Przejdź do głównej zawartości

Relacja z wyjazdu (część druga i ostatnia)

Ostatnia - bo już wróciliśmy do siebie. Ale jako, że działo się wiele, powspominamy dni spędzone w gronie rodzinnym:)

Kavka poczuła się bardzo swobodnie i zapałała wielką miłością do pokoju panieńskiego mojej Siostry, który w czasie pozaświątecznym zajmuje teraz Mama, a w czasie świątecznym - Helena ze swoją Mamą. Kavka polegiwała w łóżeczku Helenki, na wersalce, na krześle, dywanie. Drugim ulubionym miejscem Kavki okazał się być pokój tzw. "duży", w którym stały stolik i krzesełko Helenki. Od wczesnego poranka (koty śpią w jednym pokoju z nami) Kavka stała pod drzwiami i prosiła, żeby ją wypuścić, a wypuszczona biegła czym prędzej do Helenki. Najmłodsze ludzkie dziecię dbało także o karmienie kotka.


Sisi najintensywniej ze wszystkich kotów zainteresowała się choinką. Siadywała na stoliku pod choinką, na parapecie za drzewkiem i wąchała. Próbowała również zrzucać bombki, w czym chętnie sekundowała jej Hela. Sporo czasu Sisi spędzała w naszym pokoju lub w przedpokoju, na swojej ulubionej półce. Prychała na wszystkich wokoło (poza nami rzecz jasna), choć Izie udało się ze dwa razy myźnąć Sisulkę, a Helenka korzystając z nieuwagi Sisi dała jej dwa całuski w bok:)


Ciri stoicko przyjęła tłum kotów. Myślę, że spory w tym udział miały psie ciasteczka, które otworzyłam po przyjeździe, jeszcze zanim zdążyłam zdjąć kurtkę. Z ciasteczkami wiąże się również mniej radosna historia - Ciri zajadała w kuchni smakołyki, gdy zwabiona mlaskaniem przywędrowała Kavka (nawiasem mówiąc Kavka wyjadała kaszę z psiej miski). Musiałam wyjść z kuchni, a za chwilę usłyszałam szczeknięcie i Ciri biegnącą pod ulubiony fotel. A Kavka przyszła do nas puchata tak bardzo, że aż powiększyła objętość;) Dwa wieczory Ciri spędziła z nami. Niechętnie dawała się odprowadzić do innego pokoju, ale spędzenie nocy z czterema kotami i psem w jednym łóżku/pokoju wydawało nam się lekką przesadą;)


Gusia, będąc kotkiem o silnej osobowości, nic nie robiła sobie z obecności Heli (jedynie ostrzegała rozbrykane dziecko, że nie należy się zbliżać warczeniem). Zdarzyło jej się zasygnalizować Tacie, że jest głodna (Tata zdumiał się kotem wspinającym się mu po nodze), piła z Mamą herbatę miętową, dziwiła choince i myła się, spała (chętnie w łazienkowej misce) lekceważąc zupełnie szum jaki stworzyć może siedmioro dorosłych, jedno dziecko, pies i koty w blokowym mieszkaniu.


Nusia - kot ciekawy świata i wszystkiego, co ów świat ze sobą niesie - zakumplowała się z Helą najintensywniej. Bawiły się razem, otwierały prezenty, zaglądały w każde interesujące miejsce, trącały bombki, biegały, grały balonem... Można wyliczać i wyliczać... O, Nusia była nawet pojona z łyżeczki wyimaginowaną herbatą ze śpiewającego czajniczka. W zasadzie Nusia, oprócz nas, tolerowała jedynie bliskość Helenki (wiem - rozwydrzone mamy koty).


Powrót do domu upłynął spokojnie. Nusia przytuliła się do Gusi, a ciemność za oknem spowodowała senność kociastych i brak pretensji czasami związanych z podróżowaniem. Nie brakowało również momentów lekko surrealistycznych - właśnie przy wjeździe do miasta jeden z kotów musiał zostawić w kuwecie uciążliwe pachnące coś, a podczas postoju na parkingu na Z. musiały zasiąść na jednym ramieniu Sisi, na drugim Gusia. W domu koty z uśmiechem obeszły znajome kąty, wypróbowały drapak. Gusia zaprotestowała ogłaszając strajk głodowy przeciwko karmie suchej kupionej w sklepie nocnym, więc dziś bladym świtem pobiegliśmy do zoologicznego. W nocy spały na nas to Gusia, to Nusia, a rano zastałam Sisi śpiącą na krześle i wtuloną w mój nowy, cieplutki szlafrok.

Kavka została u Rodziców. Dostała wątróbkę, Helenka nasypała jej szczodrą ręką suchego, a z najnowszych doniesień wiem, że Tata właśnie szykuje rybę:) Kavunia śpi w pokoju z Mamą, a gdy tylko otworzą się rano drzwi pokoju Helenki, wbiega tam i układa się na wersalce.

P.S. Nusia i Gusia śpią w swoich koszykach, a Sisi na bocianim gnieździe:)

Komentarze

abigail pisze…
Ale mieliście przygód :)!. Czyta się jak powieść przygodową :)... Pozdrawiamy i cieszymy się, że Kavka jest w swoim szczęśliwym domku :)!.
milena pisze…
A... to Sisi rozrabiała najbardziej przy choince :) Helenka i Nusia -zdjęcie mówi wszystko:)
Ciri była bardzo grzeczna, bo tyle kociastych na pewno budziło pokusę -"łapać kota" :):)
Do Siego Roku 2010 :)
PB pisze…
Bardzo się cieszę że Kavka znalazła kochający dom.
Ależ Helenka urosła. Zdjęcie z Nusią - rewelacja - baczna obserwacja no i kto wykona pierwszy ruch?

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj