Przejdź do głównej zawartości

Anna Fryczkowska. Straszne historie o otyłości i pożądaniu.

Wydane przez
Wydawnictwo Replika
Na wczasach odchudzających spotykają się Janina i Baśka. Każda z nich inaczej postrzega siebie, swoją otyłość, co więcej każda z nich inaczej traktuje życie. Spotykają się w trudnych dla siebie momentach – jedna po rozstaniu się z mężem, druga po śmierci męża.
Autorka nakreśliła dwa typy kobiet otyłych: typ kobiety „mogę być chuda” i „jestem szczęśliwa”. W swojej książce odczarowuje nieco tabu związane z rozmowami na temat nadmiernej wagi, daje protest przeciwko dyktatowy szczupłej (czy wręcz wychudzonej) sylwetki. Pokazuje, że satysfakcją odczuwana w momencie, gdy prosi się ekspedientkę o sukienkę w rozmiarze 34, nie jest dobrym budulcem szczęśliwego życia. Piętnuje obsesyjne liczenie kalorii, wysiłek czyniony aż do mdłości. I jednocześnie unaocznia, iż to od poziomu akceptowania siebie zależy poczucie spełnienia.
Myślę, że zasada „złotego środka” jest dobrym rozwiązaniem na kłopoty związane z wyglądem. Tylko kto nam powie, jak chudo jest już za chudo, a jak grubo jest za grubo?

Komentarze

Anonimowy pisze…
Jeszcze rok temu nie byłam szczęśliwa sama ze sobą, patrząc z lustro. Ale to się zmieniło gdy postanowiłam wziąć się za siebie. Nie da się pokochać siebie, ot tak. Udało mi się, mogę się pochwalić - 16 kg poszło w niepamięć. Czuję się lepiej, inaczej patrzę na siebie. Ale wciąż wiele we mnie złości, głównie na te wszystkie postrzegania kobiety, które biorą się niestety z telewizji, prasy, mediów, które pokazują, że kobieta ładna to kobieta szczupła. Ale nikt nie bierze uwarunkowań genetycznych pod uwagę i tego, że człowiek może brać jakieś leki, które przez lata wpływają na wzrost jego wagi. Tak było w moim przypadku - od dziecka chorowała, teraz się uspokoiło... Ale lata spędzone w szkole podstawowej nie są latami mile spędzonymi - krytyczne i szczerze do bólu dzieci, rówieśnicy skrupulatnie niszczyły i podtruwały życie, które rzekomo miało być beztroskie. Tylko skąd u dzieci bierze się tyle złości, tyle jadu? A właśnie z domu. Wszystko to wynoszą niestety z domu. Niechętnie wracam do tych lat i wolę o nich nie myśleć... Nie chcę pamiętać tych ludzi. Odcinam się od tego a teraz walczę ze swoimi słabościami. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni...
Monika Badowska pisze…
Kala,
miałam podobne przeżycia w dzieciństwie. Później bywało różnie. Teraz mam trochę zbyt dużo tu i ówdzie, ale skoro zamiast iść ćwiczyć wolę zapaść w fotelu w książką, to nie ma się czemu dziwić;)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj