Przejdź do głównej zawartości

G.M. Gilbert. Dziennik norymberski.


Wydane przez
Wydawnictwo Świat Książki


Tytuł książki wiernie oddaje to, czym książka jest; ta książka to dziennik prowadzony przez Gustave’a Marka Gilberta, który podczas procesu norymberskiego był więziennym psychologiem.

Gilbert miał codzienny, możliwie najbliższy, kontakt ze wszystkimi oskarżonymi. Rozmawiał z nimi w sali sądowej, w stołówce i w celach. Wszystkie te rozmowy zapisywał i z tych zapisków powstała książka.

"Dziennik norymberski" Gilberta,  to, w pewnym sensie,  książka podobna do „Z zimną krwią” Trumana Capote’go. Podkreślam – w pewnym sensie. Chodzi o to, że tak Gilbert, jak Capote, opisują prawdziwe wydarzenia i dają portrety zbrodniarzy. Czy te portrety są ważne? Portrety naszkicowane przez Capote’go i Gilberta – czy one są ważne? Moim zdaniem tak, są ważne.

W recenzji zamieszczonej na okładce Michał Nogaś pisze:
Gilbert kreśli portrety nazistowskich zbrodniarzy, sądzonych w Norymberdze. Przez kilka miesięcy obcuje ze Złem w najczystszej postaci.
I tak się zastanawiam, czy Gilbert rzeczywiście obcuje ze Złem w najczystszej postaci. Moim zdaniem nie jest tak, jak utrzymuje Nogaś; moim zdaniem Gilbert nie obcuje ze Złem, tylko z ludźmi – z Göringiem, Hessem, Jodlem, Ribbentropem i pozostałymi oskarżonymi. Czy ci ludzie byli Złem w najczystszej postaci? Po mojemu nie, tu żadnej nadzwyczajnej metafizyki nie trzeba; to byli po prostu ludzie.

Hans Frank, generalny gubernator okupowanych terytoriów Polski, w oświadczeniu z 3 października 1939 roku tak opisał swoją wizje polityki wobec Polski:
Polska powinna być traktowana jako kolonia; Polacy staną się niewolnikami Wielkoniemieckiej Rzeszy (s. 498)
A później, przez kilka lat, zrobił to, co zrobił, a jeszcze później, jak sam twierdził, nawrócił się na katolicyzm. No i tak mówił do Gilberta:
Tak, wiele rzeczy stało się dla mnie jasnych w samotności tej celi. Proces nie odbywa się ani tu, ani tam, ale cóż to za spektakl ironii losu i sprawiedliwości bożej! Wie pan, tu odbywa się kara boska, która jest znacznie bardziej niszczycielska w swojej ironii niż jakakolwiek kara dotąd wymyślona przez człowieka! Hitler reprezentował na ziemi zło i uznawał, że nie ma władzy większej niż jego własna. Bóg obserwował tę bandę bezbożników nadymających się swoją żałosną władzą, a potem, w lekceważeniu i rozbawieniu, po prostu strącił ich na bok. Powiadam panu, lekceważący śmiech Boga jest straszliwszy niż jakakolwiek ludzka żądzą zemsty! (s. 30)

Lekceważący śmiech Boga jest straszliwszy niż jakakolwiek ludzka żądzą zemsty! Mocne zdanie. Aż strach pomyśleć, że Bóg może się śmiać w sposób lekceważący. Nie wiem, czy może. I bardzo możliwe, że Frank nie miał zielonego pojęcia o Bogu, ale to nie jest istotne. Istotne jest to, że Frank, jak się wydaje, dużo wiedział o ludziach. Tak mi się wydaje – że wiedział.

Komentarze

O kurcze, dobrze, że mi przypomniałaś o tej książce, bo mam ją na półce i o niej kompletnie zapomniałam.
Monika Badowska pisze…
Agato,
to trudna lektura, ale warta uwagi.
natanna pisze…
Masz rację, to nie zło było to byli ludzie, chociaż trudno ich ludźmi nazwać.

Mocne zdanie i kontrowersyjne bardzo.Chyba każdy z nas zastanawia się, jak ludzie, którzy mają na sumieniu niewyobrażalne zbrodnie na ludzkości będą potraktowani w dniu sądu ostatecznego.

Książka być może trudna, ale po Twojej recenzji stwierdzam, że warta przeczytania.)
Kasiek pisze…
to jest niesamowita książka, wydałam na nią onegdaj ostatni grosz, ale warta była swojej objętości w złocie
TomekSzymek pisze…
No ja ją zamówiłem jakiś czas temu i czekam. Słyszałem wiele dobre, a ta recenzja i komentarze tylko to potwierdzają.
zakurzona pisze…
Przymierzałam się do zamówienia jej, bałam się jednak, że będzie to skupianie się na bardzo szczegółowym opisie okrucieństw. Jeśli tak nie jest, na pewno sięgnę.
(może to dziwne w czasach tabloidów, ale nie jestem w stanie czytać szczegółowych opisów zbrodni. dawniej miałam jeszcze gorzej - np. na początku "Zbrodni i kary" musiałam ominąć tę zdychającą szkapę)
SpokoWap pisze…
Przeczytam na pewno, niech tylko wpadnie mi w ręce - interesuje się tego typu tematyką. A "Z zimną krwią" Capote posiadam, świetne.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj