Przejdź do głównej zawartości

Prawo serii

Nusia wciąż chodzi w kaftaniku. Codziennie dostaje antybiotyk w zastrzyku (muszę się wreszcie odważyć i nauczyć robić sama). Dwa razy dziennie odpakowuję ją z kaftanika, zmieniam wkład higieniczny chroniący ranę, smaruję ranę specjalną maścią. Ona krzyczy na mnie groźnie, ale mam wrażenie, że już coraz bardziej z obowiązku i znużenia codzienną pielęgnacją, niż ze złości. Przesypia większość dnia przy Mamie, w nocy śpi tuż obok mnie i pięknie mruczy. Miałyśmy dziś odwiedzić kontrolnie PanDoktora, ale praca mnie wezwała i na przychodni pojedziemy w następną sobotę.

Oby nie było zbyt radośnie i optymistycznie Sarę rozbolał ząb. Nie dość, że bolał, to na policzku zrobiła się gula. PanDoktor obejrzał, ostrzegł przed możliwością powstania przetoki i umówił nas na usuwanie zęba. Zostawiłam Sarę po zastrzyku, wczoraj popołudniu. I gdy już zabieg trwał i trwał, i był PanDoktor był mniej więcej w połowie pracy, serce Sary zaprotestowało i odmówiło współpracy. Wiem, że doskonale rozumiecie moje przerażenie w chwili, w której odebrałam telefon i usłyszałam, że Doktor musi Sarę wybudzić, bo wpadła w arytmię. Gdy telefon zadzwonił ponownie za 5 minut i na ekranie - jako osoba chcąca się do mnie dodzwonić - wyświetlił się Doktor, bałam się odebrać. Na szczęście dzwonił z dobrą wiadomością.

Psica dostała antybiotyk, środek przeciwzapalny i przeciwbólowy. Najgorsze jest to, że z powodu nieprawidłowej pracy serca trzeba było przerwać w połowie usuwanie zęba. Jeśli stan zapalny będzie nawracał trzeba się będzie zdecydować na powtórzenie zabiegu, ale pod innego rodzaju znieczuleniem.

Gdy zważyłam Sarę przed zabiegiem okazało się, że schudła o kilogram i waży 31 kg. Być może to wynik skromniejszego jedzenia przed dwa dni przed zabiegiem, ale być może też wynik tego, że ostatnio Sara ma większy zapał do spacerów i więcej chodzimy. W dzień spaceruje z Mamą raz lub dwa razy, a ze mną rano (choć dziś nie) i oczywiście wieczorem. Mam wrażenie, że Nusia też schudła; ale to okaże się, gdy pojedziemy do Doktora.

Na szczęście - pozostałe kotki są zdrowe. No, tylko Sisulka bierze leki.

Oczywiście - jestem dobrej myśli. Bo przecież nie da się inaczej, prawda?

Komentarze

wilddzik pisze…
3mam mocno za Was kciuki i wysyłam duużo zdrówka koteczkom, a szczególnie Nusi i Sarze. Oby wszystkie kłopoty udało się rozwiązać.
monikacookies85 pisze…
ojejku...niech juz przestana chorowac...
zdrowka!
kociokwik pisze…
Wilddzik,
dziękuję:-)

Monika,
też o tym marzę. Ale z racji tego, że są coraz starsze, muszę się liczyć z częstszymi chorobami.
grazynaewak pisze…
Współczuję okropnych przeżyć i oby nigdy więcej takich "atrakcji"
amyszka1 pisze…
Współczuję przeżyć :( Trzymam kciuki za zdrówko !
Pozdrawiam ciepło .
Ojej ile ciężkich przeżyć. :( I ja mam cięższy okres, nie lubię końca lata 2014...
Alison pisze…
Biedne cierpiące kochane footerka.
Trzymam mocno kciuki za zdrówko !!!
Trzymajcie się ....

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj