Przejdź do głównej zawartości

A w Kociokwiku...

Książki, książki, ale przecież też zwierzęta...

24 października przyjechała do Kociokwiku Kavka ze swoją Panią. Zdarza się jej być mało cierpliwą wobec innych kotów na swoim terytorium, więc, dla bezpieczeństwa Maleńtasów, Tola i Borek przeprowadzili się do Tymczasowego Domu Tymczasowego. Są tam rozpieszczane, rosną jak na drożdżach i energii mają aż je roznosi. Tola na przykład koniecznie chciała wczoraj pomóc cioci T. umalować sobie oczy. Bardzo, bardzo;-) Maluchy odwiedziła wczoraj Pani, do której mają docelowo trafić; potrzebne są jednak szczepienia, zatem kocie dzieci pomieszkają jeszcze trochę w owym TDT.




Pamiętacie Synów Anarchii? Zamieszkali w cudnym, troszczącym się o nich domu. Mają do dyspozycji trzech ludzi, spore mieszkanie i ogród. 





Sawa za to zamieszkała z kotem nieco od siebie starszym, z którym zaprzyjaźnia się powoli, ale od którego uczy się łobuzować. Choć znając Sawę i sławę czarnych kotów, zastanawiam się kto kogo uczy szaleństw;-)




Sara regularnie wizytuje bibliotekę zasługując w pełni na miano psa biblioterapeuty. Dzieci wypytują o różne rzeczy związane z psem i opieką nad nim, słuchają opowieści o malamucie tym z książki, i tym, którego mogą dotknąć. A później głaszczą, a Sara aż rozpływa się pod dotykiem dziecięcych rączek. Mamy zaproszenia już na dwa kolejne spotkania.





Kilka dni temu odwiedził nas Tymon. Wiecie... Czarne koty to jednak mają coś w sobie. Zeskoczył z rąk D. z czymś na kształt zniecierpliwienia (No, wreszcie mnie tu przyniosłaś), objął łapkami kufę Sary, otarł się o nią szybciutko i pobiegł zwiedzać. Zaczęli nawet lekko grandzić w Wojtkiem, a gdy Sara goniła ich, Tymon odwrócił się wyprowadzając cios w psie pyszczydło i pobiegł dalej. Wojtek był zauroczony młodym towarzyszem, bo starsze ciotki nie chcą się z nim ganiać i biedak cierpi.

Gusia uznała, że skoro przyjechała Pani, to chyba po to, żeby kot na niej leżał. Nie bacząc na posykiwania Kavki układa się na Mamie i zalega pomrukując cichutko. Kavka uznając ważność domowniczki nad gościem udaje, że nie jest wcale urażona i kładzie się na fotelu, który zajmuje z wyjątkową przyjemnością, by nie rzec rozkoszą, na kocim pyszczku. Obydwie, a wraz z nimi reszta stada, korzystają ze słonecznych i ciepłych dni, zasiadając na balkonie.

Nusia, kotka - nie oszukujmy się - doskonale wyposażona w tkankę grzejącą, tej jesieni miłością wielką zapałała do kosza na pranie stojącego nieopodal jedynego w domu włączonego grzejnika. Można powiedzieć, że do owego kosza obowiązuje kolejka, czy wręcz zapisy;-) Zazwyczaj zajmuje go Sisi, druga w kolejności jest Nusia, ale i Wojtkowi udało się tam przytulić na chwilkę.

Za to gdy przychodzi noc... Spod kocich ogonów wyciągam kołdrę, by móc się nią okryć tak jak lubię. Zasypiam ukołysana Nusiowym burczeniem i chrapaniem dobiegającym z psiego legowiska. A jeśli zdarzy mi się bezsen, to powrotu do marzeń sennych szukam z zwierzęcym rytmicznym oddychaniu.

Komentarze

Katedra1294 pisze…
To wyciąganie kołdry spod kocich ogonów znam bardzo dobrze ;)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj