Przejdź do głównej zawartości

925 wpis o Sisi


W ostatnich dniach sierpnia 2006 roku znalazłam na szybie sklepu zoologicznego kartkę głoszącą "Oddam kocięta". Zadzwoniłam pod wskazany numer i umówiłam się na oglądanie. Kilka dni później w moje życie wkroczyła Sisi.


Mała, bardzo charakterna kotka zawładnęła mną błyskawicznie. Towarzyszyłyśmy sobie wzajemnie robiąc razem wszystko to, co robić razem mogą kot i człowiek. Przemierzyła ze mną setki kilometrów, mieszkała w wielu mieszkaniach, zasypiała na niezliczonych tomach książek. Mruczała do mnie, fukała obrażona, lizała w nos, gdy chciała mnie obudzić i wtulała się tak, jak robiła to będąc kocim dzieckiem.


Spacer po plaży, picie kawy na balkonie, odpoczynek pod krzakami róż w ogrodzie, witanie w progu, dzielenie talerza, poduszki, ręcznika. Wspólne strojenie choinki, pocieszanie po śmierci Gusi i Sary, wyniańczenie Nusi, przytulanie w tych wszystkich chwilach, w których miałam dość. To wszystko, i wiele więcej, jej zawdzięczam. To wszystko, co od niej dostałam, jest nie do przecenienia.


To Sisi była Kociokwikiem. Od niej się zaczęło, dzięki niej do domu trafiły kolejne koty i psy, jej mądrość pozwoliła na to, bym dzięki niej uczyła się zwierząt, miłości do nich i miłości od nich.


Była przy mnie, a ja byłam przy niej. Byłyśmy ze sobą do jej końca - zasnęła w moich ramionach.


Ten kto kocha i kto ma zwierzęta, wie jak się teraz czuję. Kto nie, a nie umie być empatyczny - wiedzieć nie będzie. Ale ten wpis ma też inny cel, nie tylko opowiedzenie o tym jak trudno jest mijać legowisko, na którym ostatnio spała, a teraz jest puste i jak boli, gdy napełnia się jedzeniem o jedną miskę mniej, niż jeszcze wczoraj.


Nasze zwierzęta dają nam radość, miłość, oddanie. Dają nam też ból - cierpią, chorują, umierają. To ostatnie w wielu przypadkach zależy od nas, od tego kiedy pozwolimy im odejść. Od tego, kiedy przedłożymy ich dobrostan, nad nasze poczucie bycia osamotnionymi.


W ręcznik, który dla Sisi stanowił całun, zawinęłam wczoraj wraz z nią swoje serce. To jednak, oddawane wraz z odchodzącymi zwierzętami, ma niebywałą moc; jest przy nich, a jednocześnie jest z tymi, które wciąż towarzyszą mi w życiu. Oddawane umierającym dzieli się, by objąć żyjących.


Trzy dni przed Sisi umarła Lulu, koteczka mieszkająca z moją Siostrą i jej Córką. Była 2 miesiące starsza od Sisi. Wierzę, że są teraz ze sobą, tak jak na tym zdjęciu.

Komentarze

Leacathy pisze…
Pięknie to napisałaś. Ja nie potrafię opisać tego co czułam, gdy utraciłam kotki i wierną przyjaciółkę-psa. Ale wiem, że bardzo doceniam towarzystwo kolejnych zwierząt, które pojawiają się w moim życiu. Robię im tak samo wiele zdjęć, jak moim pierwszym zwierzęcym przyjaciołom, czasem rozpieszczam do granic możliwości i kocham jak za pierwszym razem.

Ściska m mocno.
Monika Badowska pisze…
Leacathy,
Z drżącym sercem patrzę jak podstrona Kociokwiki i Tymczasy zapełnia się gwiazdkami przy imionach zwierząt; tych, których już że mną nie ma jest coraz więcej.
amyszka pisze…
Bardzo współczuję straty ...:(((
Monika Badowska pisze…
Drevni Kocurek,
dziękuję.
Amyszko,
dziękuję.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj