Przejdź do głównej zawartości

O świętowaniu urodzin

 


Zajrzałam do archiwum i aż się zdumiałam - ostatni wpis urodzinowy popełniłam w 2018 roku. Dziś jestem zupełnie inną osobą niż wówczas i tym bardziej uważam, że blogostrona jest idealnym miejscem, by swoje 45 urodziny świętować w Waszym towarzystwie. 

Co się działo, czego doświadczyłam i czego się o sobie dowiedziałam w minionym roku?

Dokładnie rok temu przystąpiłam do rozwojowego wyzwania Fundacji Kobieta Niezależna. Brałam udział w poprzednim do końca września i widząc oszałamiające efekty i zmiany postanowiłam rozpocząć kolejne (trwa nabór na wyzwanie sezonu 2021/2022, zerknijcie). Zaczęłam też ćwiczyć z Joanną Kajsturą, w zaciszu domu, przy współudziale kotów;-) Jesień w pracy była bardzo gorącym okresem - mnóstwo spotkań autorskich online, realizacja projektów, które miały się odbyć wcześniej, ale z racji epidemii zostały przeniesione na później i spokojna, wyciszona końcówka roku. W górach sypnęło śniegiem, więc ku uciesze Amber, spacerowaliśmy po białych szlakach. Góry Sowie okazały się być tak samo urocze jak rok wcześniej i znaleźliśmy kolejne miejsce, które miło zapisało się we wspomnieniach.


Wśród różnorodnych szkoleń, w których zdecydowałam się uczestniczyć i książek sprzyjających rozwojowi, po które sięgnęłam, znalazłam wreszcie inspirację do zrobienia sobie testu Gallupa. I tak, rację mają ci twierdzący, że wyniki objaśniają nam nasze zachowania, pokazują je w pełniejszym świetle. Wiem, które z talentów mam niedojrzałe i nad którymi należy pracować. 

Koronawirus krążył to tu, to tam i choć długo udawało mi się uniknąć zarażenia, to kwiecień upłynął mi pod znakiem choroby i kwarantanny. Jeszcze 10 kwietnia realizowałam bieg w ramach akcji "Biegam z czysta przyjemnością", a już 12 - zasypiałam z wysoką temperaturą. Czas mojej choroby i izolacji domowników był okresem, w którym bardzo mocno polegaliśmy na znajomych i przyjaciołach - zjawiali się i zabierali Amber na spacery, każdego dnia - 4 razy dziennie. Bardzo Wam za to dziękuję, Mili!

Dwa tygodnie po wyzdrowieniu pojechałam w góry, by sprawdzić swoją kondycję i samopoczucie, świat księgarsko-biblioteczny został zarzucony imprezami targowymi, spotkaniami autorskimi i nowościami, a ja po pierwsze - umówiłam się na kilka spotkań z coachem, po drugie - spełniłam swoje marzenie. Na bieganie po Bieszczadach zapisałam się już pod koniec roku i z wielką przyjemnością 31 maja stanęłam na starcie Dychy na Jeleni Skok w Cisnej. Ależ to była przyjemność!

Czerwiec to jazdy na motocyklu, rowerze, długie spacery z psem i trzymanie kciuków za realizację marzeń bliskiej mi osoby. W lipcu wróciłam na szlak, cieszyłam się poranną kawą na balkonie, odwiedziłam Rabkę Zdrój, by pozachwycać się festiwalem, a wreszcie zabrałam Amber do pociągu i pojechałyśmy na Mazury, na kilka dni odpoczynku:-)

Powrót do domu rozpoczął niecierpliwe oczekiwanie (i etap ostatnich przygotowań) do spełnienia kolejnego marzenia. Więcej będę o nim jeszcze pisała, ale już teraz mogę wspomnieć, że 20 sierpnia, z plecakiem i przytroczonym do niego namiotem, wkroczyłam na czerwony szlak. Postanowiłam przejść Główny Szlak Beskidzki, najdłuższy (500 km) górski szlak w Polsce. I choć namiot odesłałam po dwóch dniach, to pomysłu by przespacerować się z Ustronia do Wołosatego nie porzuciłam. Do kropki wieńczącej szlak dotarłam po 19 dniach wędrówki. I to było takie piękne uczucie! Radość tym większa, że u mety czekał na mnie mój Człowiek i mój Pies :-)

W kolejny rok wkraczam dumna z dokonanych rzeczy, bogatsza o nowe doświadczenia, ze spełnionymi marzeniami, ale też kolejnymi do spełnienia. Wkraczam u boku bliskiego człowieka, w otoczeniu życzliwych osób, ze zwierzakami.

Dziękuję, że jesteście ze mną!

Komentarze

Anonimowy pisze…
Wszystkiego najlepszego ,cudowny wiek :)
Anonimowy pisze…
Świetny tekst. Ja mam masę celów i marzeń ale jednak muszę je zacząć przyciągać�� pozdrowienia
Beata Woźniak pisze…
Monia, to Ty jesteś w moim wieku, bo ja 45 miałam w sierpniu:) Wszystkiego co naj i wiele dobrego w tym kolejnym roku :) Dziękuję za wszelką życzliwość :)
pozdrawiam serdecznie
Pies w Swetrze pisze…
Wszystkiego najlepszego! Wiek zaiste najlepszy z możliwych :) Może dlatego, że również przeze mnie osiągnięty dwa lata temu. Jak kiedyś podsumowała to Hanna Bakuła, dla kobiety najlepszy, bo jeszcze nie szpetna, a już nie głupia :)
Jestem pod wrażeniem Twoich dokonań! Fantastyczne!
Monika Badowska pisze…
Beata,
Tobie też wszystkiego co najlepsze!

Pies w Swetrze,
cudny cytat z Bakuły;-) Pozdrawiam serdecznie!
Motylek pisze…
O! Jak miło Cię ZOBACZYć!
Spóźnione życzenia urodzinowe!

Pozdrawiam!
Motylek
Monika Badowska pisze…
Motylku,
dziękuję:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj