pisze…
cieszę się, że moja książka po raz kolejny uszczknęła troszkę z Pani snu:)
Pozdrawiam!
Aga
Monika Badowska pisze…
Agnesscorpio,
:) Pozdrawiam:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k