Przejdź do głównej zawartości

Kot wodny













Jedno z nas zapomniało dokręcić kran. Słyszeliśmy dobiegające z domu delikatne, dziwne dźwięki, ale dom z kotami nie wydobywający dziwnych dźwięków jest chyba nie bardzo możliwy, więc niespecjalnie szliśmy szukać źródeł. Gdy czas jakiś później weszłam do łazienki sprawa się wyjaśniła. Gusia próbowała łapać wodę wylatującą cienką stróżką z kranu. Zaprotestowała oburzona, gdy kran zakręciłam, a ją próbowałam wytrzeć (miała mokre łapki, głowę, boki i ogon). Cały wieczór spędziła w łazience czekając na ponowne odkręcenie kranu. No, to odkręciłam i zrobiłam kilka fotek.

Wydaje mi się, że z drugim kotem jest podobnie jak z drugim dzieckiem. Znasz już nawyki, przyzwyczajenia i ulubione rzeczy tego pierwszego i jakoś tak wydaje ci się, że z drugim będzie podobnie. A tu – figa z makiem… Zaskakuje cię co krok;)

czwartek, 24 kwietnia 2008

Komentarze:

hersylia810
2008/04/24 11:22:38
Lubię jak kotki oddzielają czwarty palec tylnej łapki, żeby się zabezpieczyć przed ześlizgnięciem z niepewnego gruntu :-)
henio75
2008/04/24 11:29:56
Mój pił wodę z kranu. Zimna. Lekko gazowana.
Kto by się interesował miską. To poniżej godności jego kociej osobowości. Syf poza tym nieświeży. No, w ostateczności...
Siadał hrabia na zlewie w kuchni i czekał na odkręcenie.
I tylko różowy języczek było widać. Szyja wyciągnięta, uszy po sobie, cztery łapy i ogon powyżej lustra wody. Kto by dopuścił do zamoczenia futra. Brr.
Oczywiście trzeba było też zakręcić wodę jak się kot zaczynał przelewać...
mbmm
2008/04/24 11:30:04
Pociesznie to wygląda, ale ważne że skutek przynosi oczekiwany:)
mbmm
2008/04/24 11:42:51
Henio,
nasze mają dzbanek, który z założenia służy do podlewania kwiatów;)
millena4
2008/04/24 19:02:30
Czy kotki są kąpane ?
Moja sunia {krótkowłosa } była czasami kąpana, ale nie lubiła kąpieli, ledwie włączyłam prysznic, a ona już przebierała łapkami, pływała na sucho. Nawet jak myłam jej ubłocone łapki to "pływała".
Gość: zuza, 77.223.195.65
2008/04/24 19:53:18
A moje kocię białe lubi w umywalce spać.W dodatku z włączoną od góry lampką-mowimy na to solarium.Więc ten komentarz to 2 w 1.
mbmm
2008/04/24 21:44:27
Zuzo,
ja chyba zacznę układać jakiś ręcznik w umywalce albo i wannie;) Gusia dziś kontemplowała wodę wylewaną z pralki do wanny; przez całe pranie siedziała na toalecie;)
Millena,
kotki zazwyczaj myją się same. Z tego co pisała Daria, wiem, że koty długowłose trzeba myć. Inne chyba tylko wówczas, gdy czymś się ubrudzą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Paweł Beręsewicz. Kiedy chodziłem z Julką Maj.

Wydane przez Wydawnictwo Literatura Książka Pawła Beręsewicza wprawiła mnie w dobry nastrój. Opisując pierwsze drżenia serca, pierwsze zakochanie z punktu widzenia piętnastoletniego Jacka Karasia Autor dokonuje wyłomu - bodaj pierwszy raz mam szansę przeczytać, jak reaguje nastolatek szykując się na randkę, co i czy w ogóle mówi rodzicom o swojej dziewczynie i czy tylko dziewczyny martwią się o to, w którą stronę skierować nos przy pocałunku. Jacek Karaś, którego czytelnicy mieli okazję poznać w książce " Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek ", kończy gimnazjum i w ostatniej klasie dostrzega niezwykły urok swojej klasowej koleżanki, Julki Maj. Zdobywając się na straceńczą odwagę pyta Julkę, czy zechciałaby być jego dziewczyną. Później, wbrew temu, co myślał Jacek, bywa trudniej - nagle trzeba myśleć o wielu sprawach, nad którymi nigdy nie było powodu się zastanawiać, funkcjonować w inny niż dotychczas sposób. Cenię sobie ostatnie rozdziały powieści. Nie powiem nic więcej - czytaj