Dla dzieciaków (54)

Dla dzieciaków (54)


Marzenna Plich-Nowak, W czasie deszczu dzieci się nudzą...?

Lato w tym roku mamy takie jak mamy i książka Marzenny Plich-Nowak współgra z aktualną pogodą idealnie. Jeśli szukacie przepisu na to, co zrobić, aby deszcz nie oznaczał nudy - zapraszam do lektury.

Rodzina Walków jest rodziną zarówno nietypową, jak i tradycyjną. Mama zajmuje się domem, tata pracuje głownie w delegacjach, a trójka dzieci uczy się na różnych etapach szczebli edukacyjnych. Tradycją rodziny, z której pochodzi mama jest nadawanie córkom imienia Klementyna, tradycją rodziny taty - obdarzanie dziecka imieniem jakiego jeszcze w rodzinie nie było. I tak mama jest Klementyną, tata Teofilem, córki - po wyłamaniu się z tradycji - Dianą i Matyldą. Synowi przypadło Gabriel, ale w domu mówią do niego Gogo. Tradycyjne w owej rodzinie są także wakacje. W Stokrotce z nieodłącznym deszczem, który wszyscy, trzymając nosy na kwintę przeczekują w objęciach cywilizacyjnych zdobyczy. Rok, w którym toczy się opowieść był jednak inny - Teofil dostał od kolegi z pracy klucze do willi w Bagienku. Rodzina wyrusza, a na miejscu okazuje się, ze owa willa to podupadająca drewniana chatka, w której dawno już niej nie mieszkał i nie sprzątał. Pogoda też wpisuje się w nastrój rodziny - zaczyna padać deszcz.

I nagle wszystko się zmienia. Wystarczy iskra optymizmu, spojrzenie na sytuację w jakiej Walkowie się znaleźli z innej niż dotychczas strony i życzliwi ludzie nieopodal, aby wakacje, które miałby szanse być największym koszmarem, stały się czymś do czego się tęskni.

Podoba mi się ta opowieść. Autorka barwnie charakteryzuje postaci, ciekawie prowadzi historię rodziny Walków, pokazuje jak wiele  może dać wsparcie rodziny i jak mocno codzienność może skrywać przed nami nasze własne pragnienia, marzenia i umiejętności.

Co dokładnie się stało? Poczytajcie:-)

Abner Graboff, Co potrafią koty?


Ależ to ładne! I nie mówię tu tylko o grafikach - prostych, oszczędnych, jedynie trójkolorowych, oddających za to wszystko, co powinny ze smakiem i wyrafinowaniem. Tekst, w tłumaczeniu Emilii Kiereś, też jest ładny. I prosty.

Narrator zastanawia się nad umiejętnościami kotów. Nad wysuwającymi się w ich łapek pazurkami, nad miękkimi poduszeczkami, nad tym jak mruczą i czy mogą zdejmować ciepłe futro na lato. Wskazuje ich rozmaite umiejętności i przyjemności jakim się oddają - od słuchania śpiewu ptaków, po używanie języka jako myjki, czy wreszcie śpiewania dzieciom do snu (ale czy to działa?).

Książka Abnera Graboffa to opowieść, którą można czytać i czytać wciąż od początku. A jeśli w Waszym domu są koty, to z pewnością można do niej zapisać inne dziecięce zadziwienia kocimi towarzyszami.

Książkogry

Ćwiczenia z myślenia z psem Plusem
Kopnięte królestwo. Zabawy z matematyką i językiem polskim.
Baśniowa gimnastyka w dwóch językach
Wyszukiwanka Łośka Tośka. Ćwiczenia dla oka, ręki i głowy


Tak, wiem, że są wakacje;-) Skoro jednak w ich czasie jest sporo dni deszczowych warto przygotować sobie alternatywne sposoby na odpoczynek i to nie elektroniczne i izolujące.

Natalia Usenko w Kopniętym królestwie zaprasza do przyjrzenia się przedziwnym mieszkańcom, którzy liczą, rymują i rysują. W Kopniętym królestwie mieszkają Apolonia Śmieszka, Glutosław Papusław Maziasty, Czyścioch Franciszek Pucuś i wielu innych. W książce przeczytacie bajeczki matematyczne, poznacie nakrapianki, domalunki, pokolejki i grę planszową "Królewski przewodnik".

Baśniowa gimnastyka to wędrówka przez znane nam wszystkim zaproponowana przez Monikę Hałuchę. A to prowadzimy czerwonego Kapturka do domu babci przez labirynt, gdzie wszystkie nazwy na planszy są zapisane w języku angielskim, a to kolorujemy odpowiednimi barwami obrazem, by wyłonił się z niego Kopciuszek, a to uciekamy wraz ze Śnieżką do domu krasnoludków. No i gra - w tym tomie jest to memo.

