Przejdź do głównej zawartości

Tiziano Terzani. Powiedział mi wróżbita.


Czułam organiczną potrzebę przeczytania książki Terzaniego od chwili, gdy ukazała się w Polsce. Dostałam ją i zemściło się na mnie nieuważne czytanie. Ostatnie zdanie opisu okładkowego informuje o tym, że autor podczas podróży szukał kontaktu z wróżbitami. Ja zatrzymałam się na zdaniu przedostatnim , czyli na tym, w którym wymienione są kraje jakie Terzani odwiedził.
Historia opowiedziana przez dziennikarza „Der Spiegla” przykuwa uwagę. Intryguje sposobem potraktowania przepowiedni i zaufania wróżbicie. W wędrówce po lądzie i wodzie autor zwraca uwagę na specyfikę ginącej kultury. Dostrzega pęd ku zachodnim cechom życia, z żalem zauważa ucieczkę od własnych tradycji, wypieranie się wierzeń przodków. Wędruje przez rejony zniszczone wojną, obserwuje jak wielkim wyłomem w świecie codziennych rytuałów jest agresja wojenna. Bardzo symptomatyczny był fakt, iż Terzani miał kłopoty z zaokrętowaniem się na jakikolwiek statek. Kończy się zatem era podróży morskich, podróży oceanicznych. Romantyzm Kolei Transsyberyjskiej zagłuszany jest przez Mongołów traktujących pociąg jako magazyn sklepowy na torach – kupują tanie chińskie produkty i sprzedają je z ogromnym zyskiem wzdłuż ludziom zgromadzonym wzdłuż trasy przejazdu pociągu.

Jedyne to tak naprawdę przeszkadzało mi w tej książce to opisy spotkań z kolejnymi wróżbitami. Terzani podczas tychże spotkań miotał się ambiwalentnie między chęcią uwierzenia w słyszane słowa, a brakiem zaufania do siedzącego lub siedzącej na wprost niego osoby. Słowa kolejnego wróżbity porównywał ze słowami poprzedniego, a efekt z tego taki, że moim zdaniem to najsłabsza część książki, chyba nieco sztucznie utrzymywana po to, by nadać spójność całości (moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie).

Pisanie Tiziano Terzaniego spodobało mi się jednak na tyle, by czekać teraz na przetłumaczenie „Buonanotte, signor Lenin!”

Komentarze

Libreria pisze…
rzeczywiście opisy jego spotkań z kolejnymi wróżbitami nieco męczą, ale da się to przejść. Ja traktowałam tę książkę bardziej jak przewodnik po dalekim świecie. Sądzę,że to cenna książka i warto ją przeczytać.
Pozdrawiam...
Anonimowy pisze…
Zupełnie inaczej odbierają książkę Terzaniego osoby zanurzone w ezoterycznym widzeniu świata. Dla mnie i mojej partnerki opisy duchowości azjatyckich kultur, historie o ludziach żyjących w świecie pełnym duchów, sytuacje wymykające się zachodniemu racjonalizmowi - były bodaj najbardziej ekscytującym punktem lektury. Choć przyznaję, że kolejne spotkanie z wróżbitami wypadają tak, jakby sam autor nie bardzo wiedział co ma z nimi począć.

Moja partnerka poświęciła akapit książce Terzaniego na swoim blogu:

Grzywka Niesforna

Wspaniała lektura. Zostanie we mnie na długo...
Monika Badowska pisze…
Pomianie,
dziękuję za komentarz. Odwiedziłam Grzywkę Niesforną:)
Pozdrawiam Was oboje:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj