Przejdź do głównej zawartości

Eugenia Ginzburg. Stroma ściana.



Wydane przez

Wydawnictwo Czytelnik

Eugenia Ginzburg, dziennikarka, pracownik naukowy Uniwersytetu w Kazaniu, w 1937 roku została aresztowana pod zarzutem kontrrewolucyjnej działalności trockistowsiej. Skazano ją na 10 lat odosobnienia i 5 lat pozbawienia praw obywatelskich. Jej doświadczeniem stały się więzienia w Kazaniu, pobyt w Moskwie, izolacja w celi więzienia w Jarosławiu i wreszcie długa podróż pociągiem do Jakucji, do wsi Elgen, do tajgi, pracy ponad siły.

Autorka, której zapisy - obok dzieł Sołżenicyna i Szałamowa - stanowią reprezentację rosyjskiej literatury łagrowej, pisze ukazując przemianę człowieka,  to jak bardzo podczas doświadczeń złych i nieprzystających do rozumowego pojmowania, przekształca się patrzenie na innych, na świat.

"Stroma ściana" to interesująca, mimo grozy jaką wszak ze sobą niesie, opowieść o czasie, w którym ludzie bali się siebie wzajemnie, w którym nieprzewidywalność rozkazów Towarzysza, Wodza i Przyjaciela Stalina zamieniała życie ludzkie w nicość, a codzienność skazańców ograniczała się do wytężonej pracy, byle jakiego jedzenia, mrozów i zatłoczonych baraków.

Na wieść o śmierci Stalina Autorka zareagowała:

"Oparłam głowę i ręce na stół i rozełkałam się. Dygotałam cała, od stóp do głów. Było to nie tylko rozładowanie napięcia z ostatnich kilku miesięcy. Był to płacz, w którym mieściło się dwadzieścia lat. W ciągu jednej chwili wszystko stanęło mi w oczach. Tortury i cele. Gromady straconych. I nieprzeliczone rzesze zadręczonych na śmierć. I moje własne życie, unicestwione JEGO szatańską mocą."

I choć na Przeklętej Wyspie, Autorka założyła nową rodzinę, wyszła za mąż, przysposobiła dziewczynkę pozbawioną rodziców czyniąc ją swoją córką, to wieloletnia niemożność wyjazdu dalej niż 7 km od Magadanu (to już rzecz jasna po tym, gdy odzyskała wolność i nie była zeczką), śmierć pierworodnego syna i rodziców, traktowanie jej jak przedmiot, rzecz, wroga stało się czymś, co wciska się w umysł, duszę, osobowość człowieka i czego piętno zawsze się ma na sobie.

"Człowiek, który spędza wiele lat w świecie tragicznym, w końcu godzi się z cierpieniem, czasem nawet o nim zapomina. Pociesza się tym, że cierpienie odsłania istotę rzeczy, że cierpieniem płaci się za głębsze i bliższe prawdy spojrzenie na życie. Z tego punktu widzenia mozna mi tylko zazdrościć moich obozowych perygrynacji. Wyglądało na to, że jakiś Redaktor Naczelny z premedytacją zmusza mnie do zbierania materiału w kolejnych kręgach piekła, żeby unaocznić mi jak najwyraźniej konflikty postaci, myśli i czynów."

Pozostaję pod bardzo dużym wrażeniem książki Pani Ginzburg.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj