Przejdź do głównej zawartości

Jeffrey Eugenides. Intryga małżeńska. / Zaproszenie do blogowej zabawy


Wydane przez
Wydawnictwo Znak

Pewnie nie sięgnęłabym po książkę "Intryga małżeńska", gdyby nie recenzja Padmy. Zaintrygowana, choć wciąż z duża dawką ostrożności, otworzyłam powieść i trafiłam na słowa:
Kurs "literatura amerykańska 450A - Hawthworne i James" przepełniały Madeleine nadzieją na wiele grzesznych godzin w łóżku całkiem jak Olivię włożenie spódnicy z lycry  i skórzanej kurtki przed wyprawą do Danceterii. Już w dzieciństwie w domu w Prettybrock Madeleine wkraczała do biblioteki, gdzie półki z książkami wznosiły się wyżej niż mogła sięgnąć (...) Madeleine doskonale wiedziała, gdzie co stoi. Regały przy kominku mieściły ulubione Altona, biografie amerykańskich prezydentów i brytyjskich premierów, wspomnienia awanturniczych sekretarzy stanu, powieści o żegludze morskiej i szpiegach Williama F. Buckleya juniora. [s.32]
Madeleine trafia na studia, bo lubiła czytać. Wędrując po literackich ścieżkach - czy to powieści wiktoriańskich, czy esejach  dekonstruktywistów - dziewczyna odczuwa konieczność życia rzeczywistego, życia pomiędzy ludźmi, dokładniej rzecz ujmując - wśród mężczyzn. Jej próby są średnio udane, choć ostatecznie w jej otoczeniu pojawia się dwóch wiele znaczących dla niej młodych ludzi. Zarówno z Mitchellem i Leonardem łączą ją emocje nie zawsze łatwe do nazwania, dziewczyna balansuje między obydwoma znajomościami, związkami i w pewnie sposób ocenia siebie przez pryzmat obydwu mężczyzn. Każdy z nich próbuje na własny sposób jednocześnie być interesującym i stwarzać wrażenie osoby lekceważącej opinie innych, osoby funkcjonującej niezależnie od jakichkolwiek więzów, emocji, uzależnień.

Moje obawy wiązały się z bohaterami i czasem w jakim dojrzewają. Dwudziestoletni Amerykanie stający wobec wyzwań życiowych w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, pragnęli stawiać wyraźna granicę między modami społecznymi z lat wcześniejszych, robili wszystko, by podkreślić wyjątkowość swojego pokolenia i pokazywać, że tylko oni mogą sprostać nowym trendom, wymaganiom nowoczesności, także tym ujawniającymi się w literaturze. Obawy jednak ustąpiły błyskawicznie - "Intrygę małżeńską" czyta się nadzwyczajnie dobrze, a jej bohaterowie rozbudzają czytelnicze emocje.

Na koniec cytat zapraszający do zabawy:
Krótko mówiąc, była to (...) kolekcja tylko na pozór przypadkowo dobranych tekstów, których tematyka powoli się zawężała jak test osobowości tak wyrafinowany, że nie da się oszukiwać, przewidując implikacje poszczególnych pytań, i pogubiwszy się, można zrobić tylko jedno – wyjawić całą prawdę. A potem czekasz na wynik, licząc na coś w rodzaju „artystyczna dusza” lub „pasjonatka”, uznając, że pogodzisz się z „wrażliwa”, w głębi ducha obawiając się „egocentryczki” i „nudziary”, w końcu jednak poznajesz werdykt, który jest niejednoznaczny i sprawia, że myślisz o nim różnie w zależności od dnia, godziny lub aktualnego chłopaka: „niepoprawna romantyczka”. [ss. 11-12]

*   *   *

Z inspiracji książką i zachęty Wydawnictwa Znak chcę Was zaprosić do zabawy. Dla uporządkowania spisałam w punktach etapy tejże:

1) Zamieszczenie na swoim blogu notatki zawierającej fotografię własnej biblioteczki wraz z komentarzem informującym o tym, jak książki określają ich właściciela. Znak rozpoznawczy tego, że notatka stanowi element zabawy jest zdjęcie okładki książki "Intryga małżeńska" umieszczone przy notce.
2) Dodanie w komentarzu pod powyższą notatką linku do swojego postu.
3) Czekanie do 10 kwietnia, kiedy to nastąpi rozstrzygnięcie zabawy.
4) Niespodzianki dla 3 osób biorących udział w zabawie przygotowuje Wydawnictwo Znak.

*   *   *

Co mówi o mnie moja biblioteczka? Co na podstawie książek zgromadzonych w naszym domu może powiedzieć ktoś, kto odwiedza nas po raz pierwszy? Niemalże spodziewaną reakcją jest zdumienie. I komentarze różne, różniaste, czasami wzmocnione słowem określanym jako niecenzuralne. A co na podstawie zgromadzonych na półkach książek można sądzić o nas - czytelnikach tychże książek?


Półka, na której gromadzę książki podróżnicze. Podróże opisywane w nich wiodą wędrowca, ale i czytelnika, w najróżniejsze strony świata. Są miasta, busz, czy syberyjska tajga. Jest podróż dookoła świata, po japońskich wyspach, czy mazurskich jeziorach. Są podróże, ale i zwierzęta.


Półki z książkami Agathy Christie i Joanny Chmielewskiej (z niewielkim dodatkiem Dr Dolittle - znów zwierzęta) to zaspokojenie potrzeby zagadki, tajemnicy, dreszczu emocji i dobrej zabawy. 


Dwie półki wypełnione książkami o zwierzętach (te leżące leżą głównie dlatego, że muszę je mieć na widoku) są naturalną konsekwencją tego, jak żyję. W towarzystwie zwierząt, wegeteriańsko (tu mam wciąż dylematy etyczne skłaniające do weganizmu), zaczytana. Idealne połączenie, prawda?


Tu misz-masz, ale ulubiony. Czyli Aleksander McCall Smith, Mika Waltari, Majgul Axelsson, Honoriusz Balzak i nieco innych nazwisk. Trochę nowego, więcej starszego; nieco powiewa skandynawskim chłodem, czuć klimat wiktoriańskiej Anglii i botswańskiej przestrzeni. Po prostu - książki do lubienia.


Polska fantastyka. Inna stoi gdzie indziej i jest jej znacznie mniej. Fantastyka tworzona przez Polaków ma specyficzny klimat w narracji.


To półka "na wszelki wypadek". Wiem, że do niektórych z tych książek pewnie nie zajrzę powtórnie  ale miło jest mi mieć świadomość, że mam je na półce. Ów wszelki wypadek ma jeszcze drugie oblicze - czasami zdarza mi się moderować spotkania autorów z czytelnikami i wolę mieć pod książkę kogoś z kim mam rozmawiać.


Podobnie z książkami zapełniającymi półki na poniższym zdjęciu. Choć są takie, które czytałam już więcej niż raz i pewnie czytać będę ponownie.


Niewielka objętościowo półka zawiera wielkie jakościowo książki. Małgorzata Szejnert i Edward Stachura - totalnie inna literatura, ale mnie jakoś do siebie pasują. Podróże i poezja? Baczne obserwacje życiowe?


Te książki zajmowały kiedyś górna półkę. Były codzienne, często używane, niezbędne do tego, by zapewnić uczniom atrakcyjnie spędzony czas nauki. Dziś stoją znacznie niżej. Ale stoją. Któż wie kiedy znów się przydadzą...

Półki baza, półki podstawa. Bo czymże by było życie bez filozofii, nauki i wiary w Najwyższego?


I tyle... To nie wszystkie półki, ale te, które moim zdaniem są najbardziej charakterystyczne. Lub - jeśli tak wolicie - te, które chciałam pokazać z pełną świadomością tego, co z nich można wyczytać;-) A co Wasze książki mówią o Was? Zapraszam do zabawy.

Komentarze

zakurzona pisze…
http://jutrofutro.blogspot.com/2013/03/przesuwam-starosc-w-do-zasaniam-kotem.html
Unknown pisze…
Ta książka leży u mnie na półce już od miesiąca! Naprawdę mnie zaciekawiłaś i chyba muszę do niej zajrzeć! :))
Klaudia pisze…
Piękna kolekcja!
Amparo pisze…
Zakurzona mnie zainspirowała do bibliotecznego ekshibicjonizmu:
http://szczur-torebkowy.blogspot.com/2013/04/co-mowi-o-mnie-moja-biblioteczka.html
Monika Badowska pisze…
Dziękuję za udział w zabawie:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj