Przejdź do głównej zawartości

Fannie Flagg. Smażone zielone pomidory.





Nie wiem, jak to się stało, że dotychczas nie przeczytałam tej książki. Okazją doskonałą do tego stało się kolorowe wyzwanie - wypełniając je spełniłam również sobie daną obietnicę, że na „Dzień dobry, Maleńka” znajomości z Fannie Flagg nie skończę.




„Smażone zielone pomidory” to opowieść o miasteczku Whistle Stop, położonym nieopodal Birmingham w Alabamie. Śledzimy losy mieszkańców Whistle Stop od lat dwudziestych XX wieku, aż po lata osiemdziesiąte. O czasach dawnych opowiada czytelnikom i jednej z bohaterek książki, Evelyn Couch, Pani Virginia Threadgoode, pensjonariuszka Domu Starców. Starsza pani potrafi opowiadać szalenie zajmująco; ma dar, by słowami ożywić bohaterów swoich opowieści, przyjaciół, znajomych, tych, wśród których się wychowywała i tych, którzy towarzyszyli jej w dorosłym życiu. Z jej słów wyłania się doskonale nakreślony portret małego, choć nie sennego, amerykańskiego miasteczka. Obserwujemy relacje rodzinne, związki małżeńskie i partnerskie, funkcjonowanie społeczności składających się z czarnych i białych.




Opowieść Ninny Threadgoode zmienia życie czterdziestoośmioletniej Evelyn Couch. Uświadomiła sobie istnienie lęku, który dominował w jej życiu:




„Kiedyś była dziewicą, by nie wyzwano jej od puszczalskich i dziwek; wyszła za mąż, by jej nie wyzwano od starych panien; udawała orgazm, by jej nie wyzwano od oziębłych; urodziła dzieci, by jej nie wyzwano od bezpłodnych; nie została feministką, by jej nie wyzwano od dziwaczek nienawidzących mężczyzn; nigdy nie narzekała i nie podnosiła głosu, by jej nie wyzwano od zrzęd…”.




Bardzo podobają mi się zmiany jakich pod wpływem starych historii dokonała w swoim życiu Evelyn. Okazuje się, ze bodźcem do metamorfozy nie musi być coś spektakularnego, wielkiego w swym zasięgu. Evelyn w opowieściach o kobietach z przeszłości odnalazła siłę dla siebie – dostrzegła własną wartość, odważyła się żyć. Przestała czuć się jak stary, nikomu nie potrzebny człowiek.




„Smażone, zielone pomidory” to książka, do której można wracać. I tak zamierzam robić:)

Komentarze

germini pisze…
Widzę, że mamy skrajnie różne odczucia na temat tej książki ;)
Pozdrawiam :)
Monika Badowska pisze…
Germini - zdecydowanie! Ja lubię tę małomiasteczkowość amerykańską wyłaniającą się z powieści Flagg:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj