Przejdź do głównej zawartości

Współczesna psychologia mediów. Nowe problemy i perspektywy badawcze. Red. A. Ogonowska, G. Ptaszek.


Wydane przez
Oficynę Wydawniczą Impuls

Zacznę od fragmentu „Wstępu”, w którym to fragmencie Agnieszka Ogonowska i Grzegorz Ptaszek, idąc za tezą Pameli Rutledge, piszą:
Przestaliśmy żyć w epoce informacji, a zaczęliśmy żyć w epoce zaangażowania (engagement). Nie potrzebujemy już tylko dostępu do informacji i wiedzy, nowe media i technologie przestały nam służyć jedynie do komunikowania się z innymi, lecz stały się ważnym elementem naszego życiowego doświadczenia, którego istotą jest tworzenie silnej, emocjonalnej więzi człowieka z różnymi produktami kultury masowej, w tym przekazami medialnymi czy urządzeniami. [s. 7]
Dla mnie kluczowym sformułowaniem jest tu „zaangażowanie”. Oto w roku 2010 na uniwersytecie w Maryland w USA przeprowadzono doświadczenie, któremu poddało się dwustu studentów dziennikarstwa. Rzecz polegała na tym, że studenci przez dobę mieli powstrzymać się od korzystania z jakichkolwiek mediów. Jak już się powstrzymali, to opisali swoje wrażenia. Jeden ze studentów napisał tak:
Chociaż na początku dnia czułem sie świetnie, pod wieczór zaobserwowałem zmianę nastroju. Zacząłem czuć się samotnie, odosobniony. Dzwoniono do mnie kilka razy, a ja nie mogłem odebrać. [s. 14]
Grzegorz Ptaszek, który opisuje to badanie stwierdza, że studenci, o ile jeszcze dawali sobie radę bez dostępu do telewizji i gazet, o tyle nie wyobrażali sobie życia bez smartfona. To przywiązanie do najnowszych mediów dotyczy nie tylko studentów; spróbujcie wyobrazić sobie swoje 24 godziny bez telewizji, radia, Netu i telefonu, przy czym nie chodzi o takie 24 godziny, w czasie których będziecie na przykład zdobywać alpejski szczyt, ale o zwyczajną dobę spędzoną w domu. Co można przez 24 godziny robić w domu, kiedy nie ma się dostępu do żadnych mediów? Ja parę godzin pospałabym, może zrobiłabym pranie, poszłabym na długi spacer z psem, a przez resztę czasu czytałabym. Ja jednak umiem i lubię czytać godzinami, ale przecież wielu ludzi po prostu nie umie. Mariusz Makowski, opierając się na tezach Gary’ego Smalla, pisze:
Wielu ludzi spędza codziennie średnio osiem i pół godziny przed komputerem, telewizorem albo z tabletem czy smartfonem. Mózg, będąc organem plastycznym, adaptuje się do tego trybu życia. Wykonywanie wielu czynności naraz (preferencja wykorzystania zasobów uwagi podzielnej) skutkuje trudnością z dłuższym skoncentrowaniem się na jednej czynności. [s. 81]
Po takim dictum można dojść do wniosku, że nowe media są niebezpieczne, bowiem umiejętność koncentrowania się na jednym działaniu, często żmudnym, jest nieoceniona. I owszem – nowe media bywają niebezpieczne, przy czym owo niebezpieczeństwo ma swoje źródła w ludziach. Agnieszka Ogonowska pisze o kompetencjach medialnych i informacyjnych, które są nowym typem kompetencji cywilizacyjnych. Są to kompetencje niezbędne do tego stopnia, że pojawiło się już zagrożenie wykluczeniem cyfrowym. Ci, którzy z rozmaitych powodów nie mają stosownych kompetencji medialnych oraz informacyjnych, spychani są na margines życia społecznego, mają zawężony obraz świata, w konsekwencji czego zawężone jest ich, jak to ujmuje Ogonowska, spektrum egzystencjalnych wyborów. [s. 36]

Media mogą być i bywają niebezpieczne, z czego wielu ludzi zdaje sobie sprawę, lecz zamiast korzystać z najnowszych mediów z pożytkiem, niektórzy ludzie unikają najnowszych mediów. Ta technofobia jest jedną z przyczyn braku kompetencji medialnych i informacyjnych, a o innych przyczynach to już poczytajcie sobie sami.

Autorami tekstów tego tomu są przede wszystkim psychologowie różnych specjalności, ale teksty nie są osadzone jedynie w kontekście psychologii; mamy tu mnóstwo danych pochodzących z badań naukowych, a także wiele ciekawych opisów mediów, w tym opisów dotyczących historii. Weźmy cytat z książki „The psychology of radio” opublikowanej w roku 1935, której to książki autorami są psychologowie Gordon Allport i Hadley Cantril:
Radio prawdopodobnie jest naszym głównym bastionem społecznej solidarności. Chroni nas przed szkodliwym wpływem i wzmacnia więzi społeczne. (…) Nie ma wątpliwości, że zaletami radia są zmniejszanie skutków i możliwości zapobiegania rozłamom. [s. 17]
Czy dzisiaj radio nadal jest takim bastionem, o ile w ogóle kiedykolwiek było? A może dzisiaj takim bastionem jest inne medium? Czy mamy w ogóle taki bastion?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj