Przejdź do głównej zawartości

Katherine Howe. Zaginiona księga z Salem.

Wydane przez
Wydawnictwo Niebieska Studnia

Akcja powieści toczy się w dwóch planach czasowych. Obserwujemy wydarzenia zachodzące w mieście Salem w 1692 roku, poznajemy w szczegółowy sposób losy jednej z oskarżonych o czary kobiet, Deliverance Dane i przyglądamy się, niemal trzysta lat później, życiu młodej doktorantki, Constance Goodwin, która w rodzinnym, opustoszałym domu z XVII wieku odkrywa tajemnicę swoich przodkiń.

Autorka pokazuje w książce, jak wielkie znaczenie dla żyjących w XVII wieku ludzi miało słowo, tym większe jeśli było to słowo oskarżające o zastosowanie czarów. To, czego ówcześni nie potrafili wyjaśnić w żaden sposób przypisywano złym mocom, tworzono historie (dziś traktowane z przymrużeniem oka) o  sabatach czarownic, spółkowaniu z diabłem, czy  innych przypisywanym opętaniu szatańskiemu działaniach. Katherine Howe daje czytelnikom pod rozwagę faktyczne istnienie czarów. Istnienie mocy, która pozwala uzdrawiać, widzieć chorobę w innym, dostrzegać przyszłość lub odczuwać doświadczenia innych ludzi. A jak widzi się czary dzisiaj? Matka Constance, Grace, jest przez córkę traktowana z pewnym brakiem zrozumienia. Kobieta oczyszcza aury, wypala znaki ochraniające, używa czegoś, co nazywa oczyszczającą energią czerpiąc ze źródeł bioenergoterapeutycznych. Przyznajmy - patrzymy na różdżki, wahadełka i inne związane z rozmaitymi kultami przedmioty i obyczaje z obojętnością podszytą kpiną. I tylko Kościół - w formie zdecydowanie innej niż trzysta lat temu - przypomina, że sięganie po moce, których siły, ani pochodzenia nie znamy, jest dla nas niebezpieczne.

Constance czerpała z doświadczeń kobiet z rodziny, czerpała ze swojej - dopiero co odkrytej - mocy. Walczyła o miłość, a to daje niejednej kobiecie, nie tylko potomkini czarownic, wyjątkowe umiejętności;)

Zainteresowała mnie rozmowa o znaczeniu imion jaką Constance prowadziła ze swoim profesorem Manningiem Chiltonem. Gdy pada imię Deliverance Chilton mówi:

"- Oczywiście. Purytanów, jak pani wiadomo, cechowało duże upodobanie do imion pochodzących od cnót kardynalnych.
- To prawda - przytaknęła. - Sądziłam jednak, że na ogół woleli imiona biblijne. Sara, Rebeka, Maria... 
(...)
- Ma pani rację - przyznał Chilton. - Ale cnoty też szalenie im się podobały i imiona tego typu były często spotykane. Chastity, Mercy i tym podobne." (ss. 77 - 78)

Wątpiąc w swoją znajomość angielskiego sięgnęłam do słownika i wyjaśniłam sobie, iż "Deliverance" oznacza  oswobodzenie, wybawienie, "Chastity" - czystość, niewinność, a "Mercy" - litość i miłosierdzie. Hm... Cnoty kardynalne to: roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo. Imiona, o których mowa w zacytowanym dialogu, łącznie z imieniem głównej bohaterki, bliższe są w moim odczuciu owocom łaski Ducha Świętego. Zastanawiam się, na którym etapie - tworzenia powieści, czy jej tłumaczenia, popełniono pomyłkę.

Powieść czyta się szybko, dobrze, a pewne sprawy, w które z trudem przychodzi nam uwierzyć, możemy bezpiecznie przypisać czarom. Wędrówki czasowo do jakich zaprasza nas Autorka nadają książce uroku i angażują w tajemnicę. A dodatkowego smaczku "Zaginionej księdze z Salem" dodaje fakt, iż Katherine Howe jest pra, pra, pra... wnuczką Elisabeth Howe i Elisabeth Proctor oskarżonych o czary w procesach z Salem z 1692 roku.

P.S. Oficjalna strona książki.

Komentarze

kultur-alnie pisze…
Odkryłam tę książkę dwa dni temu. Na pewno przeczytam
kasandra_85 pisze…
Zaintrygowała mnie Twoja recenzja i jak tylko dorwę gdzieś tę książkę, to z przyjemnością oddam się lekturze ;)
Pozdrawiam!
Monika Badowska pisze…
Kultur-alnie,
miłej lektury:)

Kasandro,
również pozdrawiam:)
Alina pisze…
Zaczęłam ją czytać (szkoda, że nie wrócę do niej zbyt szybko...) i jest bardzo... hm... fajna. W sumie na razie nie mam innego określenia ;).
Agnes pisze…
Bardzo zachęcająca recenzja. Lubię takie książki.
Irena Bujak pisze…
Zachęcająca recenzja ;)
Monika Badowska pisze…
Alino,
:)

Agnes, Bujaczek,
cieszę się:)
Maja Sieńkowska pisze…
Po Twojej recenzji ta książa wydaje się być ciekawą. Lubię jak akcja dzieje się w dwóch ramach czasowych :).

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj