Przejdź do głównej zawartości

O koci brzuch tu chodzi...

Wczoraj, zgodnie z przewidywaniami doktora, rany Duszki weszły w etap gojenia się i co za tym idzie - swędzenia. Nagle kotka zaczęła się myć, coraz bliżej sięgając językiem szwów. Doszliśmy do wniosku, że najbezpieczniej będzie założyć Dusi kaftanik. Najbezpieczniej dla kociego brzucha, ale zdecydowanie nie dla naszych rąk. Podczas pakowania kota w zabezpieczający kaftanik zostaliśmy pogryzieni i podrapani. Ale nie to było najgorsze  - najgorszy był koci krzyk. Duszka krzyczała tak rozpaczliwie, że aż wszystkie rezydentki się zbiegły na ratunek. Nie znoszę sytuacji, w których czuję, że zawiodłam kocie zaufanie.

Teraz Duszka zmęczona walką z kaftanikiem ułożyła się do snu, a nam się serca radują na widok miejsca, które wybrała:


Komentarze

iw pisze…
Pamiętam jak ja się bardzo tym denerwowałam, jak nasza kicia sobie z tym wszystkim poradzi. I też walczyła, drapała, gryzła i płakała strasznie przy zdejmowaniu szwów...
Ale teraz już ją zostawiłyśmy w spokoju, goi się wszystko samo i mam nadzieję, że już nie będzie z tym żadnego problemu, chociaż brzuszek jeszcze nie wygląda na całkiem zagojony. Ale kicia lata i to dosłownie, cała szczęśliwa! :)
Zdrówka dla Duszki!
zu pisze…
Pirania wczoraj miała szwy zdjęte,bo po kontroli w poniedziałek niby wszystko goiło się rewelacyjnie i 7 dni miało wystarczyć.Owszem,rana pooperacyjna super-kubraczek zdjęłam dzień wcześniej i Pirka 1 szew sobie sama usunęła,ale na szczęście bez konsekwencji.Tylko oczko niedopilnowane ciagle z trzecia powieką,i apetyt bardzo średni.Wizyty kuwetowe doskonałe,więc chyba ok,ciociu M_o,skoro biega się zapamiętale?
zu pisze…
A za Duszkę trzymamy kciuki,skoro śpi w łożku ,to nie jest całkiem obrażona,może Feliway pomoże.
kociokwik pisze…
Iw,
dobrze, że z Twoim kotkiem wszystko ok.

Zuzanno,
trzymam kciuki za oczko i powrót apatytu:-) Na razie nie zamówiłam feliwaya.
monotema pisze…
Moją Krecię czeka kaftanikowanie z racji tego, że dorosła i pora podjąć decydujące kroki. Wizytę odwlekam jednak od miesiąca, bo już słyszę ten wrzask u weterynarzy. Samo wzięcie na ręce kończy sie za każdym razem histerią.
kociokwik pisze…
Monotema,
nie ma na co czekać. Trzymam kciuki!
Cytryna pisze…
Całe szczęście, że INGA była już po zabiegu. Nie wyobrażamy sobie jak to przeszła.
Teraz wyczuwamy szew na brzuszku, ale nie lubi głaskania po nim tylko obok niego.

Jak z uszkiem Dusi, czy też ją tak szpetnie zaznaczyli i będzie miała kompleksy jak INGA

Niech czas szybko biegnie i goi się brzuszek Dusi
Pozdrawiamy INGOWSCY!
kociokwik pisze…
Ingowscy,
Duszka nie była sterylizowana w schronisku, więc nie ma obciętego uszka. Pozdrawiamy serdecznie!

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj