Przejdź do głównej zawartości

Marcin Przewoźniak. Wielka księga zagadek.


Wydane przez
Wydawnictwo Book House

Zagadki zebrane w tomie pogrupowano w dwunastu rozdziałach. Rozdziały zawierają zagadki dopasowane tematycznie i dlatego też mamy zagadki o domu, o roślinach i zwierzętach, sprawdzające znajomość alfabetu i wędrówek (cóż, ze palcem po mapie), przedstawiające różne dyscypliny sportowe, samochody, czy baśnie.

Zagadki są ciekawe, barwie zilustrowane i wszystko byłoby ok, gdybym nie wczytałam się intensywnie w rozdział poświęcony kuchni zawierający piętnaście zagadek. Kilka z nich dotyczy wyposażenia kuchennego takiego jak durszlak, deska, czy tłuczek. Pozostałych osiem dotyczy jedzenia, jedna - witamin. Czemu tak skrupulatnie liczę? Otóż na zagadkowej liście potraw znajdują się chipsy, pizza, hamburgery, frytki, kawa... Ów zestaw w książce dla przedszkolaków budzi mój gwałtowny sprzeciw.

Co sądzicie o umieszczaniu w książkach dla dzieci produktów, które dla dzieci nie są? Czy książkę, taka jak ta, należy potraktować jako edukacyjną? Bardzo jestem ciekawa Waszych opinii.

Komentarze

Iza pisze…
Ja nie mam nic przeciwko umieszczaniu takich dań w książce dla dzieci. I tak w końcu się dowiedzą jak wygląda i smakuje hamburger, frytki czy inne fast foody i przekąski.
I myślę, że śmiało można potraktować ją jako edukacyjną, bo przy okazji jest możliwość do przeprowadzenia mini pogadanki, na temat jedzenia typu fast-food.
Dzieci niestety nie da się ustrzec przed tego typu jedzeniem więc niech wiedzą, że nie jest zdrowe:)
A wielka księga zagadek ogółem jest świetna:) Bardzo dobrze opracowana:)
Pozdrawiam!
Książkozaur pisze…
Ja w sumie jak niedawno pisałam o tej książce to nie zwróciłam uwagi, że samo niezdrowe jedzenie przedstawia i chyba faktycznie można by obok kawy i pizzy umieścić pomidora albo truskawki... Ale to bardziej monotematyzm jak dla mnie, a nie namawianie do złego :)
A co złego widzisz Nauczycielko w pizzy? Domowe hamburgery i domowe frytki są pyszne, a kawa (zbożowa) wręcz zdrowa:)

Ja jestem za edukacją dzieci, dawaniem im dobrego przykładu, a także gorąco zgadzam się z porzekadłem, ze "zakazany owoc najlepiej smakuje" (moja koleżanka, która wychowywała córkę bezmięsnie od urodzenia, z cała ideologiczną indoktrynacją, wegetariańskim przedszkolem i innymi cudami, niedawno ze zdumieniem odkryła, że dziewczna od wielu lat jada mięso. Cichcem "na mieście").

Pozdrawiam serdecznie!
Agnes pisze…
Żeby nie było o pizzy - to ja o kawie. Dzieć ślepy nie jest i widzi, że rodzic kawę pija (prawdziwą), a jemu nie daje, należy więc wytłumaczyć, dlaczego nie daje.
I to chyba będzie edukacja, prawda?
Książkozaur pisze…
Lady Aga, nie nerwujsja, napisałam: o b o k pizzy, a nie zamiast, niech sobie pizza będzie. Chodzi o to, że w zagadkach występuje samo sztuczne jedzenie, nic takiego codziennego, a mogliby to zwyczajnie - moim zdaniem - wymieszać.
Monika Badowska pisze…
Lady Aga,
nie znam zbyt wielu osób robiących domowe frytki/hamburgery i pijących kawę zbożową. A fast foodom jestem przeciwna.
Monika Badowska pisze…
Jakoś nie podoba mi się ta formuła odpisywania, dziwna jest.

Zgadzam się - trzeba mieszać i promować jedzenie a nie produkty spożywcze.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k