Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2016

Agnieszka Stelmaszyk. Opowieści spod czereśni.

Kilkuletni Janek, z nieodłącznym, bo wciąż pilnującym chłopca, kotem Czarnesem, podczas letniego odpoczynku szukają przygód i przeganiają nudę. Inspiracją - szczególnie dla Janka, bo kocisko chętnie spędzałoby dnie leżąc na słońcu - są listy od Manfreda, kota podróżnika, który zwiedziwszy Egipt, poprzez inne egzotyczne miejsca, dociera do Australii. Opowieści spod czereśni to krótkie historyjki zachęcające młodych czytelników do dokładnego przypatrywania się światu wokół i odkrywania tego co niesamowite wśród tego, co bliskie. Wystarczy wszak odrobina wyobraźni, nieposkromiona ciekawość, żyłka przygód i czterołapy przyjaciel, by przeżyć najprzyjemniejsze wakacje w życiu. Do dzieła!

Lato

Tydzień temu padał deszcz. Dziś wypijam już nasty kubek wody i cieszę się ciepłem. Mam nadzieję, że cieszą się także koty, bo Sara zapewne nieco mniej. Z pewnością jednak czuła się dobrze podczas naszego pobytu na Mazurach. Miała czas na moczenie nóg, zabawę na trawie, powolne wędrowanie przy rowerze, spanie na prawdziwych deskach. Do dyspozycji była Pani, która karmiła pysznościami, można było pobawić się w berka z Kavką i Wojtkiem, a nawet podjąć próbę zajrzenia do króliczej klatki. Tylko ta podróż taka daleka... Koty w tym czasie doglądane przez troskliwych opiekunów hodowały w skrzynkach rośliny maskujące. No i teraz mamy na balkonie pnącą fasolę, rzeżuchę, werbeny (na 5 sztuk trzy się na nas obraziły i uschły), inne kwiatki doniczkowe oraz szafkę na koty sztuk dwie, drapak oraz fotel z poduszką. Nie muszę dodawać, że wszystkie śpią na moim łóżku zamiast korzystać ze świeżego (ekhm) powietrza? Korzystając z mądrych podpowiedzi oraz siły życzl

Marcin Szczygielski. Teatr Niewidzialnych Dzieci.

Przyznaję, to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marcina Szczygielskiego. Pierwsze, bo boję się elementów grozy w powieściach, a w powieściach adresowanych do młodego czytelnika szczególnie. Do sięgnięcia po Teatr Niewidzialnych Dzieci skłoniła mnie I nagroda IV Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren; staram się czytać wszystkie nagradzane w tym konkursie książki. Narratorem powieściowej historii jest Michał, dziesięciolatek, wychowanek Domu Dziecka. Jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym i jako jedno z nielicznych mieszkańców bidula jest sierotą. Wkrótce ze Śląska przenosi się na Lubelszczyznę, a że akcja książki rozgrywa się w 1981 roku, wkrótce okazuje się, że Historia zazębia się także z losami chłopca z sierocińca. Uległam opowieści Marcina Szczygielskiego. Uwierzyłam w opisane przez niego historie, czułam emocje dziecięcych bohaterów, niemoc i chęć walki dorosłych.  Wiem, że przeczytam również pozostałe powieści Szczygielskiego. Przeczytam koniecznie!

Mikołaj Golachowski. Czochrałem antarktycznego słonia.

10 maja spotkałam Mikołaja Golachowskiego. Nie przypadkiem, rzecz jasna, a z powodu tego, że Autor przyjął biblioteczne zaproszenie do spotkania z Czytelnikami, a ja - będąc jeszcze przed lekturą książki, ale przeczuwając już, że to dobra książka - zarezerwowałam sobie możliwość moderowania spotkania. I choć, że wstydem przyznaję, że zachowywałam się nieco jak nadopiekuńcza kwoka, mam nadzieję, że Mikołaj Golachowski mi wybaczy:) Czochrałem antarktycznego słonia to opowieść o zimniejszej stronie świata. O zimniejszej, ale przez to wcale nie mniej zachwycającej. Dla niektórych - tak jak dla Autora - wspanialszej niż cała reszta tego, gdzie można żyć i co zobaczyć. Mikołaj Golachowski, doktor ekologii zwierząt, opisuje zajmująco swoje doświadczanie przyrody Antarktyki. Przedstawia także sytuacje, w których człowiek staje wobec potęgi Natury i częstokroć - lekceważąc jej moc, w antropocentrycznym zadufaniu - okazuje się być niczym. Jeśli czytaliście już książkę o czochraniu s

Emma Adbåge. Liczymy na spacerze.

