Przejdź do głównej zawartości

Różne takie



Szalenie miło jest patrzeć na bawiącą się Gusię. Do tego, że Sisi lubi się bawić już przywykłam, Gusiowe zabawy oznaczają dla mnie jednak to, że Gusia dobrze się u nas czuje – a tym się wciąż cieszę.
Pobyt w naszym domu Nusi socjalizował Gusinkę. I zabawkę bierze w zęby, by z nią powędrować, i z dywanem walczy, a nawet co śmieszniejsze – bawi się w berka z Maleńtasem goniąc Małą lub przed nią uciekając.
Podobnie w berka bawi się też Sisi. Czasami jest tak, że Nusia goni je obie, po czym one zaczynają się ganiać wzajemnie. Miło jest, gdy owe zabawy przypadają na wczesny wieczór, nieco mniej miło, gdy na 5 rano.
Dotychczas było tak, że Sisi i Gusia znużone goniącym je Maluchem wskakiwały na stół, parapet i były wolne od aktywności Nusi. Nusia odkryła jednak, że na krzesło można wejść, a z niego łatwo jest dostać się na stół i na parapet. Ko-córki zaczęły sypiać na lodówce i szafkach kuchennych. Tam Nusia jeszcze wejść nie potrafi.
Podczas ostatniej wizyty u pana doktora zapadła decyzja o tym, by odstawić antybiotyk i krople. Wypukłość pod okiem smarujemy maścią. Jeśli się nie wklęśnie w przyszłym tygodniu Nusia zostanie uspana i pan weterynarz sprawdzi co to jest. Trzymajcie kciuki, żeby wklęsło, co?
Dziś jedziemy na przegląd Sisulowego gardła. Ko-córka wciąż nie umie zamiauczeć.

Komentarze

hersylia810 pisze…
Wyglądałam tej relacji z wizyty u weta, dzięki za wiadomości. Oczywiście nie ustaję w trzymaniu kciuków za jasną przyszłość Maleństwa. Gusia, która uczy się bawić, to musi być wielka satysfakcja :-) Teraz czekam na dobre wieści o gardle Sisi. Pozdrawiam Was.
Brahdelt pisze…
Jeśli Cię to pocieszy, to moja Barbusia zaczęła miauczeć porządnie jak kot dopiero w wieku około 8, 9 lat... Wcześniej tylko otwierała dzioba i wydawała ciche "haa...." albo skrzeczała jak sroka. Do dziś jej się to czasami zdarza. A u weta z nią nie byłam, bo wtedy to jeszcze nie był mój kot, nie mieszkałam z nią a nikomu innemu nie przychodziło do głowy, że to może być problem z gardłem.
Ściskam koty! *^v^*
kociokwik pisze…
Brahdelt,
dzięki. Problem jest tylko taki, że Sisi zawsze umiała miauczeć. Zawodziła wręcz melodyjnie i śpiewaczo. A od pewnego czasu już nie:(
mosame pisze…
Mam własną interpretację sisulkowego zaniku głosu. Sisi nie potrzebuje miauczeć, ponieważ ma wszystko, co jest jej potrzebne do szczęścia :))) Mam nadzieję, że to jest jedyna przyczyna jej milczenia, zwłaszcza, że jak pisałaś, mruczeć może, wieć chyba nie ma się czym martwić ;)
A ta bula pod oczkiem Malutkiej, to się zmniejsza, czy jest wciąż taka sama? Bo ja mam wrażenie, że się nie zmienia. Myślałam, że to opuchlizna, ale skoro z oczkiem lepiej, to chyba powinna zejść? Czekam na wieści od weta.
kociokwik pisze…
Mosame,
problem w tym, że to pod Nusiowym oczkiem nie jest opuchlizną. I jśli nie zejdzie pod wpływem maści konieczne będzie badanie pod narkozą:/
Do weta bierzemy dziś tylko Sisi. Z Nusią mamy być dopiero po niedzieli.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj