Przejdź do głównej zawartości

Eamon Javers. Agent, handlarz, prawnik, szpieg.

Wydane przez
Wydawnictwo Literackie


Javers pisze o szpiegach korporacyjnych – pokazuje nam świat, o którym nie wiemy prawie niczego, bo niby skąd mielibyśmy wiedzieć? Firmy oferujące usługi szpiegowskie nie mają przecież żadnego interesu w tym, żeby dzielić się swoją wiedzą z szeroką publicznością i zdobywać rozgłos.

Javers, zanim napisał swoją książkę, spotkał się z wieloma agentami i wykonał kapitalną robotę dokumentując to, czego dowiedział się podczas swoich tajnych spotkań - w przypiskach autor podaje namiary do źródeł i te przypiski są jednym z największych atutów książki.

Pierwsze 50 stron czytałam bardzo długo, bo sprawdzałam w Necie każdą firmę, o której pisze Javers, każde nazwisko i każdy fakt, który tylko dał się sprawdzić. Praca, która wykonałam, przyniosła ten efekt, że powiedziałam sobie: - OK, nie ma tu żadnej lipy, Javers wie o czym pisze. – I już w szybszym tempie doczytałam książkę do końca :-)

Javers opisuje wiele ciekawych historii związanych ze szpiegostwem korporacyjnym, pisze o technikach stosowanych przez firmy oferujące szpiegowskie usługi, świetnie pokazuje, że sektor publiczny i prywatny często niejako zachodzą na siebie, stwierdza, że szpiegostwo korporacyjne istnieje ponad podziałami politycznymi. Javers pisze:

„Międzynarodowa mentalność jest coraz częściej normą w branży wywiadu sektora prywatnego. Dzisiejszy sektor wywiadu gospodarczego ma agencje działające w prawie każdym kraju i znajduje klientów na całym świecie. Zdarza się, że dawni przeciwnicy polityczni stwierdzają nagle, że współpracują ściśle w sektorze prywatnym, a tradycyjni sojusznicy czasem staja się zaciekłymi rywalami. Kwestia etyczna, jak zawsze w przypadku szpiegów, jest następująca: gdzie leży prawdziwa lojalność? Czy jest to lojalność wobec kraju? Wobec firmy? Czy wobec każdego klienta, który płaci?”

Książka jest pełna nazw firm, nazwisk, faktów i dat – nazwy firm, nazwiska, fakty i daty wręcz wylewają się z tej książki. Najpierw bardzo mi to przeszkadzało, ale szybko zrozumiałam, że nie muszę się bać tego wszystkiego, nie muszę wszystkiego zapamiętywać, tym bardziej, że daleko mi do eksperta w kwestiach takich jak polityka, ekonomia, gospodarka czy prawo – powiedziałam sobie, że przecież zawsze mogę otworzyć książkę i sprawdzić to, czego potrzebuję.

Kiedy to zrozumiałam, mogłam pozostać na, tak to nazwę, meta poziomie i po prostu z przyjemnością czytać. Do jakich wniosków doszłam po lekturze? O, do bardzo wielu, ale przyznam się tylko do jednego :-), takiego, który nie ma związku ze szpiegostwem korporacyjnym. Chodzi mianowicie o to, że nie jest żadnym sukcesem rządzących sprawić, aby zawiadywane przez nich społeczeństwo stało się najbardziej inwigilowanym społeczeństwem w Europie; to jest łatwe do zrobienia, bo środki techniczne na to pozwalają, natomiast istotą sprawy nie są techniczne możliwości - istota sprawy leży gdzie indziej.

Komentarze

MONIKA SJOHOLM pisze…
Tytuł tej książki jest taki, że nawet nie spojrzałabym w strone tej książki. Z drugiej strony piszesz przekonywująco...:)
pozdr.

http://lotta-kronika-pachnacych-kartek.blogspot.com/
Monika Badowska pisze…
Lotta,
czasami warto, wbrew tytułowi:)
kornwalia pisze…
O, zaskoczyłaś mnie, myślałam, że nie lubisz takich książek :) A ja właśnie ją czytam.
Aneta pisze…
Ja też bym raczej nie sięgnęła, ale temat ciekawy :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k