Przejdź do głównej zawartości

Ruta Sepetys, czyli słów kilka o "Szarych śniegach Syberii".


Prowincjonalna nauczycielka: Pani książka, „Szare śniegi Syberii”, pokazuje historię Litwy, która powszechnie nie jest znana.
Ruta Sepetys: W Polsce też ta cześć historii Litwy jest mało znana. Starałam się przedstawić, zwłaszcza amerykańskim czytelnikom, tę część historii Litwy, która często jest wciąż pomijana.

PN: Książka była kierowana przede wszystkim do młodych czytelników. Czy ma Pani głosy od starszych osób, które ją przeczytały i znajdują w niej historię podobną do historii własnej rodziny?
RS: Tak. Książka jest opublikowana w 43 krajach i przetłumaczona na 26 języków. W wielu krajach jest wydana jako książka adresowana do dorosłych, np. w Irlandii, Singapurze, Brazylii. Zaskakujące są informację o czytelnikach, którzy mają nawet 80 lat i podobała im się ta książka, chociaż wcześniej nie wyobrażałam sobie, że historia nastolatków mogłaby zainteresować dojrzałych czytelników. Książki, które opowiadają o ludzkich doświadczeniach mogą być interesujące dla każdego, trafiać do wszystkich czytelników. I kiedy tematem książki jest nadzieja, ciężkie przeżycia, przetrwanie w trudnych warunkach, książkę może przeczytać z zainteresowaniem czytelnik w każdym wieku, a  kiedy jest skupiona bardziej na aktualnych wydarzeniach albo na tym, co jest modne w danym momencie, rzeczywiście może to być książka dla młodszych czytelników.

PN: Które z opinii o książkach zaskoczyły Panią najbardziej?
RS: Najbardziej zaskakujące jest to, że każdy wydawca, z każdego kraju, zinterpretował książkę w zupełnie inny sposób. Np. we Włoszech jest to książka o miłości i przetrwaniu, we Francji o tożsamości, w Hiszpanii o patriotyzmie, a w Japonii o poświęceniu. To opinia czytelników determinuje to, o czym jest książka. Bo chociaż to ja napisałam tę książkę i wydawało mi się, że wiem o czym ona jest, to, gdy idę na spotkania z czytelnikami, dowiaduję się, że oni zupełnie inaczej niż ja rozumieją mój tekst, że inaczej go sobie zinterpretowali. Wielu ludzi, zainspirowanych moją książką, odnalazło jakąś cząstkę losów swojej rodziny. Dla przykładu: w książce opowiadam o niewielkim niemieckim mieście Bibra. Wybrałam to miasto, bo tam mieszkał mój ojciec po tym, gdy uciekł z Litwy. Dostałam wiele e-maili od ludzi, którzy interesowali się dlaczego wybrałam akurat to miasto, bo okazywało się, że członkowie rodziny moich czytelników byli w tym samym obozie, w którym przebywał mój ojciec. Kiedy zaczęłam pisać książkę nie znałam szczegółowo historii mojej rodziny i ich deportacji. Najbardziej niesamowite było, gdy zadzwonił do mnie czytelnik z Chicago i powiedział mi, że ma 9 listów i 6 zdjęć mojej rodziny z czasu, gdy przebywali na Syberii. W "Szarych śniegach Syberii” chciałam opowiedzieć po prostu historię o ówczesnej sytuacji na Litwie, ale spotkałam się z historią własnej rodziny i to jest piękne.

PN: Skoro Pani nie wiedziała zbyt wiele o historii własnej rodziny, to skąd pomysł, aby Pani bohaterka przeżyła deportację na Syberię?
RS: Zrobiłam bardzo szczegółowe badania do książki i przepytywałam wiele osób, które przeżyły obozy na Syberii, a które w tych obozach były jako nastolatkowi (teraz są już staruszkami). Moi rozmówcy opowiadali, że bez względu na to, czy byli w obozie, czy poza obozem, bycie nastolatkiem jest zawsze takie samo – z takimi samymi dramatami, przeżyciami, miłościami, rozterkami. Szczególną pomocą w badaniach służyła mi Irena i losy Liny są w dużej mierze oparte na przeżyciach Ireny.

PN: Czy odwiedziła Pani Syberię?
RS: Nie, jeszcze nie. Ale bardzo bym chciała. Na Litwie są organizowane wycieczki umożliwiające odwiedzenie cmentarzy, grobów swoich bliskich, którzy zmarli na Syberii. Mam nadzieję, że kiedyś wybiorę się w taką podróż.

PN: Pisze Pani o nadziei, tożsamości, patriotyzmie. Czy Pani zdaniem te wartości są potrzebne także współczesnym nastolatkom?
RS: Myślałam, że czytanie o Syberii nie będzie ciekawe dla młodych ludzi, zwłaszcza dla czytelników z Litwy, bo oni znają te historie od swoich rodziców i dziadków. Dlatego musiałam znaleźć coś, co będzie dla nich atrakcyjne, coś poza tą trudną historią, tak, żeby nie wydawało im się, że wiedza historyczna jest im na siłę wpychana. Ja, mając 15 lat, pewnie nie przeczytałabym tej książki. Zastanawiałabym się, czy są tam jakieś pocałunki, jeśli by były, to może… Nastolatki jednak czytają „Szare śniegi Syberii”. W 26 stanach USA książka jest naprawdę czytana, jest lekturą obowiązkową w szkole, obok „Dziennika Anny Frank”. Kiedy rok temu byłam w Gdyni na spotkaniu z czytelnikami w szkolnej bibliotece, to najbardziej zaskoczyło ich to, że uczniowie w Stanach Zjednoczonych w ogóle nie uczą się o Stalinie i komunizmie. Nie wiedzą nic na ten temat.. Jeżeli studiujesz historię na uniwersytecie, to tak, a poza tym – uczniowie po prostu nie wiedzą kim był Józef Stalin.

PN: Skupiają się na historii Ameryki?
RS: Nie, nie do końca. Wiedzą o Holokauście, II wojnie światowej, ale Józef Stalin jest zupełnie pomijany. Amerykanie nie rozumieją w pełni historii Polski, nie znają jej. Teraz w szkołach rozszerza się program i zaczyna się wprowadzać naukę o komunizmie. I dlatego moja książka jest lekturą obowiązkową; mam nadzieję, że pomoże w szerzeniu wiedzy historycznej tamtego okresu.

PN: Pani bohaterka wychowuje się w rodzinie świadomej politycznie i sama, mimo młodego wieku, ma wyraźne poglądy polityczne. Czy Pani zdaniem współczesne nastolatki interesują się polityką?
RS: To zależy do kraju w jakim dorastają. Na przykład - uczniowie, z którymi spotkałam się na Targach Książki w Berlinie, mają ogromną świadomość polityki i znają nawet nazwiska niektórych senatorów amerykańskich, których nie znają Amerykanie. USA, niestety, są raczej skoncentrowane na własnej historii. Moja trasa promocyjna tej książki trwa już 3 lata i czuję, że naprawdę jestem w stanie coś zrobić dla szerzenia wiedzy o zbrodniach komunizmu. Książka jest zupełnie czym innym niż film. Czytelnik współpracuje z autorem podczas czytania i tworzy, niejako odkrywa bohaterów. W filmie i telewizji ma się wszystko podane. A książka to wspólne dzieło czytelnika i pisarza. Powieści beletrystyczne są jakby otwarciem drzwi i zaproszeniem do środka. Tym, z czego można się czegoś nauczyć, są teksty źródłowe i pamiętniki, a także rozmowy z ludźmi, którzy coś przeżyli. Książka jest jedynie zaproszeniem.

PN: Pani bohaterka ma pasję – rysowanie, które w jakiś sposób ratuje jej życie. Czy współcześnie, Pani zdaniem,  też żyje się lepiej ludziom, którzy mają jakieś pasje?
RS: Tak, bo to daje nam możliwości widzenia różnych rzeczy z innej niż dotychczas perspektywy. Np. niektórych ludzi mogę znać dziesięć lat, ale dopiero gdy zobaczę ich rysunki albo coś innego, co stworzyli, zdaję sobie sprawę z tego, że tak naprawdę ich nie znałam. Sztuka pokazuje emocje i jest pewnego rodzaju memuarem, nie jest fikcją. Wydaje mi się, że nie jest to przypadek, że wielu utalentowanych artystów pochodzi z Polski. Ponieważ została im odebrana możliwość wypowiedzenia się politycznie, pozostała im wypowiedź przez sztukę. Mam nadzieję, że młodzi czytelnicy będą tworzyć.

PN: Od trzech lat promuje Pani swoją książkę. Co, z perspektywy czasu i wielu spotkań z czytelnikami, cieszy Panią, a co sprawia, że czuje się Pani zmęczona?
RS: Najbardziej cieszą mnie informacje od rodziców, którzy opowiadają, że ich dziecko po spotkaniu ze mną wraca do domu i mówi rodzicom, że muszą przeczytać „Szare śniegi Syberii”. Nie mogą w to uwierzyć, bo ich dziecko nie chciało wcześniej czytać książek, a teraz nagle oznajmia, że mają czytać o Stalinie. Cieszy mnie to, że tę książkę czytają całe rodziny. A to, co mnie czasem męczy, to to, że niektórzy ludzi uważają, iż powinniśmy zapomnieć o historii, nie rozpamiętywać jej. Ich zdaniem powinniśmy zacząć wszystko od nowa, bo historia jest trudna, przygnębiająca, a młodzi ludzie nie dadzą sobie z nią rady z jej ciężarem. Ja jednak wierzę w to, że młodzi ludzie, którzy przeczytają moją, książkę i znajdą w sobie współczucie dla bohaterów tamtych czasów, są w stanie zmienić historię i stworzyć coś wartościowego w przyszłości.

Jeśli będziecie jutro na Targach, idzcie na spotkanie z Rutą Sepetys. Warto!

Komentarze

natanna pisze…
Świetny wywiad. Z ogromnym zainteresowaniem czytałam odpowiedzi na Twoje pytanie, jakie dawała pisarka. Książka mnie zaintrygowała bardzo.

Scarlett pisze…
Bardzo interesujący wywiad! Nie słyszałam wcześniej o tej pisarce. Całkowicie zgadzam się z nią, że młodzież jest bardzo zaangażowana politycznie. Wystarczy spojrzeć na młodzieżowe organizacje.
Monika Badowska pisze…
Natanno,
dziękuję:-) Książka jest bardzo ciekawa, czytając ją i rozmawiając o niej z Autorką wciąż myślałam o "Dzienniku Helgi"; miałam wrażenie, że bohaterki obydwu książek mają podobną wrażliwość, choć doświadczasją zła od innych totalitaryzmów.
Monika Badowska pisze…
Scarlett,
:-) Mnie cieszy zaangażowanie polityczne młodych ludzi.
Paulina K. pisze…
Myślę, że by mi się spodobała ta pozycja.
JolaK pisze…
Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale mam na nią wielki apetyt:)
Agnes pisze…
Byłam na tym spotkaniu. Warto było.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj