Przejdź do głównej zawartości

Magdalena Grzebałkowska. Beksińscy. Portret podwójny.

Wydane przez
Wydawnictwo Znak

Nie przeczytałabym książki o szwajcarskim, bułgarskim czy chińskim dziennikarzu muzycznym i tłumaczu filmów oraz o jego ojcu malarzu, gdybym nie znała tych ludzi, nawet wtedy, kiedy jeden z nich popełniłby samobójstwo, a drugi został zamordowany. Beksińskich jakoś tak jednak znałam, więc książkę przeczytałam. Widziałam obrazy Zdzisława Beksińskiego, słuchałam radiowych audycji Tomasza Beksińskiego, przy czym słuchałam ich nie w radiu, ale z magnetofonu i z komputera, z odtworzenia. Puszczali mi te audycje ludzie, którzy Tomasza lubili, nagrywali jego programy na kasety magnetofonowe. Najbardziej podoba mi się audycja, w której Tomasz prezentował płytę „Tales of Mystery and Imagination” zespołu „The Alan Parsons Project”. Tomasz Beksiński umiał robić radio, umiał oczarować słuchaczy. Ktoś opowiadał mi, że tej audycji z „Tales of Mystery and Imagination” słuchał tak, jak kazał jej (czy proponował) słuchać Beksiński, a Beksiński kazał (czy proponował) wyłączyć wszystkie elektryczne światła w chałupie i zapalić świece i w blasku tych świec wsłuchiwać się w muzykę i teksty inspirowane twórczością Edgara Allana Poe’go.

Nie przeczytałabym książki o szwajcarskim, bułgarskim czy chińskim dziennikarzu muzycznym i tłumaczy filmów oraz o jego ojcu malarzu, gdybym nie znała tych ludzi, nawet wtedy, kiedy jeden z nich popełniłby samobójstwo, a drugi został zamordowany. Książkę o Beksińskich przeczytałam. Przeczytałam, bo w jakiś sposób znałam Beksińskich. Bardzo, bardzo słabo, ale zawsze. Przeczytałam, bo to książka, poza wszystkim innym, o czasach, które w części pamiętam. To książka o moim kraju, o jego historii. To książka o sprawach i ludziach, którzy są ważni dla ludzi, którzy są ważni dla mnie. Wiecie jak to jest – kiedy ważny dla mnie człowiek ma na kasetach płyty „Moody Blues” prezentowane w radiu przez Tomasza Beksińskiego, to Beksiński siłą rzeczy staje się ważny i dla mnie.

Na koniec powiem tak: po przeczytaniu książki, mówiąc delikatnie, moja sympatia dla Beksińskich nie wzrosła. I jest to powiedziane bardzo delikatnie. Słyszałam kiedyś taką anegdotę, że do Witkacego, który prowadził „Firmę portretową”, przyszedł jakiś bardzo bogaty pan i powiedział, że chce, aby Witkacy namalował portret tego pana. Witkacy posadził pana na krześle, po czym przyglądał mu się (panu, nie krzesłu) jakiś kwadrans i na koniec powiedział: - „Nie widzę powodu”.

Właściwie to szczerze mogłabym stwierdzić, że nie widzę powodu, dla którego powstała książka o Beksińskich i to książka licząca sobie aż 425 stron nie licząc przypisków i indeksu. Szczerze mogłabym to stwierdzić, tyle tylko, że dobrze czytało mi się tę książkę. Bardzo dobrze. A ten tekst pisałam przy blasku świec, słuchając audycji Tomasza Beksińskiego, w której prezentował „Tales of Mystery and Imagination”.

Komentarze

Wojtek pisze…
Autorko,

Zbliżyć Ciebie do postaci ojca mogłaby lektura korespondencji Zdzisława z Piotrem Dmochowskim. Co do pozytywnej konotacji ojca wątpliwości nie mam. Większe mam do osoby Tomka, chociaż to od niego zaczęła się moja przygoda z ich niebanalnymi dokonaniami.
Twoja wypowiedź pozostawia dużo niedopowiedzeń, może celowo, a może z powodu dość płytkiego wniknięcia w temat. Teraz nie potrafię tego ocenić. Skoryguj moją wypowiedź, jeśli chcesz.
Monika Badowska pisze…
Trochę korespondencji Beksińskiego z Dmochowskim poczytałam, jest przecież w książce. Nie wiedziałeś?
Owszem, moja wypowiedź pozostawia wiele niedopowiedzeń, najprawdopodobniej z powodu dość płytkiego wniknięcia przeze mnie w temat. Niemniej jednak powtórzę raz jeszcze - po przeczytaniu książki moja sympatia dla Beksińskich nie wzrosła. Masz z tym jakiś problem? Chciałbyś, żeby wzrosła?
Pozdrawiam.
Unknown pisze…
Mimo, że od skończenia książki minęło już wiele dni, nie mogę przestać o niej myśleć. Jak głęboko nieszczęśliwy musi być człowiek, jak uwierać go musi świat, by tyle razy próbować się z niego ewakuować? Ile krzywdy może wyrządzić brak czułości? I jak kochać dziecko, by go nie skrzywdzić. Kto zawinił? I czy w ogóle można powiedzieć, że ktoś tu zawinił.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k