Przejdź do głównej zawartości

Arturo Perez-Reverte. Terytorium Komanczów.


Wydane przez

Wydawnictwo Muza

To książka, od której kilka lat temu zaczęłam znajomość z twórczością znanego hiszpańskiego pisarza. I choć rzadko wracam do książek już mi znanych (oczywiście są wyjątki), do „Terytorium…” wrócić miałam ochotę. Byłam ciekawa, czy emocje jakie towarzyszyły mi podczas pierwszej lektury, nie zwietrzały, czy wciąż książka zrobi na mnie tak silne wrażenie jak niegdyś.

„Terytorium…” przedstawia pracę reporterów podczas wojny w Jugosławii. Autor nie ucieka się do naładowanych łzawymi opisami sytuacji – jest zdystansowany, czasami nieco szorstki, patrzy na wojnę z perspektywy kamery, aparatu i relacji jakie trzeba przedstawić w wiadomościach. On tylko dostarcza informacji. I to dla nich śpi w bombardowanym hotelu, ucieka przed snajperskim strzałem i czeka od ostatniej chwili, by uchwycić moment wysadzania w powietrze mostu.

Autor przedstawia różnych reporterów i różne ich historie. A w tle owych przypadłości jakie spotykają dziennikarzy wciąż śledzimy wojnę. Tym straszniejszą, im prostszy język służy do jej opisywania. Zza wyważonych słów dostrzec możemy staruszków dogorywających w opustoszałym szpitalu, zgwałconą dziewczynkę w pięknej sukience, ukrywającą się w piwnicy zbombardowanego domu rodzinę, której wydaje się, że ten dom jest całym ich bogactwem.

Tak jak poprzednio i teraz czułam, że autor napisał tę książkę do mnie. To mnie przypomina, że w czasie, w którym piję poranną kawę, gdzieś toczy się wojna. Gdzieś ginie od miny młody reporter, a walczący ze sobą ludzie już dawno nie czuli smaku kawy.

Lubię fikcję jaką tworzy Arturo Perez-Reverte. Ale stokroć bardziej wolę, gdy opisuje rzeczywistość.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Jakoś nie miałam przyjemności jeszcze nic Reverte przeczytać, ale pamietam kiedys dyskusję na forum, że to jedna z ciekawszych jego książek.
Monika Badowska pisze…
Foxinoo,
czym prędzej powinnaś nadrobić;))) Mnie nie podobało się "Cmentarzysko..." i "Królowa piękności". Resztą się zachwycałam:)
Anonimowy pisze…
Tej akurat ksiażki nie czytałam, ale kilka innych tego autora -tak.Bardzo lubię jego książki. Do dwu czasem wracam -"Klubu Dumasa" i "Szachownicy flamandzkiej".
Monika Badowska pisze…
"Szachownica..." jest świetna. Na podstawie "Klubu Dumasa" Polański zrobił "9 wrota". Bardzo lubię też "Fechmistrza".

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj