Przejdź do głównej zawartości

Niedzielnik nr 21


Cierpię na komputerowstręt. Czytam, spaceruję, oglądam, rozmawiam, kontempluję, a komputer leży odłogiem. Okazuje się zatem, co mnie cieszy, że nie jestem tak uzależniona jak myślałam, ale też jasnym staje się, iż prowadzenie bloga przy niechęci do komputera jest awykonalne. Będę walczyć z komputerowstrętem, bo za bardzo lubię swoje blogi, a jeszcze bardziej tych, którzy odwiedzają tworzone przeze mnie kawałki wirtualnej przestrzeni.

Skutkiem wstrętu do komputera jest rosnący stos książek już przeczytanych (1) i czekających na przedstawienie:
(1) Szamankę jeszcze czytam, ale zaraz skończę.

*   *   *

Pamiętacie recenzowany przeze mnie "Baśniobór"? Otrzymałam wiadomość, że kupując tę książkę w określonych sklepach można wziąć udział w konkursie. Szczegóły znajdziecie TU.

*   *   *

Czwartkową podróż do Wrocławia uprzyjemniałam sobie lekturą najnowszej książki Wiktora Hagena. Już teraz - zanim zmobilizuje się do jej opisania - szepczę, że warto. 
We Wrocławiu miałam okazję mile porozmawiać z Agnieszką (serdecznie pozdrawiam), poznać Adę (do kolejnego zobaczenia) oraz odwiedzić Dedalusa, z którego wyniosłam:

*   *   *

Wczoraj podczas spaceru trafiliśmy w miejsce, w którym świętowano dni nieodległej dzielnicy. Posłuchaliśmy śpiewów, popatrzyliśmy na tańce i dostrzegliśmy stoisko kiermaszowe miejskiej biblioteki. Hm... Zdaje się, że nie umiemy pójść gdziekolwiek, żeby nie przynieść stamtąd książek (od chwili kiedy w parku otworzono księgarenkę to już zupełnie nie umiemy). No i za 12 zł kupiliśmy:

*   *   *
Ostatnio zapadłam na jeszcze jedno - maniakalnie przyrządzam chłodniki. Po wczorajszych odwiedzinach targowiska, po których to odwiedzinach przytargaliśmy do domu mnóstwo świeżych warzyw na obiad był chłodnik z botwinki. Z rzodkiewką, ogórkami, młodym czosnkiem, koperkiem...

*   *   *
Obiecuję Wam, a przez to i sobie, recenzje książek ilustrowanych przez Olgę Reszelską, rozważania na temat product placement w polskiej literaturze oraz nieco magii. Teraz idę na spacer:-)

Komentarze

Visell pisze…
Komputerowstręt mnie wprawdzie nie dopada, jednakże przez wakacje staram się to medium ograniczać. Przy pisaniu bloga się nie da opuścić na długo.
sabinka.t1 pisze…
mmmm botwinka, uwielbiam, też robiłam ostatnio :)
Ciekawa jestem opinii Sklepiku, czekam więc na nią z niecierpliwością :)
natula pisze…
Uwielbiam chłodnik z botwinki, jak mszyca opuści moje warzywko to też taki sobie zmajstruję :-). Niezłe stosisko przerobiłaś, ja staram się pisac na bierząco chociaż dwie ksiązki do recenzowania leżą i chyba już są przeterminowane ;-)

Komputerowstret mnie nie łapie, żyję w zgodzie z naturą i techniką, trochę tego, trochę tamtego i tak czas leci .....miłej niedzieli.
Unknown pisze…
Komputerowstręt szkoda że mnie nie dotyka, mógłbym wówczas więcej czytać:)
Oj ja tez mogłabym zapaść na komputerowstręt ...:) wiecej czasu na czytanie bym miała.
Molioo pisze…
Ja czekam na recenzję Szamanki:)
I przyznać muszę że z komputerem trochę czasu jednak spędzam. Gratuluję zakupu nowych książek :)
Pozdrawiam
Klaudyna Maciąg pisze…
Lubię gotować, lubię zupy, ale nie próbowałam jeszcze nigdy chłodnika! Wygląda naprawdę apetycznie, chociaż wciąż ciężko jest mi sobie wyobrazić, że nie jest na ciepło... :)))

Udane zakupy, widzę, poczyniłaś. Zazdroszczę! Ja na razie muszę dłuuugo wstrzymywać od zakupów, przez co aż zazdrośnie na cudze stosy spoglądam.

Swoją drogą mam nadzieję, że kiedy wrócę znad morza, też będę mogła pokazać pokaźne stosiko książek czekających na recenzję. Prawie 30 godzin w pociągu - kilka książek można w tym czasie przeczytać.
Nyx pisze…
Matkooo, ale bym zjadła takiego chłodnika.... Aż chyba sobie zrobię.
Pisany inaczej pisze…
Książek nigdy za dużo :-)
Kinga pisze…
zrobiłam się głodna! Pysznie ten chłodnik wygląda zapewne też tak smakuje.
No i stosów gratuluję, czekam na recenzje, zwłaszcza książki "Sklepik z niespodzianką - Bogusia" :)
Monika Badowska pisze…
Visell,
nie da się - tym bardziej, że szybko czytam i jeśli za długo będę czekała z przekazaniem relacji o książce to urosnie mi za duży stos;-)

Sabinko,
pyszne prawda? Ty już chyba też czytałaś, prawda?

Natula,
;-) Miłego niedzielnego wieczoru:-)

Dr Kohutek, Z głową w książce,
:-D

Molioo,
"Szamanka" przeczytana:-)

Futbolowa,
spróbuj - naprawdę pyszny. Robię go na bazie jogurtu zwanego greckim;-) Nad polskie morze jedziesz? Tyle godzin...

Nyx,
zrobiłam wielki garnek, żeby było na dłużej:-)

PisanyInaczej,
pewnie, że nie:-) Zawsze można dokupić półki lub nadstawki;-)

Kinga,
:-) Co do "Sklepiku" - mam mieszane uczucia. Ake o tym szerzej w recenzji.
jotvelzet pisze…
Zjadłabym sobie taki chłodnik i to bardzo, bardzo. Przyjemny stos. Ja odkąd mam dodatkowe zajęcia raczej też mało kiedy korzystam z komputera.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj