Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2014

Przegląd, czyli jak zrazić do siebie zwierzyniec w dwa dni...

Korzystając z kilku dni wolnych od pracy postanowiłam zrobić przegląd stanu zdrowia zwierzyńca. Zarezerwowałam wizyty, pożyczyłam wielki transporter i... I Gusia odmówiła przebywania w jednym transporterze z Sisi. Zapakowawszy Sisi i Gusię w dwa transportery udałam się z nimi do PanDoktora. Sisi na miejscu domagała się wypuszczenia z koszyka, a oswobodzona dała się zważyć (5,50 kg) i zwiedziła gabinet zostawiając zapachy na krześle, biurku, Doktorze. Podczas słuchiwania mruczała przyjaźnie i na tyle głośno, że jedynie dźwięk serca dało się usłyszeć. Na koniec wystawiła przecudnie brzuch do głaskania, czym sprowokowała PanDoktora do szerokiego uśmiechu. Z Gusią było ... Gniewniej było;-) Zważona została metodą: ważymy transporter z kotem w środku, a potem sam transporter w tym czasie trzymając prostestującego kota mocno w ramionach. Ważenie wykazało 4,35 kg, a osłuchiwanie - podobnie jak u Sisi - było niemożliwe. Jedynie przyczyna była inna - Gusia warczała protestując przeciwko wożeniu

Ploteczki

Koty odmówiły dziś uczestnictwa w życiu. Owszem rano chętnie towarzyszyły mi podczas sprzątania, włażąc wszędzie tam, gdzie nie powinny, ale popołudniu zmęczone nadzorowaniem porządków, zasnęły. Gusia wyłamała się z atrakcji życia domowego wcześniej, wsadzona przed 9 - na swoją wyraźną prośbę - do szafy, między zmiany pościeli, opuściła kryjówkę dopiero koło 17. I to tylko dlatego, że namówiłam ją na jedzenie;-) Do kotów oczywiście dołączyła i Sara, która spała tak smacznie, że aż nie chciało jej się sprawdzać, co robię i czy przypadkiem nie karmię kotów. Na wieczornym spacerze była już ożywiona. Szczególnie jednak na wybiegu, gdzie spotkałałyśmy wilczaka czechosłowackiego, pieska wyżłopodobnego, który zaczepiał wszystkich i Sara musiała mu wyjaśniać, że tak się nie robi, oraz haskiego, który pozazdrościł Sarze patyków i sam też leżał i gryzł:-) Zbliża się pora spania, zwierzyniec nakarmiony układa się w ulubionych miejscach. Jeszcze tylko sprawdzić, czy nie ma nikogo na balkonie, pocz

Jeśli poprzednio wydawało mi się, że jest upał...

... to nie wiem, co powiedzieć teraz. W mieszkaniu, w którym zazwyczaj panuje temperatura zbliżona do 19 stopni, szaleje 25-26 stopni. Termometr zewnętrzny, który w pełnym słońcu jest tylko do godziny 9 rano, i na który boimy się spoglądać, pokazuje od 27 do 40 stopni. Koty śpią na okrągło i nie chodzi tu tylko o czas, ale także o przyjmowane do spania pozycje. Pies wyspacerowany został już przed 8 rano, a w dzień wyszła tylko na krótki spacerek. Resztę czasu śpi, zajada się ze mną wiśniami, śliwkami, kalafiorem i chrupie - już beze mnie - marchewkę. Drapak, jak widać, służy nie tylko do drapania. Wojtek w nim sypia, Gusia uwielbia tarzać się na plecach, Nusia zza ramienia spogląda lekceważąco na Sarę, a Sisi - w pozycji na kokoszę - omiata dom spojrzeniem pełnym wzgardy dla ludzkich słabości. Jak sobie radzicie z wysokimi temperaturami? P.S. Dojrzałam do zmiany szablonu (albo chociaż nagłówka), może macie jakieś podpowiedzi, żeby było ładnie i czytelnie? P.S.2. TUTAJ zrobiłam bazarek

Ludmiła Piasecka. 52 tygodnie.

Wydane przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia Od pewnego czasu pod oczy i w ręce trafiają mi książki o tym, jak bardzo ważne jest, abyśmy żyli świadomie. Czasami nawet sięgałam po jedną, czy drugą, ale nie umiałam się w nich odnaleźć – wydawały mi się przegadane,  zupełnie nieprzystającego do tego etapu życia, w którym jestem i w ogóle – pobrzmiewały szarlatanerią.  Widząc książkę Ludmiły Piaseckiej postanowiłam, że spróbuję raz jeszcze. Może przekonają mnie „52 tygodnie”? Majka ma wygodne życie – praca na uczelni, mąż, dwoje dzieci. Codzienność tocząca się rytmem niespodziewanie ułożonym, bez wybuchów entuzjazmu, ale też bez chwil grozy. Ot, zwykłe życie. I nagle owa trzydziestopięciolatka dostrzega, że mijające dni upodabniają się do siebie, że nie jest w stanie zapamiętać czegoś, co odróżniłoby je od siebie. Pragnienie odmiany jest na tyle silne, że Majce udaje się zaangażować w proces zmian także rodzinę. Przyznaję – pomysł z zamrożeniem portfela wydawał mi się pr

Jakub Ćwiek. Dreszcz 2. Facet w czerni.

Wydane przez Wydawnictwo Fabryka Słów Dreszcza lubię za rzeczy nie do końca oczywiste dla innych wielbicieli. Lubię go za AC/DC, ale jest mi bliski wyjątkowo dlatego, że mieszkamy na tym samym osiedlu;-) Bycie superbohaterem do łatwych nie należy. Codzienność, mimo, że osładzana przez uprzejmego i wciąż z lekka nadaktywnego kamerdynera, nie zawsze staje na wysokości wysokich wymagań Ryśka. Trzeba schodzić z wyżyn swoich muzycznych odjazdów, wydobywać się z ulubionego, nieco żulowatego, towarzystwa i ratować świat. Ech, męczące i - przyznajmy - nieco nużące... Jakub Ćwiek ponownie, a może powinnam napisać, jak zawsze, czerpie hojną ręką z popkultury, wkładając w swoje książki tropy, wątki, które dla jednych są jasne od razu, innym trzeba je objaśniać, a jeszcze inne - taka prawda - zostaną dla niektórych nieczytelne. O ile Rysiek mówiący z sarkazmem, że Ruch Autonomii Śląska zażyczy sobie wkrótce zrównania z ziemią Sosnowca jest dla mnie powodem do parsknięcia śmiech

Upał

więc Nusia robi poka brzuszek,   a Sisi opanowuje bocianie gniazdo.

Paweł Wieczorkiewicz. Historia polityczna Polski 1935-1945.

Wydane przez Wydawnictwo Zysk i S-ka W rozdziale poświęconym powstaniu warszawskiemu Paweł Wieczorkiewicz podaje informację o tym, że Aneurin Beyan, jeden z przywódców Labour Party,  opublikował na łamach „Tribune” artykuł zatytułowany „Kto zdradził Warszawę”. A profesor Witold Kieżun, warszawski powstaniec, mówi w wywiadzie , że w czasie wojny Polska została zdradzona przez Francję, Anglię i USA. Dodaje też: - „Gdy we wrześniu Amerykanie zrzucili broń, która trafiła przypadkowo na pozycje niemieckie, to w ten czas była wściekłość. Gdyby to 2-3 sierpnia, to Warszawa byłaby nasza”. Nie wiem, czy gdyby Amerykanie dokonali zrzutu nie 18 września, tylko 2 lub 3 sierpnia, to Warszawa byłaby nasza. Wieczorkiewicz pisze, że przyjęta przez część sztabowców kalkulacja dotycząca powstania opierała się wyłącznie na przesłankach o charakterze politycznym i propagandowym, z pominięciem wszelkich argumentów natury militarnej . [s. 530] A zatem – czy ma istotne znaczenie to, kiedy Ameryka

Konkurs - Nowe Oblicze Prowincjonalnej Nauczycielki

Logotyp, który widnieje w nagłówku bloga towarzyszy mi już kilka lat. Uznałam, że pora już zmienić coś i na blogu, i w wyglądzie bloga. Na razie zacznę od logo. I dlatego ogłaszam konkurs:-) Zapraszam! *   *   * REGULAMIN KONKURSU „NOWE OBLICZE PROWINCJONALNEJ NAUCZYCIELKI” Organizator Konkursu i czas trwania 1. Monika Badowska, zamieszkała w Katowicach, (zwana dalej Organizatorem) ogłasza konkurs „Nowe Oblicze Prowincjonalnej Nauczycielki” zwany dalej „Konkursem”. 2. Prace konkursowe można nadsyłać od 7 lipca 2014 r. do 27 lipca 2014 r. 3. Prace konkursowe nadesłane po terminie nie wezmą udziału w Konkursie. 4. Zwycięzca Konkursu zostanie ogłoszony 31 lipca 2014 na stronie www.prowincjonalnenauczycielstwo.blogspot.com 5. Terytorium Konkursu jest Rzeczpospolita Polska. Uczestnictwo w Konkursie – warunki i zasady 1. W Konkursie może wziąć udział każda osoba (zwana dalej Uczestnikiem), która spełnia łącznie następujące warunki: • zapoznała się z

Sobotnie porządki...

... zaczęliśmy od robienia bałaganu. Co w naszym wypadku oznacza czesanie pięciu zwierzaków i obcinanie pazurków czterem. Na pierwszy ogień poszła Sara. Bo wiadomo, że jeśli nawet robi się z psem coś za czym pies nie przepada, to i tak on musi być pierwszy. Najpierwszy, przed innymi (vide: Boni i Raptor kłócą się o czesanie ). Nadstawiła jeden bok, łaskawie pozwoliła poczesać ogon, a do czesania drugiego musiałam ją namówić, układając według moich potrzeb. Z Sary wyczesałam sierść wielkości średnich rozmiarów kota. Kolejnym czesanym zwierzakiem była Sisi. Akurat miała życzenie, aby wpuścić ja do garderoby i podsadzić do szafki z obrusami, więc owszem wpuściłam do garderoby, a później niecnie posadziłam ją sobie na kolanach i pozbawiłam nadmiaru sierści. W połowie zaczęła się awanturować, marudzić, ale stosując argumentację - "Jeśli ja tego nie wyczeszę, ty będziesz musiała wylizać", udało mi się osiągnąć cel. Oczywiście, na koniec podsadziłam Sisi do szafki:-) Zamknąwszy Sarę

Kotowąż

Kilka słów

11 czerwca miałam napisać o tym, że mija 6 rok Nusi z nami. Jednak, gdy wracałam z pracy dostałam wiadomość, że zmarł mój Tata. Wrzuciłam do auta torbę z nieadekwatnie dobranymi ubraniami, na tylne siedzenie zaprosiłam Sarę i pojechałyśmy do rodzinnego miasta. Po kilku dniach ustalił się spokojny rytm - wczesna pobudka, spacer, jakieś sprawy, które jako że stricte ludzkie wymagały zostawienia psa w domu, kawa w południe, południowy spacer, obiad, znów jakieś sprawy, wieczorny spacer i sen. Rytm i spokojny, ale i angażujący - nie było zbyt wiele czasu na komputer, książki. Może to i dobrze? [bliższe informacje i zdjęcia na blogu Malamucie opowieści ]. Ach, Sara po powrocie ważyła 33 kg, czyli tylko o pół kilo więcej niż, gdy ważyłam ją na Mazurach. W tym czasie koty w towarzystwie Z. odżywały. Jedzenie w miskach mogło stać ile chciało, ganianie można było uskuteczniać bez obaw, że dołączy się do niego pies. Słowem - pełen, nie zapsiony relaks. Po powrocie, chyba z rozpędu, spacerowałyśm

Scott Atran. Ewolucyjny krajobraz religii.

Wydane przez Zakład Wydawniczy „NOMOS” Na pytanie Jana Parysa: - „Jakie według ojca zadanie ma religia?”- ojciec Józef Bocheński odpowiedział tak: - „ Nie można powiedzieć, jakie jest zadanie religii, ponieważ religia jest czymś absolutnym. U wierzącego wszystko inne jest dla niej, a nie ona dla czegoś ”. [Między logiką a wiarą. Z Józefem M. Bocheńskim rozmawia Jan Parys. Les Éditions Noir sur Blanc. Warszawa 1998. s. 162.] Ojciec Bocheński to teista, chrześcijanin, katolik, duchowny i zakonnik, ale nie tylko teiści doceniają wagę religii. Oto, co pisze Pascal Boyer : Religia jest wielka i podniosła, jest istotą życia wielu ludzi, rodzi silne doznania emocjonalne, potrafi pchnąć do zabójstwa lub skłonić do poświęcenia. A Scott Atran na końcu swojej książki stwierdza: Książka ta nie zawiera żadnych twierdzeń odnośnie do tego, czy nadprzyrodzone sprawstwo lub religia w ogóle, niosą ze sobą jakieś korzyści lub dostosowania. Zawarte w niej argumenty sugerują jedynie, że

Wojciech Cesarz, Katarzyna Terechowicz. Wakacje grzecznego psa.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Nie ma chyba lepszego dnia na prezentację najnowszej książki o Winterze, bardzo grzecznym malamucie alaskańskim, niż Dzień Psa. Wakacje z psem, dużym psem, nie należą do najłatwiejszych do zaplanowania. Znalezienie miejsca, w którym bez mrugnięcia okiem przyjęta zostanie zapsiona rodzina jest dość trudne. Państwu Wintera udało się połowicznie - dość często musieli zmieniać miejsce pobytu;-) Hanka, Julia, Henryk, Alek podczas wakacji wędrują po całej Polsce i wszędzie zabierają ze sobą psy (wszak Winter nie jest jedynym psim członkiem rodziny). Jednak to Winter staje się przyczynkiem do sytuacji o tyleża zabawnych, co czasami uciążliwych - rzecz jasna, tylko z ludzkiego punktu widzenia, uciążliwych. Harcerska kuchnia, górskie schronisko, las, w którym jakiś zbój wyrzuca śmieci, czy park, w którym dwóch zbirów zastrasza dziewczynkę - wszędzie tam Winter czuje się jak u siebie i na właściwym miejscu. reaguje instynktownie, jest sz