Przejdź do głównej zawartości

Roczny Roch, czyli prawie przegapione urodziny

 


W sierpniu tamtego roku trafił do Kociokwika Roch. Mały, szczurkowaty i wypłoszowaty. Miał trzy miesiące, które przeżył na terenie kuźni przemysłowej. Skoro w sierpniu miał już kwartał życia za sobą, to znaczy, ze w maju przypadają jego urodziny, prawda?

Dziś jest szczupły, długołapy, wiecznie głody i dysponuje potężnymi zasobami energii. Uwielbiam czuć jego sprężyste ciałko zwinięte w kłębek tuż przy moich plecach. Gdy się kręcę w nocy, podnosi się, przeczekuje i układa ponownie. Budzi się wraz ze mną i od razu biegnie do kuchni. Siada na ekspresie do kawy, wtula we wciąż jeszcze ciepłą rurkę pionu grzewczego i czeka. Gdy wyciągam miski porzuca pozę zblazowanego kota i wskakuje między nie nijak nie rozumiejąc, że im bardziej mi przeszkadza, tym bardziej opóźnia napełnianie misek.

Przez rok wiele się nauczył. Cudnie było obserwować jak naśladuje starsze koty i robi dokładnie to, co one. Owszem - zdarza mu się robić to, czego one nie, ale to chyba podpowiada mu jego dziecięco-młodzieżowa fantazja. Jako jedyny w domu zaczepiał się czterema łapami na makramowej osłonce doniczki i bujał się wraz z kwiatkiem pod samym sufitem. Układa się wokół słupka na drapaku i robiąc z siebie kółko, łapie własny ogon. Jednak czynnością, która zdumiała nas najbardziej, okazało się być stawanie dwoma łapkami na krawędzi telewizora po to, by sięgnąć do wskazówek zegara - przesuwaj je lub odginać jak tylko się da.

Jada kukurydzę, oliwki, ciamka z zadowoleniem masło orzechowe i żółtko. To oczywiście okazjonalnie, bo jednak podstawą żywienia jest karma przeznaczona dla kotów ;-) Tu nie grymasi - czy puszka mięsna, czy rybia, sama ryba, czy suche - zjada grzecznie i już nawet wie, że nie wolno iść wyjadać z cudzej miski, gdy się opróżni swoją najszybciej.

Rozczula mnie, gdy podchodzi do wyspacerowanej Amber i obwąchuje ją delikatnie i uważnie zbierając z niej zapachy łąki, czy lasu. Nauczył się już jak duży musi być sus, aby przeskoczyć nad nią w drodze na balkon i tylko czasami w czasie szalonych gonitw po domu zapomina, że nie wolno biegać po psie.

Cieszę się, że z nami został:-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj