Przejdź do głównej zawartości

Robert Harris. Archangielsk.



Wydane przez

Wydawnictwo Książnica

Skusiła mnie ta książka, bo jej akcja toczy się we współczesnej Rosji. Historyk specjalizujący się w badaniach nad komunizmem przyjeżdża do Moskwy na sympozjum naukowe. Pewnego wieczoru przychodzi do niego mężczyzna, który w młodości był jednym z podwładnych Berii , który razem z Berią był u Stalina, gdy ten doznał wylewu. Widział wówczas jak Beria zabiera notes Stalina, zeszyt w czarnych okładkach. Co zawiera ów notes? Jak wielka to tajemnica i co mogłoby się stać po jej upublicznieniu?

Fluke Kelso, angielski historyk, owładnięty obsesją odkrywania historii zaczyna poszukiwać notesu. Wraz amerykańskim reporterem wyrusza do Archangielska, bo w tamtym okręgu znajduje się rozwiązanie zagadki. Tam mieszka ktoś, kto może zmienić historię i zmieść Borysa Jelcyna z prezydenckiego fotela.

Autor odpowiednio dozuje napięcie. Jak przystało na powieść sensacyjną znajdziemy tu i maniaków, i ludzi pokrzywdzonych, znajdziemy chwile grozy, niebezpieczeństwa. Fascynująco zakreślona intryga wciąga i prowokuje do rozważań – co by było, gdyby to okazało się prawdą? Gdyby zdarzenia z powieści Harrisa nie były tylko fikcją?

Doskonałym tłem dla wydarzeń stają się miasta. Nieco wbrew tytułowi – Moskwa i oczywiście Archangielsk.

Moskwa widziana oczami Kelso wygląda tak:

Po drugiej stronie ulicy, pod czerwonym, przypominającym skałę murem Kremla, przemykały ludzkie sylwetki. Wyżej, niczym półkule jakiejś potężnej meteorologicznej aparatury, wznosiły się złote kopuły cerkwi.

Na wprost siebie miał cel swojej wędrówki. Podobnie jak Instytut Marksizmu-Leninizmu, Biblioteka Leninowska zmieniła nazwę. Teraz była Centralną Biblioteką Federacji Rosyjskiej, lecz i tak wszyscy nazywali ją Leninowską. (...)Tu także nic się nie zmieniło – głębokie dęby boazerii galeryjka na górze, suche powietrze, świętokradcze szepty. W jednym końcu sali stał posąg Lenina czytającego książkę, w drugim zegar astrologiczny. Przez okno po lewej stronie widział kopułę i wieżę soboru Świętego Mikołaja.


A Archangielsk tak:

Przejechali przez żelazny most na Dwinie. Rzeka była szeroka, zabarwiona na żółto przez tundrę. Pod mętną powierzchnią wody wiry prężyły się i napinały niczym wielkie mięśnie pod skórą. Kilka połączonych łańcuchami wielkich czarnych barek płynęło na północ w stronę Morza Białego. Na drugim brzegu, przez padający śnieg i kratownicę mostu widać było fabryczne kominy, dźwigi, bloki mieszkalne oraz wielką wieżę telewizyjną z migającym czerwonym światełkiem.

Każde rosyjskie miasto wciąż miało swój pomnik Lenina. Ten archangielski miał około piętnastu metrów i przedstawiał Wodza Rewolucji wyłaniającego się z granitowego bloku w trzepoczącym płaszczu, z zaciętą twarzą i rulonem papierów w wyciągniętej ręce. (...) Plac, który nosił w dalszym ciągu jego imię, był rozległy, przysypany śniegiem i pusty. Przy placu stało wielkie muzeum, urząd pocztowy i olbrzymi biurowiec z wciąż podczepionym do balkonu sierpem i młotem.


Powieść Harrisa została sfilmowana. Obejrzałabym ją z ciekawością. Bo ja lubię Rosję.

Komentarze

Brahdelt pisze…
Moim znajomi byli w lipcu przez dwa tygodnie w Moskwie i mówią, że to brzydkie i bardzo nieprzyjazne turystom miasto, zaczynając juz od lotniska (a i tak mieli lepiej niż inni, bo ojciec znajomego jest konsulem w Rosji, więc mieli lepsza "bazę wypadowa").
Za to uwielbiam poznawać tę Rosję sprzed lat, bogatą i piękną. *^v^*
kociokwik pisze…
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Monika Badowska pisze…
Brahdelt,
lubię Rosję nie znając jej osobiście, więc trudno mi się wypowiadać. Ale obiecuję sobie, że kiedyś tam pojadę.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj