Przejdź do głównej zawartości

Niedzielnik nr 45


Wrzesień, jak dotychczas, okazał się być miesiącem ubogim w recenzje, bogatym w dobre książki oraz pełnym różnych, niekoniecznie miłych, niespodzianek. Na szczęście zostało jeszcze kilkanaście dni letnio-jesiennego miesiąca i w tym upatruję źródła nadziei na zmianę na lepsze.



Do książek widocznych na zdjęciu, czyli przeczytanych i do opisania, doliczyć należy jeszcze kilka. Nowy Pilipiuk, który jednak nie zachwyca, odkryta z radością na bibliotecznej półce "Tulipanka" (radość prysła, gdy okazało się, że ogromną część książki autor poświęcił na szczegółowe opisanie perypetii związanych z tym, by jego psica została matką; tak, łącznie z chodzeniem na psie randki), "Sklepik z marzeniami" Kinga, który zrobiwszy na mnie duże wrażenie wrócił do biblioteki, książka o labradorze, który uratował chęć życia pewnego mężczyzny (wiało nudą, nie skończyłam czytać), "Bezdomna" Katarzyny Michalak (sięgnęłam po nią z "inspiracji" Królowej Matki) i "Numer 10" Sue Townsend, które wbrew moim oczekiwaniem nie było śmieszne, ale było pouczające. W międzyczasie przeczytałam kolejny raz "Psy z piekła rodem" i "Delicje ciotki Dee", przyjęłam na wakacyjny tymczas dwa kociaki, rozważałam przyjęcia na tymczas także Szaszki, haszczanki mojej siostry, a przede wszystkim martwiłam się o mojego Tatę, który w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala. Jeśli do tego wszystkiego dodacie obowiązki zawodowe zrozumiecie, że pierwsza połowa września była dla mnie więcej niż intensywna.

Przez całe lato nie pomyślałam o tym, żeby wybrać się z książką na parkową ławkę. Dopiero dziś o tym pomyślałam i gdy już byłam o 20 stron od końca lektury, z ławki wygnał mnie deszcz. Ech...


Podobnie jak w ubiegłym roku, wraz z ochłodzeniem, czuję narastającą konieczność tworzenia zapasów na zimę. O ile jeszcze szaleństwo kuchenne jest w moim przypadku do opanowania, to niepokoi mnie owa dogłębna potrzeba stawiania na półkach nowych książek. Przy czym słowo "nowe" nie odnosi się ani do roku wydania tychże, ani do tego, czy już je znam. Po prostu mam wielką ochotę stworzyć półkę na każdy dzień, na której stałyby wspomniane już "Psy z piekła rodem" (bo obawiam się, że Biblioteka Śląska wkrótce wprowadzi ograniczenie wypożyczeń na moje konto), książki Jan Karon, P.D. James, Vitusa Droschera. Nie będę dalej wymieniała, pewnie rozumiecie :-)

I jeszcze wspomnienie wakacyjnego wyjazdu



P.S. A skoro już o obowiązkach zawodowych była mowa, to zapraszam:


Blogerzy piszący o książkach mogą się zarejestrować, aby skorzystać z bezpłatnego wejścia na targi. Podobnie - bibliotekarze. Na Targach będzie silny akcent śląski, fantastyczny, a także blogersko-szkoleniowy. Zresztą, zerknijcie w program. Zapraszam; mam nadzieję, że uda się nam spotkać :-)

Komentarze

M. pisze…
Tak bardzo bym chciała pojechać na te targi, ale wątpię czy w tym roku mi się to uda, niestety :c
Targi za daleko ode mnie, więc nie wybiorę się. A na kolejne recenzje czekam, zwłaszcza w przypadku "W otchłani mroku" oraz "Bezdomnej".

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj