Przejdź do głównej zawartości

Jojo Moyes. We wspólnym rytmie.


Kolejny raz udało się Jojo Moyes wzbudzić we mnie emocje. Ale może to nic dziwnego, bo po pierwsze to właśnie ta autorka, a po drugie - powieść w dużej mierze opiera się na więzi łączącej człowieka ze zwierzęciem.

Sarah ma dziadka i konia. I nic poza tym. W szkolnej hierarchii bywa na samym dnie, nie zależy jej na niczym innym niż na tym, by spędzać czas z dwojgiem najbliższych jej istot, by sprostać naukom dziadka i jednocześnie stać się lepszą towarzyszką dla Boo, muskularnego, międzianowłosego, gorącokrwistego konia. Poddaje jest wskazówkom Henri'ego Lachapelle, jeźdźca z Le Cadre Noir i wierzy mocno w to, że kiedyś wraz z nim pojedzie do Francji, że dane jej będzie osiągnąć takie efekt:


Natasha Macauley jest prawniczką. Prowadzi kilka zajmujących spraw, jest coraz bliższa temu, by zostać wspólniczką w kancelarii, w której pracuje i choć życie zawodowe jej rozkwita, to jednak kosztem życia prywatnego - jej mąż mieszka oddzielnie i zbliża się czas, w którym ona i Mac powinni podjąć decyzję o rozwodzie.

Los zderza obydwie kobiety - młodszą i starszą. Zderza, łączy i odmienia.

Czułam się przedziwnie podczas lektury. Z jednej strony chciałam jak najszybciej poznać to, co się wydarzy w życiu Sarah i Natashy, z drugiej - nie chciałam przyspieszać, czy opuszczać czegokolwiek, bo za dobrze mi się tkwiło w świecie opisanym przez Jojo Moyes. Robiło na mnie wrażenie to, jak Autorka żonglowała doświadczeniami i emocjami bohaterów oraz moimi. Współodczuwałam z Sarah jej determinację, złościłam się wraz z Mackiem na Natashę i czułam szacunek do pana Lachapelle oraz Kowboja Johny'ego.

Doceniam kunszt z jakim Jojo Moyes opowiada historie. Nie widziałam filmu zrealizowanego na podstawie jej powieści, ale podczas lektury We wspólnym rytmie nie opuszczała mnie myśl o tym, że ta książka to doskonały materiał do ekranizacji. Może Robert Redford odnalazłby się w roli dziadka Lachapelle?

Komentarze

Ja jeszcze nie miałam do czynienia z twórczością tej autorki, ale "Zanim się pojawiłeś" czeka spokojnie na swoją kolej i chyba sięgnę po nią w niedługim czasie.
Monika Badowska pisze…
Serdecznie zachęcam:)
Malwina pisze…
Właśnie jestem na samym początku książki, mam nadzieję, że mi spodoba się tak jak Tobie :)
Monika Badowska pisze…
Malwina,
życzę udanego spotkania z bohaterami książki:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k