Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2014

Joanna Szwechłowicz. Tajemnica szkoły dla panien.

Wydane przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka Lubię obserwować rodzące się mody na konkretne rodzaje książek. Czas już jakiś temu pojawiła się tendencja do tworzenia kryminałów retro. Począwszy od powieści Marka Krajewskiego, poprzez książki Konrada T. Lewandowskiego, po rewelacyjne powieści Marcina Wrońskiego - czas na policjantów żyjących przed II wojną światową nadszedł i mam nadzieję - nieprędko minie. Tuż obok, nieco niepostrzeżenie zaczęła się moda na książki retro o wątku kryminalno-obyczajowym. Czym innym jest krwiste morderstwo dokonane przez psychopatę we Wrocławiu, a czym innym ucięta i porzucona gdzieś z nagła głowa przedsiębiorcy żyjącego w Sosnowcu, szczególnie na tle kłopotów teatru, czy budzacej się miłości między guwernantką, a wojskowym. Powieść Joanny Szwechłowicz bliższa jest drugiemu nurtowi. Rok 1922, niewielkie, mocno prowincjonalne Mańkowice. Jest apteka, gazeta, biblioteka, policja, szkoła męska i szkoła żeńska. I to w tej ostatniej staje się coś, co o

Peter May. Czarny dom.

Wydane przez Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz Kilka książek temu wpadłam na Wyspy Brytyjskie i umościłam się na nich na tyle wygodnie, by nie chcieć wychodzić z literatury tam tworzonej. A jednak - ostatnia z książek "stamtąd" - skłoniła mnie do tego, by zmienić obszar literacki. I nie, nie dlatego, że książka mi się nie podobała. Finnolagh Macleod, pochodzący z wyspy Lewis policjant, od kilkunastu lat nie odwiedzał rodzinnych stron. Gdy na wyspie popełniono morderstwo z modus operandi zdumiewająco podobnym do tego, nad jakim Fin już pracuje, Macleod zostaje oddelegowany do wyjaśnienia śmierci Angusa Macritchie'go. Powrót na wyspę nie jest łatwy. O wielu rzeczach związanych z dzieciństwem i czasach młodości Fin chciałby zapomnieć. Właściwie wydaje mu się, że zapomniał, że wyjazd z Crobost zatarł wszelkie wspomnienia. Niestety, praca w miejscu doskonale mu znanym, spotykanie ludzi, którzy w dawnych czasach byli dla niego ważni, wzbudza niepokój i zmusza

Porozumienie ponad miskami

Od trzech - czterech tygodni około 4 (a w wyjątkowych sytuacjach - 5) Sisi budzi mnie drapaniem w wielkie lustro wiszące w przedpokoju. Ona drapie, a reszta kotków spogląda w moją stronę kontrolnie, by sprawdzać na ile drapanie przynosi efekt oczekiwany, czyli, czy już podnoszę się z łóżka.  Od wczoraj przy lustrze stoi suszarka z praniem, co znacznie ogranicza możliwość Sisulowych manewrów. I co zrobiły dziś kotki? Dogadały się z Sarą. Bo jakże inaczej wyjaśnić to, że kilka minut przed piątą z barwnego i intensywnego snu wyrwał mnie psi jęzor na twarzy? Za nim wydobyłam się ze snu i zorientowałam czemu mam mokrą twarz, Sara zdążyła mnie wylizać nawet po powiekach. Pogłaskałam ją myśląc, że nagle obudziła się w niej potrzeba czułości i zasnęłam ponownie. Na 5 minut. Po ich upływie ponownie poczułam psi jęzor na twarzy, a gdy zdecydowałam się podnieść, ujrzałam wszystkie kotki spoglądające z nadzieją w moją stronę. Sara, jak to zwykle bywa podczas porannego karmienia kotów, została w sy

Spryciarze

Czas jakiś temu dostaliśmy zabawkę. Nie, nie dla nas - dla naszych zwierzątek. Po długiej i szczegółowej korespondencji, podczas której szukałam z przedstawicielką sklepu NaszeZoo.pl zabawki godnej uwagi zarówno Kociastych, jak i Sary, wybór padł na Flip Board, grę strategiczną dla psa.  [źródło zdjęcia: http://www.naszezoo.pl/pl/p/Gra-strategiczna-dla-psa-Flip-Board/129] I powiem Wam, że trudno byłoby wybrać lepiej:-) Z Sarą ćwiczyliśmy w domu i na dworze. Byliśmy na spacerze dość wcześnie, więc nie zgromadziliśmy tłumu gapiów wokoło, ale już widzę, że będzie to wabik na głaskaczy podczas wiosenno-letnich spacerów :-) Piesce najłatwiej przyszło nauczenie się przesuwania elementów, pod którymi schowaliśmy smakołyki. Resztę elementów opanowała, moim zdaniem, lekko licząc na przypadek i siłę. Zobaczcie: Najzabawniej wyglądały te momenty, w których Sara próbowała lizaniem podnieść klapki, które w zamyśle producentów zabawki podnoszone są dźwignią w kształcie kości. Co więcej - czasami li

