Przejdź do głównej zawartości

Tadeusz Konwicki. Wiatr i pył.

Wydane przez
Wydawnictwo Czytelnik

Z dziką satysfakcją chcę zauważyć, że ostatnio trafiają mi się naprawdę dobre lektury. Powiedziałabym, że nawet doskonałe. Zdecydowanie do tej ostatniej kategorii zaliczyć można zbiór, dotychczas nie publikowanych w formie książki, tekstów Tadeusza Konwickiego.

Pierwszy z zamieszczonych utworów „Kapral Koziołek i ja” powstał w 1947 roku. Ostatni – „Mickiewiczowie młodsi” w 2005 roku opublikowano w GW w 2005 roku. Otrzymaliśmy zatem rzeczy, które powstały dzięki wrażliwości autora na przestrzeni 58 lat.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Konwickiego to czas liceum. Podczas studiów poznałam inne, bo „produkcyjne” pisanie Autora, ale też i jego „Kalendarz i klepsydrę”. Podczas czytania „Wiatru i pyłu” – wobec różnorodności tekstowej i tematycznej – wspominałam minione chwile spędzone z pisaniem jakie sprezentował Konwicki wielbicielom.

I mój zachwyt wciąż się potęgował. Tekst o sporcie, obserwacje czynione podczas pobytu w Ameryce, czy rozważania o tym jak to jest być pisarzem, powodowały, że koniecznie musiałam się z kimś podzielić swoim zachwytem. I tym sposobem przeczytałam głośno połowę książki :) Wam też chętnie zacytowałabym to i owo, ale poskramiając do minimum wybujałą chęć i dając Wam szansę na samodzielne zachwycanie się (oraz ku zachęcie, gdyby ktoś się zachwycać nie miał zamiaru) - podzielę się tylko jednym, króciutkim fragmentem:

Trójbarwna, niegustowna okładka projektu Z. Kosmowskiego zawiera trzynaście arkuszy ładnego papieru satynowego dość niedbale zadrukowanego. Tekst odznaczający się niechlujną korektą i skandalicznie nieudolnym językiem, a nazwany powieścią, podzielony został starannie na dwadzieścia osiem rozdziałów.

Jeden z tekstów przeczytałam dwukrotnie. Skończyłam i przeczytałam od razu po raz drugi. Z tak wielką przyjemnością poznawałam warsztat pracy Konwickiego jako autora „Lawy”. Przepiękny jest utwór o Miłoszu, a rozważania o Januszu Korczaku są przejmujące jak mało które. Ech… Mogłabym Wam tak opowiadać o każdym tekście, ale poczekam na te opowieści, gdy i Wy przeczytacie „Wiatr i pył”. Bo nie mam wątpliwości co do tego, że zechcecie to przeczytać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj