Przejdź do głównej zawartości

Jackie Todd. Nasze piękne dni i kochane psy w Andaluzji.


Wydane przez
Wydawnictwo Amber

Trochę bałam się, że będzie to książka zbyt ckliwa i prezentująca raczej uroki życia w Andaluzji, a psy w tytule to li i jedynie zabieg marketingowy. Na szczęście moje obawy nie były uzasadnione.

Jackie i Stephen, architekci londyńscy, marzyli o domu, psie i kocie. Gdy kupili letni dom w Hiszpanii nie spodziewali się, że wkrótce zamieszkają na stałe w południowej części Hiszpanii i oprócz pracy architektów zajmą się wynajmowaniem domów dla turystów. W swojej książce Jackie Todd opisuje to, w jaki sposób musieli uczyć się żyć w wiejskiej społeczności andaluzyjskiej i - co dla mnie istotniejsze - jak w ich domu zjawiały się kolejne zwierzęta. Podrzucane czworonogi, spotykane przy drodze, wrzucane za płot... Wiele z nich znalazło swój ostateczny dom u Jackie i Stephana - zapełniły kolejny dom swoja obecnością.

Największym zaskoczeniem tej opowieści jest to, że Autorka i jej mąż zostali domem tymczasowym. Nawiązali współpracę z stowarzyszeniem działającym na rzecz zwierząt i zdecydowali się stanowić dla czworonogów poszukujących domów etap przejściowy między kliniką, schroniskiem, a kochającymi ludźmi. Zapisują każde ze zwierząt przebywające u nich czas określony i Jackie sięgając do notatek z 2007 roku przytacza liczbę 123 kotów i psów, które przeszły przez ich ręce. Podziwiam zaangażowanie państwa Todd, a szczególnie to, że potrafią rozstawać się ze zwierzętami, które są u nich po to, by się wyleczyć, nauczyć towarzyszyć  człowiekowi, zsocjalizować.

P.S. Gdyby ktoś chciał przekonać się, czy historia opisana w książce jest prawdziwa może odwiedzić jeden z domów wynajmowanych przez Jackie i Stephana.

P.S.2. Namawiam do wolontariatu na rzecz zwierząt. Do polskich schronisk trafia mnóstwo psów i kotów (od początku roku do schroniska w Katowicach oddano 637 kotów i 1229 psów). Wolontariusze opiekują się zwierzętami i pomagają szukać dla nich domów. Dzięki ich pracy w w/w schronisku do domy znalazło 556 kotów i 875 psów. Przyznacie - imponujący wynik. Oby tak dalej!

Komentarze

Magia książki pisze…
Jak tylko będę miała swoje mieszkanie, zatroszczę się o to,żeby zamieszkał w nim piesek ze schroniska ;)
A po książkę sięgnę na pewno... zachęciłaś mnie :)
Monika Badowska pisze…
Isabelle,
to życzę tego jak najszybciej:)
Lirael pisze…
Widziałam tę książkę w księgarni kilka razy i rozważałam jej zakup, ale ostatnio zalewa nas fala pozycji typu "nasz nowy dom w zagranicznym, malowniczym miejscu" i chwilowo mam przesyt tego typu literatury. Z Twojej recenzji wynika jednak, że to coś zupełnie innego, tak więc będę wyglądać w bibliotece.
Nie wiem czemu na podstawie okładki założyłam, że autor i jego żona są hodowcami beagli :)
Monika Badowska pisze…
Lirael,
jest w tej książce zachwyt odmiennością kultury, klimatu itp. Ale dla mnie najważniejsze były zwierzęta:) A Autorka i jej mąż mają psy różnych maści - przeważnie kundle;)
Viconia pisze…
Dużo ostatnio zwierząt w książkach :)
Ale to dobrze.
Monika Badowska pisze…
Viconia,
mnie to bardzo cieszy:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k