Urocza książka oswajająca z matematyką adresowana - zgodnie z sugestią Wydawnictwa Zakamarki - do dzieci powyżej 3 roku życia.  Nie wiem skąd się bierze matematyczna niechęć u niektórych (cierpię na nią, więc nie wiem tym bardziej), ale wyraźnie dostrzegam to, że sposób w jaki Emma Adbage przedstawiła świat wokół nas jako zbiór różnych matematycznych zagadek, może zafrapować niejedno dziecko. Bo jakże inaczej podejść do zadania, w którym obcina się końcówki kiełbasek, a później oddaje się je psu, co symbolizować ma odejmowanie? Lub ćwiczenie polegające na tym, by leżące nieopodal kamienie ponumerować i bawić się nimi dzieląc je na te z cyframi parzystymi i nie, chować jeden i zgadywać jakiej cyfry brakuje? Autorka pokazuje, że matematyka jest wszędzie. Że nie jest potrzebna tylko do tego, by wiedzieć ile reszty powinna nam wydać pani w sklepie, gdy za wybłagane od mamy pieniądze biegniemy po lody, czy po to, by umieć policzyć o ile pieniędzy więcej niż nasz kosztował t

Szwędobylska*

W pewnym radio dwóch panów rozmawiając o kulturze wysnuło wniosek, że biblioteki coraz aktywniej przejmują role, które niegdyś spełniały domy kultury. Zastanowiwszy się przyznałam panom rację, a zerkając w aktywności Biblioteki w czerwcu przyznałam im rację dubeltowo. Korzystam zatem z tego, że łączę pasję z pracą oraz, że wbrew opinii Kanionka o szczęściu, fakt ów napawa mnie to szczęściem, rozpościeram przed Wami szeroki wachlarz wydarzeń i zachęcam do wzięcia w nich udziału. Zacznę jednak od tego, co już było - tak na zachętę:) Dzisiaj od 9 w Filii nr 14 zaczęli pojawiać się uczestnicy turnieju czytelniczego Tajemnice Archeo. Nieco później pojawiła się Agnieszka Stelmaszyk, Autorka książek o dzieciach archeologów, patronka honorowa turnieju. Uczestnicy to 16 drużyn z katowickich szkół, wiedzący o treści dwóch pierwszych tomów Kronik... takie rzeczy, że ho ho ho:)  Były 4 rundy pytań konkursowych, anagramy do rozwiązania, dogrywka, a później - zaraz po wręczeni

Magdalena Witkiewicz. Cześć, co słychać?

Przyznaję - sięgnęłam po tę książkę zwabiona reklamą ściśle związaną z wiekiem głównej bohaterki. Ów kryzys przejścia, brzmiący nieco mitycznie, zainteresował mnie na tyle, by zdecydować się na lekturę. I co? Magdalenie Witkiewicz, jak sądzę, na podstawie własnych refleksji, udało się włożyć w usta/myśli bohaterki sporo obserwacji czy przemyśleń związanych z wiekiem, które podzielam. Bo choć daleko mi od sytuacji w jakiej znajduje się Zuzanna, to czasami - tak jak ona - podglądam w mediach społecznościowych dawno nie widzianych znajomych. Sprawdzam, kto jak się zmienił, gdzie jest, czy otacza go rodzina, czy też zdjęcia prezentują singla w nieustającej zabawie polegającej na sprawdzaniu samego siebie - ile dam radę, co jeszcze mogę, na co mam siły i energię i co daje mi satysfakcję i adrenalinę. Znacie to? No właśnie... Fabuła powieści Cześć, co słychać miała dla mnie marginalne znaczenie. O wiele istotniejsze było to, co robiło się w głowie Zuzanny i jej rówieśników, gdy

Paul Morand. Czar Chanel.

Uwiodła mnie ta książka.  Idealnie dopasowane do tekstu ilustracje Karla Lagerfelda, proste, aczkolwiek w ów prosty sposób przedstawiający ulotność modnej sylwetki w niemniej modnym stroju, stanowią doskonałe uzupełnienie słów Coco Chanel. Słów, które Paul Morand zapisywał po każdym spotkaniu z ową ikoniczną postacią i które - wyszperane po wielu latach stają się opowieścią Chanel o tym, co uznała za istotne na tyle, by opowiedzieć swojemu rozmówcy. Mowa zatem jest o dzieciństwie, o kompleksach, obawach i umiłowaniu prostoty. O przyjaciołach i tych, którzy byli niekoniecznie mile widziani. O miłościach, westchnieniach i porywach serca, przy jednoczesnym dość racjonalnym spojrzeniu na świat. No i o strojach, o tym co kobiety noszą, a co nosiły i przy wydatnej pomocy Chanel udało im się z siebie zrzucić. Chanel opowiadająca Morandowi o tym, co o życiu myśli, nie stroni od dość zdecydowanych wypowiedzi. A jednocześnie wiele w jej słowach odnaleźć można mądrości, trafnych s