Przejdź do głównej zawartości

Niedzielny wieczór

Wieczór, jak chyba żaden inny, sprzyjający zadumie nad naszą kocio-ludzka codziennością. Jesień, mimo, że ładna i ciepła, powoduje w kotach (i w nas) chęć opatulania się, wtulania i wzmaga potrzebę ciepła. Tak jak wspominałam już wcześniej - koty noce spędzają z nami i najczęściej lokują się w łóżku we dwie, a nawet i trzy, nam pozostawiając odrobinę miejsca, by się między nie wpasować.

Lusia wymieniła już ząbki. Wczoraj miała jeszcze podwójne kiełki z jednej strony, ale dziś już jest uzębiona pojedynczo. Od razu ma mniej nieprzyjemny zapach z pyszczka. Mamy wrażenie, że Lusia nie rośnie; musimy poprosić M., od której Lusię wzięliśmy, żeby nas odwiedziła - jej będzie najłatwiej zauważyć, czy kocinka się zmieniła. Dziś Lusia pierwszy raz wyszła samodzielnie na balkon, po parapecie:-)

Sisi znalazła wyśmienite miejsce do spania. Układa się na koszu na pranie, tuż obok grzejnika, wyciąga robiąc z siebie długiego kota i grzeje brzuch. Tuż obok, na dachu kuwety, najczęściej śpi Lusia;-) Sisi wynalazła również sposób na jedzenie; życzy sobie, by miskę stawiać jej na szafce - tylko tam je. 

Gusia, weekendowo, zajęła miejscówkę na moich kolanach. Już w czwartek w nocy przyszła, żeby ze mną leżeć, w piątek, sobotę i niedzielę też mi towarzyszyła. Szczególnie dziś obdarzyła mnie swoim towarzystwem; doskonale zareagowała na moje złe samopoczucie i przeleżała na mnie, schowanej pod kołdrą, kilka godzin (Sisi też mnie dogrzewała).

Nusia, wciąż mimo imponujących rozmiarów, nazywana przez nas Małym Misiem, w środę postanowiła zamieszkać w kartonie, w którym przyszły książki. Zniszczyła folię wypuszczając z niej powietrze i zaległa w pudle. Prawie zaległa, bo jakoś nie bardzo mogła się zmieścić. Poza tym Nusia dziś protestowała przeciwko skracaniu pazurków, a później zamieniła się w przytulaśną ko-córkę. Wykazała się także umiejętnością włączenia filmu w komputerze.

Duszka nabrała zwyczaju urządzania mi pobudki. Gdy dochodzi do wniosku, że śpię za długo, ostrzy pazurki o tapczan. Gdy to nie działa siada i wpatruje się we mnie wydając w wyważonych odstępach czasowych jedno skromne "miau". Gdy i to nie przynosi skutku Duszka wskakuje na tapczan, zagląda mi w oczy i kładzie na mnie łapkę. W tym momencie kapituluję i wstaję.

Dostaliśmy dziś wiadomość od Pani B., w rodzinie której mieszka Gunia. Koteczka lubi jeździć samochodem, nie lubi zostawać sama, ma wielbiciela, który przychodzi pod dom, by z nią rozmawiać. Jeśli tylko dostanę jakieś zdjęcie - zaprezentuję.

Na stronie z książkami o zwierzętach jest kilka nowych linków. Zapraszam:-)

Komentarze

Anonimowy pisze…
Same przyjemności:)
Jasna 8 pisze…
Ile w końcu masz tych koteczków?
Niby proste,
a ja przy poniedziałku nie mogę ich zliczyć...
Chyba źle się czuję :-(
kociokwik pisze…
Anonimowy,
oczywiście:-)

Jasna,
5:-)
abigail pisze…
Ale u Was dużo się działo, mimo weekendowego lenistwa ;)! Pozdrawiamy :)!.
kociokwik pisze…
My Was również:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj