Przejdź do głównej zawartości

Przedświąteczne porządki

Dziś jest specyficzny dzień. Od kilku dni myślimy tylko o wigilijnym wieczorze, w myślach przepowiadamy sobie listę rzeczy do kupienia i zrobienia, zastanawiamy się, czy wszystko już jest, by zacząć świętować. Odhaczamy - umyte okna, wyprasowane sukienki, zapakowane prezenty, upieczone makowce i ulepione pierogi. No i jeszcze ustrojona choinka, świąteczne radio brzęczące w tle i opłatek na przykrytym śnieżnobiałym obrusem stole. 

Przed świętami robimy to, co wygląda ładnie i co sprzyja temu, żeby nasze mieszkanie wyglądało czysto i porządnie. Zmieniamy firanki, obrusy, pościele, przeglądamy różne szpargały i wyrzucamy te niepotrzebne, robimy czystkę w księgozbiorach, szafach i oddajemy to, co nam zbędne. Niektórzy od szpitali oddają seniorów rodzin, inni wyrzucają z samochodów psy lub, co gorsza, uwiązują je do drzew podczas spaceru. Są i tacy, którzy w ramach pozbywania się kłopotów pod schroniska w kartonach, reklamówkach, transporterkach przynoszą koty. Bo może o jeden raz za dużo zainteresowały się błyszczącą bombką na choince lub postanowiły posmakować karpia w galarecie?

Nie wiem czemu Gusia w Wigilię 2007 roku trafiła za schroniskowe kraty. Ważne jest, że trafiła. Zdziczała z nerwów została wzięta za chłopaka i nadano jej imię Wilguś. Gdy okazało się, że to jednak dziewczynka, zmienione jej imię na Wilgusia. Zmiana imienia niewiele zmieniła w pozostałych elementach sytuacji. Gusia z wygodnego, domowego posłania trafiła do klatki, w której ze strachu atakowała ręce człowieka sprzątające kuwetę, czy podającego jedzenie. Syczała, gryzła, a stres robił swoje - matowiała jej sierść, chudła; a że nie było chętnych do tego, by dać dom dzikusowi, to - bez człowieka - dziwaczała coraz bardziej, niemalże z godziny na godzinę.


Dziś, w ten specyficzny dzień, którym zaczynamy świętować Narodziny Chrystusa, życzę zwierzętom, by nie były porzucane. By każde z nich miało swoją poduszkę, pełną miskę, ciepłą dłoń życzliwego i troskliwego człowieka. Aby stały się Ważne, by w naszych ludzkich myślach przestały być "rzeczą", a stały się członkiem rodziny, by ich obecność nadawała naszemu życiu sens.

Wy również przyjmijcie życzenia.

Komentarze

Alison pisze…
Wspaniałych kocich Swiąt :-)
Cudownie by było gdyby zwierzaki były trakotowane przez WSZYSTKICH jak członkowie rodziny, ale świat (ludzie) jest okrutny .....
Tylko niektóre kotki mają szczęscie spotkac dooobrych ludzi.
kociokwik pisze…
Alison,
oby dobrych ludzi było więcej niż złych.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k