Przejdź do głównej zawartości

Zła passa

Nusię, po doświadczeniu troskliwej opieki anioła weterynarii w postaci dr Tomasza Zameckiego, szczęście do lekarzy opuściło. Pamiętacie – opisywałam niefortunne szczepienie sierpniowe. Myślałam, że gorzej być już nie może i myliłam się. Może; wczoraj było znacznie gorzej.

Sympatyczny uprzednio doktor przestał być sympatycznym. Przygaszony, bez uśmiechu i cierpliwości wobec zwierzaków. Złapał Nusię za skórę na karku, a gdy ta podniosła wrzask przydusił do stołu, kazał nakryć kocem i tak zrobił zastrzyk. Meleńtas krzyczał, nam trzęsły się ręce, a po opuszczeniu tego rzeźnickiego przybytku obiecaliśmy sobie, że więcej tam nasza i Kociastych noga nie postanie.

Nusinka miała wieczorem gorączkę i płakała, gdy braliśmy ja na ręce. Teraz na szczęście jest już chłodniejsza i chodzi bez kłopotów.

Będziemy szukali weterynarza w miastach ościennych.

Komentarze

siwa pisze…
Nazwisko się spozycjonuje w Góglach jako rzeźnik. Jeśli nie ten pan wymieniony z nazwiska, jest rzeźnikiem, to uratuj mu reputację :)
Kociastym współczuję :(
millena4 pisze…
W ludzkiej przychodni bywa podobnie , wszystko zależy od humoru lekarza.
My możemy protestować , ale taka Nusia , zdana na humory pana doktora ,jest bezbronna.
kociokwik pisze…
Siwa,
dzięki:)

Milleno,
ano bezbronna, więc nie będziemy jej więcej narażać.
mosame pisze…
Okropność! Aż mi się skóra zjeżyła jak to czytałam. Też miałam w życiu nieprzyjemność spotkania się z antywetami, więc wiem jacy potrafią być mili i pomocni...
Biedne maleństwo. Ucałuj ją, ugłaskaj i utul ode mnie i moich kociastych.
PB pisze…
Przerażające i okropne.Jak pisze Milena rzeczywiście trafić na wet. z sercem do zwierząt trudno. Też mamy złe doświadczenia.Ktoś dobry polecił nam wspaniałą przychodnię wet.dr.Stefanka i wspaniałych oddanych weterynarzy w Chorzowie-Batorym. Teraz chodzimy tam i tylko tam.
Biedna Nusiatrzymam kciuki za jej zdrówko.!!!
kociokwik pisze…
Mosame,
dziękuję:)
PB,
anioł weterynarii też jest z Chorzowa:) Zaraz podlinkuję:)
domi pisze…
Również polecam klinikę dr.Stefanka, szczególnie panie doktor-płeć piękną-serce na dłoni.Chodziłyśmy tam z dwoma kotami i dalej to robimy.
Pozdrawiam wszystkich i całuje wszystkie kotki:))
ps.jestem córką p.Bożenki:)))i mam Filipa
kociokwik pisze…
Domi,
witam serdecznie w naszych Kociokwikowatych progach. A może chcesz zaprezentować Filipa w dziale "kotki w gościnie"?
domi pisze…
Na pewno zprezentuję:)bo jest najpiękniejszy:))) Na razie czekam na odp.na maila, wysłałam do p.Iwonki ze strony niekochane
Anonimowy pisze…
henio75:
Niusia jak urośnie urwie łeb wetowi :) I zbezcześci przychodnię.
Anonimowy pisze…
Aniołem to mnie nawet własna małżonka nie nazywa...
Cieszę się, że zabrali Państwo ze sobą dobre wrażenia z wizyty w naszej Przychodni. Pozdrawiam serdecznie.
T.Z.
kociokwik pisze…
Panie Doktorze,
wywieźliśmy bardzo dobre wrażenia i żałujemy często, że nie mamy do Pana bliżej.
Pozdrawiamy serdecznie:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj