Przejdź do głównej zawartości

Po(niedzielnik) nr 73


Zaledwie tydzień temu wróciłam z urlopu. Dotychczas, przez kilka lat, wyjeżdżałam by wypocząć w czerwcu, wrześniu, czy nawet w listopadzie. Ten rok był inny, wypoczynek doskonały, a powrót na Śląsk wyjątkowo trudny.

Czas urlopu był gwarny, ludny, radosny i rodzinny. Było nas dużo, a nam ludziom towarzyszyły cztery koty, pies i królik. Oraz - niezliczone osobniki rodu żabiego, ślimaczego, jaszczurczego, owadziego i (jak sądzę) mysiego.
Post udostępniony przez prowincjonalna nauczycielka (@prowincjonalna_nauczycielka)
Sisi i Nusia, z początku dość ostrożne, z każdym dniem odważniej wizytowały dostępną przestrzeń. Widziałam nawet Nusię polującą w wysokich trawach :)

Gdy nie byliśmy w domu, byliśmy na plaży (woda! ryby! woda! słońce!) i w lesie (grzyby!) 
w przepięknej posiadłości (konie! świnki wietnamskie! kozy! króliki! kury! owce!)
Post udostępniony przez prowincjonalna nauczycielka (@prowincjonalna_nauczycielka)
lub na spacerze pośród pól i wód.
Post udostępniony przez prowincjonalna nauczycielka (@prowincjonalna_nauczycielka)


Znaleźliśmy czas na przepyszne lody, maliny rwane prosto z krzaka, lepienie z gliny, bitwę na wodne balony, spacery z psem, pływanie po zmroku, wspólne z radiem i sobą wzajemnie śpiewanie po drodze, spokojne picie kawy i soku na huśtawce pod domem, na gruszki z drzewa, ćwiczenie słówek po angielsku, przemeblowanie domu i wiele, wiele innych rzeczy, które robione razem sprawiały nam ogrom frajdy.

Zderzenie dwóch przestrzeni: szumu wiatru, wieczornej ciszy, domowego gwaru i codziennego obcowania z przyrodą w jej pełnej krasie i bogactwie oraz życia wielkomiejskiego wśród obcych ludzi, stechnizowanych dźwięków i przyrody przyprószonej kurzem, przytłumionej hałasem, okazało się być dla mnie motywacją do refleksji nad tym jak żyję, jak chciałabym żyć i jaki mam wpływ na swoje życie.

Nie każda sytuacja w jakiej się znajdujemy, jest zgodna z naszymi pragnieniami i oczekiwaniami. Każda jednak daje nam coś, czego być może sobie nie uświadamiamy - wybór. To ode mnie zależy czy wstanę rano i pójdę pobiegać lub czy wtulę się w miękki brzuch kota i poczytam popijając kawę. Ode mnie - czy zjem czekoladę z krowiego mleka lub użyję kremu testowanego na zwierzętach, bo przecież mogę wybrać wegańskie odpowiedniki. Ode mnie zależy czy i jak pokażę moim bliskim, że są dla mnie ważni - napiszę, zadzwonię, przytulę, pomyślę o nich planując swój dzień. 

Wszystko co nas w życiu spotyka stawia nas przed wyborem. Od chwili, w której otwieramy oczy, aż do zakończenia dnia. Wybieramy to, jak się zachowamy, jak będziemy wyglądali, co zjemy, jakie wartości uznamy za istotne dla siebie, jakich ludzi będziemy cenili i w jaki sposób powiemy im o tym, że są dla nas ważni. Czasami wybieramy łatwiejsze, czasami wolimy dokonać wyboru, który zawiedzie nas na ścieżkę z wyrzeczeniami i zadaniami dla nas niełatwymi. Ale to nasz wybór, nasze wyboru konsekwencje i nasze się z nimi zmierzenie. 

Zastanówcie się czasami nad tym co wybieracie. Świat staje się dzięki temu wyrazistszy, a my bardziej świadomi.
Post udostępniony przez prowincjonalna nauczycielka (@prowincjonalna_nauczycielka)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj