Przejdź do głównej zawartości

Sasa Stanišić. Jak żołnierz gramofon reperował.






Wydane przez
Wydawnictwo Czarne

Książka Sasy Stanišića opowiada o związku człowieka z rzeką. Opowiada o ludziach, których w domu odwiedziła wojna. O ludziach, którzy uciekli przed wojną i o tych, którzy zostali, bo żadne inne miejsce na świecie nie byłoby ich miejscem.

Historię Wyszegradu i jego mieszkańców poznajemy dzięki Aleksandrowi Krsmanovicowi, chłopcu z dużymi uszami, marzącym o tym, by być „czarodziejem zdolności”.

Stanišić przedstawia rzeczywistość bośniacką z dziecięcej perspektywy. Śmierć Josipa Broz Tito następuje w narracji chłopca wieloetapowo – śmierć, przestrzelenie portretu, zdjęcie portretu, itp. Groźba wojny zaś staje się ironicznym skrzywieniem losu w sytuacji, gdy wrodzy żołnierze znajdują tytułowy gramofon i zaczynają śpiewać i tańczyć.

(…) co za czasy nastały, że człowiek musi się bać tanecznego korowodu i zamykać uszy na pieśni i śpiewy?

Świat bośniacki u progu wojny jest światem szalenie nam odległym mentalnie. Zdradzony mąż najsilniej odczuwa zdradę polegającą na tym, iż żona z kochankiem pobili jego rekordy w tetrisa (?), a znaczniej mniej przejmuje się aktem oddania cielesnego jakiego dopuściła się jego żona. Mecz piłki nożnej między Serbami i Bośniakami, rozgrywany w świecie jakby zawieszonym poza rzeczywistością wojenną, pobudza jednak nienawiść narodowościową.

Aleksander podkreśla bardzo silny związek swojej rodziny z rzeką. Jego dziadek pożegnał się w niej z życiem, a on ma do Driny wiele szacunku i miłości. Rozmawia z nią, szuka jej myślami, gdy opuszcza już jej gościnne nadbrzeże.

Bohater wraz z rodzicami emigruje do Niemiec i stamtąd snuje marzenia o krainie dzieciństwa. Tworzy listy osób, których już nie ma, nieistniejących budowli, zdarzeń, jakie już nigdy nie staną się jego udziałem.

„Jak żołnierz gramofon reperował” nie jest książką banalną i lekko traktującą temat z jakim autor postanowił się zmierzyć. Pokazuje ogarniętą konfliktem Jugosławię z kolejnego, dość nowatorskiego punktu widzenia. Pokazuje jak codzienność może ulec zmianie, gdy ktoś zacznie dzielić ludzi na lepszych i gorszych w zależności od tego, jaka jest ich narodowość.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Znowu jestem jakieś 2 tygodnie za Tobą:) Wkrótce zabieram się i za tę książkę:)
Monika Badowska pisze…
Foxino,
czekam na Twoją recenzję:)
Uwaga czysto techniczna, ale myślę, że nawet dla Prowincjonalnej Nauczycielki istotna: w języku polskim można odmieniać zadomowione w nazwy własne pochodzenia obcego.
(Drina - r.ż. lp, Nom., Gen. wobec tego - Driny).
Pozdrawiam :)
Monika Badowska pisze…
Dziękuję - to literówka, już poprawiam:)
Tak myślałam :) Poza tym niezły dobór literatury południowosłowiańskiej :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj