Przejdź do głównej zawartości

Jak wrócić z pracy zdalnej do biura



W Internecie znajdziecie mnóstwo poradników mówiących o tym jak zorganizować sobie pracę zdalną, jak wygospodarować przestrzeń (fizyczną i mentalną) do pracy w domu, w jaki sposób wprowadzić rytuały wspierające koncentrację na zadaniach służbowych. Nie trafiłam jednak na porady dotyczące powrotu do biura po kilku tygodniach pracy w domu. A to przecież też istotne. Tym bardziej, że wraz z kolejnymi etapami odmrażania gospodarki i kultury wracać zaczynamy.

Dni spędzone w biurze uświadomiły mi, że owa zmiana to nie jest proste: dziś pracuję z domu, jutro z biura. Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. 

Organizacja poranka

Czym innym jest rozpoczęcie pracy o określonej godzinie w domu - kiedy to jeszcze możemy ją zaczynać z pierwszym kubkiem kawy i szlafroku, czym innym konieczność wstania na tyle wcześnie, by zdążyć przygotować się na ośmiogodzinny pobyt w biurze i do tego biura dojechać. Od 13 marca, czyli od chwili, w której głównie pracowałam w domu, wcześnie rano jeździłam z psem na spacery do lasu, czy na łąki. Wracać mogłam na 15 minut przed włączeniem komputera - taki czas spokojnie wystarczał, by przygotować się do pracy. Dziś poranki wyglądają nieco dynamiczniej, dzień zaczyna się nieco wcześniej, a ja na nowo uczę organizacji życia zaraz po świcie (ten na szczęście coraz wcześniej) :-) Pomaga w tym przygotowanie wieczorem dnia wcześniejszego tego, co chcemy do biura zabrać, w co chcemy się ubrać, przemyślenie tego co będziemy jedli oraz jak do pracy dotrzemy. I jak z niej wrócimy. Także z uwzględnieniem pogody, która mogliśmy w jakimś stopniu lekceważyć pracując z domu.

Organizacja miejsca pracy

W biurze mamy swoje wychodzone ścieżki, służbowy komputer, takie a nie inne ustawienie biurka i szpargały w nim i wokół niego. To nasz mikroklimat. W domu jest zupełnie inaczej. Wędrowałam z komputerem tam, gdzie akurat było mi wygodnie. To przy stole, a to na łóżku, a to tworzyłam sobie biuro na balkonie. Mogłam siedzieć na krześle, po turecku na podłodze, stać. Swoboda pozycji sprzyjała także swobodzie poruszania się, a to niosło ze sobą potrzebę silnego kontrolowania skupienia na pracy. W biurze, w otoczeniu służącemu temu, by pracować, jest łatwiej. Albo przynajmniej tak się wydaje. Miło jednak wrócić do swojego ulubionego służbowego kubka, sięgnąć po prawie zapomnianą mieszankę herbat, popatrzeć na rosnące jak szalone kwiaty zagarniające coraz bardziej pokój dla siebie. Mnie w procesie oswajania się na nowo z biurem pomogło zrobienie porządków, poukładanie w najbliższym otoczeniu komputera, przejrzenie dokumentów, uporządkowanie ikon na pulpicie, folderów z dokumentami bieżącymi i poświęconych tegorocznym planom. Pomaga też urządzenie sobie "święta" z okazji powrotu do biura. Może to być włączona muzyka, która Was uspokaja, talerz z owocami, które rzadko goszczą na Waszym biurku, wszystko to, co podniesie Wasz poziom zadowolenia i tym samym zniweluje stres. Bo - nie ukrywajmy - stres się pojawia.

Organizacja relacji biurowych

Liczba zachorowań wzrasta. Liczba zachorowań na Śląsku wzrasta szybciej niż w innych regionach kraju, a to może powodować poważne obawy przed powrotem do pracy. Nawet jeśli w Waszym biurze są spełnione wytyczne Głównego Inspektora Sanitarnego (KLIK) oraz Państwowej Inspekcji Pracy (KLIK), to jak wiadomo najsłabszym ogniwem są ludzie. I nie namawiam Was do unikania innych oraz panicznego skrywania się w kątach na widok współpracowników, ale apeluję o rozsądek. Tych, którzy nie noszą maseczek, bo nie wierzą w ich skuteczność lub uważają, że im są niepotrzebne (nie piszę tu o osobach z przeciwwskazaniami zdrowotnymi), namawiam do pomyślenia o innych. O tych, którzy czują się bezpieczniej kiedy widzą, że zasłoniliśmy swoją twarz maseczką, a wspólnego czajnika w kuchni używamy w rękawiczkach. Jeśli sytuacja tego nie wymaga, nie podchodźmy bliżej niż rekomendowane 1,5 m i zadbajmy o samopoczucie o komfort współpracowników. 

Organizacja własnych emocji

Najważniejsze jest to, że macie pełne prawo czuć to, co czujecie. Bez względu na to, czy to jest lęk, niepokój, czy radość z wyrwania się z własnych czterech ścian i pobyt między ludźmi. Ekstrawertykom z pewnością będzie łatwiej wrócić do biura, bo ich potrzeba kontaktu z innymi jest znacznie większa niż introwertyków, którzy mogli odczuć spokój związany z izolacją. Wiele zależy też od Waszej siły psychicznej, odporności, wewnętrznej gotowości na zmiany i to, co ze sobą niosą. Istotne jest to, iż zarówno siłę psychiczną, jak i reakcje na zmiany można ćwiczyć i rozwijać, do czego gorąco namawiam. Na nasze emocje mają wpływ także doniesienia medialne, zachowania innych osób, przekaz płynący od bliskich, współpracowników, czasami nieznajomych. Wyczulmy się na to co słyszymy i zwróćmy uwagę jak docierające informacje wpływają na nasze samopoczucie. Jeśli ich efektem jest pogorszenie naszego stanu - zarządźmy sobie detoks informacyjny. Kilka dni bez bez wiadomości o tym jak szerzy się wirus i przepychanek politycznych nam nie zaszkodzi. Zachęcam również to codziennej aktywności fizycznej. Może wrócicie z pracy na piechotę? Lub włączycie sobie kanał z ćwiczeniami pilates lub aktywniejszymi jeśli lubicie? Zamieńcie stres na endorfiny:-)


Mam nadzieję, że choć wpis nie jest typowym jaki możecie znaleźć na tym blogu, pomoże Wam w odnalezieniu się w nowej sytuacji. Praca zdalna, wbrew opiniom niektórych, jest również pracą i to bardziej wymagającą niż ta standardowa, wykonywana w biurze. Często zdarza się, że przy tego typu zaangażowaniu zawodowym zacierają się godziny pracy - skoro człowiek jest przy komputerze, pod telefonem, to przecież jest tam cały czas, prawda? Otrząśnijcie się z tego, co Was zmęczyło, zaplanujcie dobrze pierwszy dzień w biurze po przerwie na pracę zdalną i podzielcie się swoimi doświadczeniami. Powodzenia!

Komentarze

Twoje wskazówki na pewno są cenne, ale myślę, że tak naprawdę wszystko jest kwestią pewnego przywyknięcia. Tak samo trudno wielu osobom wraca się do pracy po zagranicznym urlopie czy macierzyńskim lub dłuższym chorobowym. Trzeba sobie po prostu od nowa przeorganizować dzień i przyzwyczaić się do małej rewolucji w dotychczasowym trybie funkcjonowania. Jednym ta adaptacja wychodzi łatwiej, innym trudniej. :)
Monika Badowska pisze…
Natalio,
będę się jednak upierała,że to coś innego niż powrót z urlopu. Na urlopie - jakikolwiek jest jego rodzaj - nie zajmujesz się sprawami służbowymi.

Pozdrawiam:-)
Vemart pisze…
Można sobie urozmaicić biuro na przykład jakimś fajnym napisem. Tutaj można zamówić: https://vemart.pl

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj