Przejdź do głównej zawartości

Lucjan Nowakowski. Mummi.



Wydane przez

Instytut Wydawniczy PAX

Mummi to powieść w dużej mierze retrospektywna. Narrator wspomina czasy, które ukształtowały jego osobowość najsilniej – pobyt w domu dziecka, prace w gospodarstwie i naukę w kościele. Dorosły mężczyzna, niespiesznie zapisując swe przeżycia, zabiera czytelników w świat dzieciństwa. Jaki to świat? Świat komunistycznego domu dziecka i akowskich przyjaciół, świat belki w szopie, na której można schować się przez dziecięcymi wyzwiskami i plebani, w której można nauczyć się życia, ministrantury i muzyki. Co ważne, opowieść Mikołaja Bartka nie jest przesycona żałością, czy nienawiścią. Chłopiec cierpi odrzucenie, zmaga się ze świadomością, że mama i tata – najukochańszy przecież – zostawili go wśród innych sierot, po opieką pań-cioć i próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie „dlaczego?”, ale nie jest zgorzkniały.

Czas, w którym Mikołaj i Elwirka (jego przyjaciółka zwana Pieguską) trafili pod opiekę pana Ewerysta, starego Jędrzeja, profesora Ksawerego i księdza Błażeja oraz pani Stefy, był dla dzieci idealną chwilą na to, by poznać życie. Tak naprawdę to, kim stali się jako dorośli, zawdzięczają tamtemu okresowi. Przekazywano im szacunek, upodobanie do pracy i najprostsze umiejętności – ot, choćby robienie przetworów na zimę, czy struganie fujarek z wierzby.

Bardzo wyraźnie zaznaczone są w powieści sfery sacrum i profanum. A jednocześnie każde słowo jest naznaczone wyrozumiałością i uspokojeniem. To trudne do określenia, przekazania, ale gdy czytałam tę książkę tak właśnie czułam.

Mały Mikołaj, po wysłuchaniu opowieści Pani Stefy z lat młodości, zaczyna zastanawiać się kto wygnał ją i jej podobnych z raju. Gdzie był jej anioł stróż? Co spowodowało, że ludzie utracili swoje szczęście, rodziny, a zostały im tylko zdjęcia wspomnienia.

Powieść Lucjana Nowakowskiego może stać się przyczynkiem do szerokich rozważań na temat istnienia domów dziecka. Problem, moim zdaniem, nie polega na tym, że tam dzieci żyją bez rodziców (choć to oczywiście jest bardzo ważne), a na tym, iż żyją w sztucznie stworzonym środowisku. Nie nabywają umiejętności życia. Nie poznają wartości pieniędzy, nie umieją ukroić chleba, czy ugotować zupy. Nie nawiązują trwałych relacji z dorosłymi – rotacja pracowników jest duża, a potrzeba posiadania mentora przez dzieci taki wielka, że aż przerażająca.

„Mummi” jest książką, której warto poświęcić czas. Zatrzymać się w biegu i dojrzeć w powieści cenne przesłanie. Polecam.

P.S.Bardzo chciałabym uczestniczyć w spotkaniu z Autorem. Gdyby ktoś słyszał o takowym - proszę o wiadomość.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj