Przejdź do głównej zawartości

Rozczula mnie, gdy...

... Nusia, która mleka nie pija pojawia się przy mnie natychmiast po tym, jak byle jakie płatki zaleję mlekiem i domaga się łapczywie swojej porcji,

... Gusia mając chęć, by wskoczyć na moje kolana krąży wokół czekając aż ją kilka razy zaproszę, a ona będzie mogła na moje zaproszenie odpowiedzieć udając, że robi to z łaski oraz li i jedynie dla mojej przyjemności,

... Sisi wskakuje mi na brzuch nie czekając na zaproszenie i ugniata mnie sobie tak, żeby było jej wygodnie leżeć robiąc przy tym maślane ślepka,

... Duszka burczy na mnie gniewnie w chwili, w której ją podnoszę i głaszczę, choć wystarczy, że zacznę głaskać ją po łepetynce a owo burczenie gniewne zamiera.

Wiele rzeczy mnie w kotach rozczula. A Was co szczególnie chwyta za serce w kocim zachowaniu?

Komentarze

Midi pisze…
Udeptywanie łapkami, pomrukiwanie, pytające spojrzenia "mogę sobie tu na Tobie poleżeć? troszeczkę? przynajmniej przednimi łapkami?", kocio-psie odgłosy, które wydaje Dyzio, przynoszenie myszek i piłeczek w pyszczkach - jestem w miarę świeżo zakocona, myślałam, że po miesiącu-dwóch mi to rozczulenie przejdzie, ale wcale nie przechodzi :)
kociokwik pisze…
Midi,
ja jestem zakocona już piąty rok i zapewniam - nie mija;)))
abigail pisze…
Wzdychanie-popiskiwanie przez sen Małego Kota... Nie do opisania - trzeba usłyszeć! Ale niesamowicie rozczulające.

Urwis, który biegnie z ogrodu połowę drogi, a gdy widzi człowieka zwalnia i udaje, że wcale, ale to wcale mu się nie spieszy...:).

Mały Kot podbiegający w podskokach i ocierający się nawet gdy mnie nie widzi 30 sekund, bo na chwilę weszłam do domu! (ale ważny jest powrót, a nie na ile człowiek zniknął).

Urwisek, samą swoją minką najsłodszą na świecie i kiedy się bawi - jest przy tym bardzo zwinny, ale taki misiowaty :D.

I wiele, wiele innych...
kociokwik pisze…
Abigail,
ech, zawsze znajdzie się coś, czym można się pozachwycać w swoich kotach:-)
Wu pisze…
Nasz Nosek, jak się do niego zagada, to czasem odpowiada (wtedy zawsze głaszczemy go). To jest bardzo przyjemne, ale fajnie jest też wtedy, gdy bardzo chcemy, by zagadał, a on nie chce i tylko patrzy na nas i nasze daremne wysiłki. :-)

Żwirek uwielbia głaskanie, toleruje branie na ręce, ale tylko brzuchem do dołu - w przeciwnym razie żadne pieszczoty go nie interesują, najpierw musi się uwolnić.

Muchcio parę razy zrobił świstaka (czy surykatkę) na stole w kuchni i dostał za to trawkę (owies). I jakoś mu się zakodowało, że stanie na dwóch łapach w tym miejscu daje radość, i teraz, jak wchodzę do kuchni, to on robi słupka na stole, choć ma na dole całkiem świeżą trawkę. :)
Mógłbym tak długo, długo...

Cudowny temat, świetny wpis!
kociokwik pisze…
Wu,
już sobie wyobrażam kota w pozycji na surykatkę;)))

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj