Przejdź do głównej zawartości

Rok z psem

Rok temu, 11 października, czekaliśmy na psa. Sara jechała do nas z Wrocławia, a jej obecność została mocno przedyskutowana z każdą z zainteresowanych stron. My czekaliśmy pełni obaw, ale też ufni w decyzję Fundacji Adopcje Malamutów.

Przyjechała. Dysząca, duża, nieco zapasiona. Zainteresowana kotami jako współmieszkańcami, posłuszna, chętna do spacerów, choć nieco słaba. 


Narzuciliśmy bogaty program spacerowy. Sara szczuplała w oczach, a jej pyszczydełko uśmiechało się coraz szerzej. Między nią a kotami wciąż nie było przyjaźni, a my baliśmy się zostawiać zwierzaki same w domu. Konsultowaliśmy się na lewo i prawo i dopiero gdy usłyszeliśmy od osoby, którą cenimy za jej bogatą wiedzę o zwierzętach, że one się dogadają, a już zupełnie nie musimy się przejmować kotami, bo to one sobie podporządkują psa, lekko odetchnęliśmy.


Nadeszła zima, ale niezbyt mroźna i śnieżna. Mimo to, Sarze podobało się to, co widzi i czuje. Pięknie wyglądała na śniegu i aż żal brał, że nie było go więcej. Pojechałyśmy też na Mazury licząc, że tam znajdziemy zimę.


Obecność Sary zmieniła moje życie. I nie mówię tu tylko o długich godzinach spacerów, które dla większości moich znajomych wydają się być utrapieniem. Dla mnie spacery z Sarą są doskonałą okazją do wyciszenia się, do słuchania książek, do rozmów z osobami, które chcą nam towarzyszyć. Na każdą z tych aktywności mam swój czas, każda z nich daje mi satysfakcję, a świadomość tego, że Sara bardzo lubi nasze spacery potęguje owo odczucie.

Sara dała mi też siłę. Patrzę na nią i widzę, że czasami opłaca się być upartym osiołkiem, że czasami mimo niesprzyjających okoliczności warto patrzeć przed siebie, nie rezygnować z bycia sobą, że warto być twardym i myśleć o sobie nie zatracając jednocześnie radości życia i umiejętności cieszenia się drobiazgami. I nie, nie żartuję - tego wszystkiego uczy mnie mój pies:-)

Sara ma, według danych z książeczki, 10 lat. A ja mam nadzieję, że jeszcze przez wiele dni będzie nam dane podążać razem w tym samym kierunku...


Komentarze

Alison pisze…
Pięknie piszesz o Sarze .... wspaniała psina.
Też zauważyłam ze zwierzeta wiele nas uczą.
Szkoda ze nie moge miec psa ... takie spacery by mi się przydaly, a bez psa motywacji brak.
Wiele lat zdrowia dla Sary :-)
kociokwik pisze…
Alison,
dziękuję:-)
monikacookies85 pisze…
trafil swoj na swego:)
zycze wam jeszcze wielu spacerow :)
Joanna pisze…
zapasiona i moja sunia... dłuższych spacerów jej brakuje... muszę to zmienić...
Sara ładniutka i jeszcze piękniejsze o niej słowa
Joanna Ch. pisze…
Gratuluję Wam tego roku i życzę jeszcze wielu wspólnych lat. Marzę o tym, żeby kiedyś do naszego stada dołączył pies, bo też bym chciała mieć motywację do spacerów, a taki wierny towarzysz to najlepsza motywacja :)
efka i koty pisze…
Wspaniale czytać taką opowieść. Sara miała wiele szczęścia. I tak pięknie się zadomowiła. Może kiedyś też będziemy mogli mieć psa. Czasem bardzo bym chciała. Życzę Wam dużo wspólnych lat i spacerów jeszcze :-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj