Przejdź do głównej zawartości

Mikołaj Golachowski. Czochrałem antarktycznego słonia.


10 maja spotkałam Mikołaja Golachowskiego. Nie przypadkiem, rzecz jasna, a z powodu tego, że Autor przyjął biblioteczne zaproszenie do spotkania z Czytelnikami, a ja - będąc jeszcze przed lekturą książki, ale przeczuwając już, że to dobra książka - zarezerwowałam sobie możliwość moderowania spotkania. I choć, że wstydem przyznaję, że zachowywałam się nieco jak nadopiekuńcza kwoka, mam nadzieję, że Mikołaj Golachowski mi wybaczy:)

Czochrałem antarktycznego słonia to opowieść o zimniejszej stronie świata. O zimniejszej, ale przez to wcale nie mniej zachwycającej. Dla niektórych - tak jak dla Autora - wspanialszej niż cała reszta tego, gdzie można żyć i co zobaczyć. Mikołaj Golachowski, doktor ekologii zwierząt, opisuje zajmująco swoje doświadczanie przyrody Antarktyki. Przedstawia także sytuacje, w których człowiek staje wobec potęgi Natury i częstokroć - lekceważąc jej moc, w antropocentrycznym zadufaniu - okazuje się być niczym.

Jeśli czytaliście już książkę o czochraniu słoni, a nie mieliście okazji posłuchać opowieści Autora osobiście, koniecznie wybierzcie się na spotkanie. Tym, którzy książki nie czytali - rekomenduję to samo, z jeszcze większym entuzjazmem, uprzedzam jedynie, że podczas spotkań mogą padać pytania o treść książki. Zatem, chyba warto sięgnąć po spisaną historię, by później zasłuchać się w zajmujących opowieściach Mikołaja Golachowskiego dostępnego "na żywo".


Słuchając człowieka, który napisał: Jeszcze popołudniu byłem zwykłym śmiertelnikiem, ale teraz jestem nowym człowiekiem, bo spotkałem płetwala błękitnego [s. 167], myślałam o tym, jak wielkim szczęściem jest robienie w życiu tego, co nas pasjonuje. Oraz o tym, czemu, gdy szukałam niegdyś pomysłu na życie, nie przyszło mi do głowy, by zostać przyrodnikiem? Na szczęście, Mikołajowi Golachowskiemu przyszło, a o swoich zainteresowaniach/pracy potrafi znakomicie opowiadać. 

Cóż - czytajcie, a ja, o ile będzie jeszcze ku temu kiedyś sposobność, wybiorę się, by raz jeszcze słuchać historii o niedźwiedziach i słoniach. A za niedługo przedstawię Wam książki, które Mikołaj Golachowski adresuje do najmłodszych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj