Przejdź do głównej zawartości

Gusia

Robiąc dziś porządki w śledzonych wątkach na forum miau znalazłam wątek Gusi, wówczas nazywanej Wilgusiem. Niedługo, 24 grudnia, miną dwa lata odkąd trafiła do schroniska. Była tam dwa miesiące. Tak wyglądała:
Zabrana do domu reagowała agresywnie - stres był zbyt duży, by przyjąć kolejną zmianę w życiu na spokojnie. Pierwszego dnia ugryzła Z., ale też poszła wspinać mu się po nodze prosząc o jedzenie. Mnie tolerowała o ile nic od niej nie chciałam, choć gdy nadszedł wieczór ułożyła się na mnie i spałyśmy razem do rana.
Dziś nie wyobrażamy sobie dnia bez niej i pozostałych Kocórek. Dobrze jest, gdy w domu są koty.

Komentarze

abigail pisze…
A :)! Tam był jako kocur. Wykastrowany ;)... Czytam wątek... :). A do domu ją zabraliście w moje urodziny :)! Cudnie... :).
Wszystkiego dobrego dla GUSI!
kociokwik pisze…
Abigail,
była takim dzikunkiem, że strach było sprawdzać, czy to dziewczynka, czy chłopiec;)
ewung pisze…
To prawda, dobrze jak w domu są koty. Dobrze, że Gusieńka trafiła do Was ze schroniska :-)
znaika pisze…
Ja już teraz nie wyobrażam sobie domu bez kotów:)właśnie śpią na parapecie,a za oknem pada śnieg.Nie ma piękniejszego widoku:)Pozdrawiam
kociokwik pisze…
Ewung,
:)

Znaika,
właśnie ostatnio doczytałam, że się dokociłaś:)
Anonimowy pisze…
Wszystkiego najlepszego Gusiu :) Żaden kot nie powinien mieszkać w schronisku...
nougatina
kociokwik pisze…
Nougatino,
masz rację - żaden.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj