Przejdź do głównej zawartości

Pooperacyjnie

Dziękuję serdecznie za Wasze wsparcie i trzymanie kciuków!

Zawiozłam Nusię do PanDoktora w piątek na 13:00. Burczała sobie po drodze pocieszająco, kwiliła niczym osesek, a wyciągnięta z transportera przycupnęła skromnie przy krawędzi stołu. Przed podaniem środka usypiającego konieczne było ważenie - Nusia waży 6,7 kg. Na czas podawania zastrzyku wtuliła się we mnie (a ja pożałowałam, że nie obcięłam jej zawczasu pazurków).

Odebrałam ją ok. 17. Ma usuniętą jedną listwę mleczną. Z sutka, na którym był guz miała jakiś wyciek. Dostałam ją wybudzoną, ubraną w kaftanik i z wenflonem w łapce. Nusię zabezpieczono antybiotykiem o przedłużonym działaniu i środkami przeciwbólowymi.

Gdy przyjechałyśmy do domu wędrowała nie przejmując się ani kaftanikiem, ani innymi ograniczeniami. Odwiedziła balkon, wchodziła na tapczan, czy wersalkę. Była nieco oszołomiona, ale dość aktywna. Dopiero późnym wieczorem poczuła pierwszy ból; zaczęła płakać donośnie budząc inne zwierzaki. Wszystkie pobiegły do niej, by sprawdzić, co się stało.

Wczorajsza wizyta kontrolna przebiegła bez kłopotów. PanDoktor wyjął wenflon, obejrzał brzuch, wydał zalecenia. W poniedziałek Nusia dostanie kolejny antybiotyk, a 16 września zdejmiemy jej szwy.

Kocinka zaanektowała psie posłanie. Jest blisko podłogi, izoluje od chłodu i ma oparcie, z którego Nusia chętnie korzysta. Sara nie rości sobie żadnych pretensji do własnego legowiska, potulnie spała na podłodze. I tylko czasami podchodzi do Nusi i liże ja po łepetynce lub plecach.

Wycięty guz został wysłany do badania histopatologicznego. Wyniki będą pod koniec miesiąca. I choć statystyki są brutalne, mam nadzieję, że Nusia będzie w tej bezpieczniejszej grupie.


P.S. Dopisek: Pod kubraczek wkleiłam Nusi, zgodnie z zaleceniami PanDoktora, wkładkę, żeby można było obserwować ewentualne wycieki z rany. A ranę posypałam preparatem przyspieszającym gojenie. Okazało się, że kaftanik przylepił się do skóry i musiałam go odrywać przy wtórze kocich protestów. Nie mogłabym być weterynarzem; ręce trzęsły mi się jeszcze przez 15 minut po zakończonej "obsłudze" kota.

Komentarze

Alison pisze…
No to teraz wracaj do zdrówka kocinko ...
Oby wynik był taki na jaki czekamy.
A wet nie zabronil jej wchodzenia na kanapę itp ?

Duuuzo mizianek, glasków, całusków i dobrych mysli przesyłamy dla Nusi i dla Pańci też. Wiem jaki to stres operacja ukochanego pupila ....
Trzymajcie sie dziewczyny ....
kociokwik pisze…
Alison,
dziękuję:-)

Wet zabronił, ale wiesz jak jest - musiałabym ją do siebie uwiązać. Teraz już nie wchodzi.
wilddzik pisze…
Mocne kciuki za Nusię, żeby wyniki były dobre! Biedna kocinka. Wzruszyła mnie postawa Sary.
Trzymam kciuki :)
Będzie dobrze - trzymaj się :)
Pozdrawiam :)
kociokwik pisze…
Wilddzik,
:-) Dziękuję.

Retro,
dziękuję:-)
monikacookies85 pisze…
dobrze, ze tak szybko doszla do siebie po operacji, teraz tylko do przodu, duzzzzooo zdrowka niusio!
Orka pisze…
Niech się dobrze goi:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k