Niedzielnik nr 47

Spieszę donieść, że jestem i powoli dojrzewam do pisania, bo przeczytałam mnóstwo i o wielu książkach chcę Wam opowiedzieć. Tydzień spędziłam u Rodziców. Czytałam wieczorami, ale na pisanie szkoda mi było czasu - za rzadko mam okazję by odwiedzać Mamę i Tatę, zbyt mało czasu mogę z nimi spędzać, by - wybaczcie- marnotrawić go na pisanie. Rozmawialiśmy, gotowałyśmy, spacerowałyśmy i wszyscy, nie tylko Sara, która towarzyszyła mi w wyjeździe, czerpaliśmy ze wspólnego czasu mnóstwo radości. Gdy byłam na urlopie dowiedziałam się, że nastąpią zmiany w mojej pracy. I tak, w pierwszym dniu po powrocie, zmieniłam dział, a co za tym idzie - obowiązki. Uczę się codziennie mnóstwa nowych rzeczy i mam świadomość, że wiele jeszcze przede mną. A co z książkami? Wysłuchałam "Awantury o Basię" w interpretacji Krystyny Jandy, odkryłam interesujące pisanie Grażyny Jeromir-Gałuszki, przeczytałam cykl książek o niani Agacie, która pewnymi cechami bliska jest Marry Poppins, poz

Trudno wrócić do pisania po przerwie. I to taaakiej przerwie:-)

Pamiętacie - wspominałam czas jakiś temu o sesji zdjęciowej, w której Sisi i Gusia promowały nowe typy drapaków. Niedawno dostałam zdjęcia i nieustająco się nimi zachwycam:-) Gusi bardzo spodobał się większy, okrągły drapak. Tak bardzo, że gdy zaproponowałam fotografowi zmianę drapaka, to Gusia się obraziła i schowała za płytami wysłaniającymi. Z tego też powodu na drugim drapaku prezentuje się tylko Sisi. Przyznacie, że prezentuje się uroczo? Na plus panu fotografowi należy przyznać to, że był pieczołowicie przygotowany - hojnie posypywał kocimiętką drapaki, doskonale zabezpieczył wszelkie wyjścia ze studia fotograficznego, itp. Od chwili sesji w naszym domu króluje nowy drapak i wszystkie koty chętnie z niego korzystają. Jest na tyle stabilny, że i nam zdarza się na nim przysiąść. 22 lutego, bardzo wcześnie, bo kilka godzin przed świtem, wyruszyłyśmy z Sarą w długą podróż na Mazury. Nie uprzedziłam Rodziców, bo nie chciałam, żeby się martwili - umówiłam się tylko z Siostrą na wspólny

Patricia S. Churchland. Moralność mózgu.

Wydane przez Wydawnictwo Copernicus Center Press To jest książka o moralności oraz o tym, jak funkcjonuje mózg człowieka. Patricia S. Churchland jest profesorem filozofii, zajmuje się filozofią umysłu i poznania, neurofilozofią i neurotyką. Piotr Przybysz w tekście „Neurofilozofia i filozofia neuronauk” opublikowanym w książce „ Przewodnik po filozofii umysłu ” stwierdza, że zdaniem Churchland, odwieczne kwestie filozoficzne stały się przedmiotem dyscyplin takich, jak astronomia, fizyka, geologia i biologia, ale pojawiają się nowe nauki, zajmujące się problemami dotyczącymi umysłu. Nauki te badają problemy, które, jak się zdawało, na zawsze pozostaną domena filozofii w jej klasycznym kształcie. Jednym z takich problemów jest moralność, a ten nowy trend w nauce doskonale oddaje tytuł książki Churchland. Autorka w książce „Brain-Wise: Studies in Neurophilosophy” stwierdza, że „filozofia umysłu uprawiana bez zrozumienia jak działają mózg i neurony jest jałowa” i trudno spie