Przejdź do głównej zawartości

Monica Ali. Brick Lane.

To opowieść o kobietach. O matce, ciotce żyjących w pamięci Nazneen, głównej bohaterki, o jej siostrze Hasinie, koleżankach i przyjaciółkach. O społeczeństwie, w którym kobieta jest "wydawana" za mąż, w którym nie ma potrzeby, by uczyła się języka kraju, w którym mieszka i w którym praca kobiety poza domem ściąga hańbę na jej męża.
Nazneen mieszka wraz z mężem Chanu w Londynie. On pracuje w radzie dzielnicowej, a ona podczas jego nieobecności jest w domu. Czasami odwiedza koleżanki mieszkające tuż obok, gdyż wychodzenie do nich nie jest traktowane jak opuszczanie domu i można jej na to pozwolić. Nazneen brzydzi się swoim mężem, ale jest posłuszną żoną. Nie potrafi inaczej. Rodzi syna,potem dwie córki.
Shahana i Bibi, córki Nazneen i Chanu, są inne niż ich rodzice. Szczególnie pierwsza z nich chce być taka jak jej angielskie koleżanki, chce móc się ubierać jak one, chce być nowoczesna i wolna. Nienawidzi ojca zamykającego je w kokonie obyczajów, nakazów nic dla niej nie wartych.
Nazneen jest kobietą wypełnioną myślami. Poznajemy ją przez właśnie poprzez myśli. Jej siostrę - przez listy. Hasina zakochała się i uciekła z domu rodzinnego. Nazneen poddała się woli rodziców. Każda z nich przeżywa w inny sposób swoje życie. Hasina wciąż ucieka, jakby swoja pierwszą ucieczka oderwała sie od ziemi i nie mogła nigdzie znaleźć oparcia. Nazneen milczy, myśli, poddaje się woli męża, by wreszcie poczuć się silną i zapragnąć stanowić o sobie. Kobiety wokół niej pomagają spełnić jej marzenia.
"Nazneen poprawiła chustkę. Miała świadomość, że jest obserwowana. Wszystko co robiła, od dnia urodzin, było rejestrowane. Czasami jej się wydawało, że ich dostrzega kątem oka. Swoich dwóch aniołów, którzy rejestrowali każdy uczynek i myśl, dobrą i złą, na potrzeby Dnia Sądu. Uzmysłowiła sobie, że na tej ulicy roi się od aniołów, i aż zatkało ją z wrażenia. Na każdą osobę przypadały dwa anioły i powietrze było od nich gęste. Szła z oczami utkwionymi we własnych stopach i czuła, że jej głowa przepycha się przez gąszcz skrzydeł. (...) Po raz pierwszy w życiu usłyszała trzepot tysięcy anielskich skrzydeł i nogi odmówiły jej posłuszeństwa."

* * *
Komentarze:
inblanco
2007/11/10 16:33:45
Tworzenie tego typu gett jest przerażające. Ale to ich mieszkańcy sami się na to decydują, prawda? Chociaż, czy Nazneen miała na cokolwiek wpływ?

Takie wyobcowanie jest naprawdę groźne. Czy to prawda, że wszyscy imigranci, którzy osiedli w Holandii muszą wykazać się znajomością języka holenderskiego? Nie wiem, czy czytałam tylko o projekcie czy już o wprowadzonej zasadzie. Moim zdaniem, to powinien być obowiązek.
Z drugiej strony, walka o asymilację może prowadzić do nadużyć. Ja tak oceniam sytuację we francuskiej szkole, gdzie zabrania się noszenia ostentacyjnie symboli religijnych, czyli np. krzyżyka na szyi czy tradycyjnych nakryć głowy. I o ile brak krzyżyka nie jest dla katolika grzechem, to już brak chusty staje się dużym problemem.

Zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki.
Pzdr
prowincjonalna_nauczycielka
2007/11/10 17:16:02
Cieszę się i czekam na Twoją recenzję:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj