Przejdź do głównej zawartości

Jacquelyn Mitchard. Prezent na święta.

Wydane przez
Wydawnictwo Świat Książki

Sięgając po niewielką książeczkę o tematyce świątecznej spodziewałam się lekkiej, nieco tkliwej historyjki. Jednak historia opowiedziana przez Jacquelyn Mitchard, choć związana z Bożym Narodzeniem i niewątpliwie rodzinno-emocjonalna, bardzo mnie zaskoczyła.

Laura i Elliott obchodzą, tuż przed Świętami, rocznicę ślubu. Co prawda, Elliott nie bardzo mógł się doliczyć, czy jest to rocznica czternasta czy piętnasta, ale nie bacząc na to zaprosił żonę na przedstawienie i kolację. Radość ze wspólnego świętowania utrudniał Laurze ból głowy, ból tak silny, że aż wymagający wizyty w szpitalu. 

Od lekarza, który zaopiekował się Laurą małżeństwo usłyszało coś, w co trudno uwierzyć - Laurze zostało około 8-12 godzin życia. 

Elliotta diagnoza ogłusza - wie, że musi powiadomić matkę żony, poprosić, by przywiozła do szpitala wnuczki, że musi zadzwonić do rodzeństwa Laury i powiedzieć im, że ich siostra umiera i mają niewiele czasu na to, by się z nią pożegnać. Wie o tym wszystkim, a jednocześnie szkoda mu każdej chwili, którą miałby spędzić z dala od jej szpitalnego łóżka. Bo, jakże to - czternaście lat wspólnego życia ma zamknąć w kilku godzinach, ma podsumować małżeńską codzienność w tak ograniczonym czasie? Ma pożegnać się z żoną?

Laura podchodzi do wiadomości o swojej śmierci na pozór spokojnie. Prosi Elliotta, by kupił kilka rzeczy, objaśnia mu co i gdzie znajdzie w domu, wydaje dyspozycje, jak gdyby mogła przewidzieć i opowiedzieć przyszłość. Rozmawia z córkami, z których chyba tylko ta najstarsza, trzynastolenia, choć w części rozumie, co się dzieje.

Podczas lektury uświadomiłam sobie, że bliscy Laury są szczęściarzami -  mają czas, by się z nią pożegnać. I choć koniecznośc tego pożegnania jest bolesna, choć tytuł "Prezent na święta" w kontekście nakreślonej powyżej historii wydawać się może paradoksalny, to jednak czas jaki Laura mogła spędzić z mężem, dziećmi, matką i rodzeństwem jest prezentem.

Zaskakującą książka...

Komentarze

Scarlett pisze…
Rzeczywiście specyficzna książka. Dla jednego taki prezent może być błogosławieństwem, dla innych przekleństwem. Dla mnie byłoby koszarem żegnać się z kimś bliskim dla mnie przez kilka godzin.
Shirkus pisze…
Coś mi się zdaje, że to książka, którą będę chciała koniecznie przeczytać. I nawet jest w bibliotece obok mnie. :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k