Ćwiczenia z myślenia z psem Plusem Karoliny Haka-Makowickiej to zadania i zagadki matematyczne przypominające nieco te z testów na inteligencję. Jaki miś powinien siedzieć na półce jako kolejny? Którędy ma iść kot, gdy drogę wyznaczają prawidłowe wyniki działań matematycznych? Dopasuj budę do psa przy założeniu, że... I tu następują warunki typu kolor dachu, miejsce zamieszania są, itp. Jest też gra "Kosmiczny rajd".

Wyszukiwanka Łośka Tośka Małgorzaty Węgrzyckiej wymaga od czytelników bystrych oczu i sprawności w wyszukiwaniu elementów. Mamy rozsypankę elementów, obrazek na których trzeba je odszukać i sprawdzić jaka litera kryje się w danym miejscu. Gdy już ją znajdziemy - należy wpisać w odpowiednie rubryki, a to da nam hasło stanowiące dokończenie zdania, rozpoczętego na stronie obok. Gra zabierze Was do wielkiej biblioteki w ukrytej komnacie.

P.S Wydawnictwo Nowa Era organizuje konkurs literacki dla uczniów szkół podstawowych Popisz się talentem. W tym roku dzieciaki oddawały głos zwierzętom, dzięki Zwierzofonowi, wynalazkowi profesora Antoniusza Wścibonosa. Wybrano już nagrodzonych autorów i już wkrótce dostępny będzie tom pokonkursowy. Przyjrzycie się idei - może w 2021 roku w konkursie literackim wezmą Wasze dzieci?
Pamiętnik Babuni Katarzyny Ryrych oraz słów kilka o kotach

Pamiętnik Babuni Katarzyny Ryrych oraz słów kilka o kotach


Pamiętnik Babuni podczytywałam we fragmentach na forum Miau.pl gdy jeszcze autorka nie publikowała w druku. Pamiętam do dziś jak zaciskało mi się gardło podczas czytania i jak bardzo realistyczne były te opowieści w zestawieniu z przerażającymi historiami jakie wyłaniały się z wątków wolontariuszek zajmujących się kotami w schroniskach i przestrzeniach miast.

Gdy czas jakiś temu trafiłam na tę książkę w katalogu biblioteki uświadomiłam sobie, ze nigdy nie przeczytałam jej całej. Nadrobiłam i powiem Wam, że ucisk w gardle nie zmniejszył się ani o jotę, a w miarę czytania do moich oczu napływały coraz mocniej łzy.

Katarzyna Ryrych narratorką opowieści czyni kotkę, zwaną przez inne Babunią. W schronisku pojawiają się nowe koty, odchodzą, znajdują domu, a ona wciąż tam jest. Stanowi oparcie dla tych, które się boją, koi smutek matki, która oddała do domu adopcyjnego swoje dziecko, zajmuje się kocimi podrostkami i dodaje otuchy tym, które już się poddały. Jest opoką dla innych i niczego nie chce dla siebie.

Widać, że autorka świetnie zna schroniskową rzeczywistość i doskonale pojmuje kocie emocje. Owszem - być może zdaniem niektórych nadmiernie je antropomorfizuje - czyni to jednak po to, by potrząsnąć ludźmi i uświadomić nam jak wiele uczuć kryje się w kocich sercach.

Polecam gorąco z nadzieją, że wkrótce książka zostanie wznowiona.

*   *   *

Miya, kot dotychczas mięsolubny, stała się koneserką ludzkiego jedzenia. Potrafi ściągnąć z talerza kanapkę i obgryźć chleb lub zlizać pastę z suszonych pomidorów i ciecierzycy. Wyjada - próbuje - oliwki z sałatki. Okazało się, że lubi nabiał, a kilka dni temu spróbowała nawet owocu morwy (jednak tak wszystkożerna nie jest). To, że gada i lubi gadać wiadome jest nie od dziś, ale i to ostatnio się rozwinęło - Miya zagaduje, szuka kontaktu, przychodzi ugniatać (ma siłę!) i aktywnie uczestniczy w życiu domu.


Na drugiej stronie sił i zaangażowania jest dwunastolenia Nusia. Nadżerka na języku to się powiększa i zaognia, to - po dawce leków przeciwzapalnych i antybiotyku - lekko przygasa, ale nieodmiennie jest i powoduje, że Nusia ma problemy z dbałością o higienę i jedzeniem. W tej chwili może jeść tylko mokre i to im miększe tym lepiej. Bardzo chudnie, waży w tej chwili 4,4 kg i choć ktoś mógłby stwierdzić, ze to bardzo dobra waga dla kota, ja wciąż pamiętam jak wyglądała wcześniej (fakt, była za gruba) i przeraża mnie jej wystający spod sierści i skóry kręgosłup. Kąpiemy ją regularnie, Jedyną rzeczą jakiej jeszcze nie spróbowaliśmy w tej mocno nierównej walce o jej dobre samopoczucie jest interferon. Nie spróbowaliśmy, bo nie możemy go nigdzie znaleźć. Jutro zrobimy kontrolne badanie krwi; mam nadzieję, że do zmian na języku nie dołączyła cukrzyca lub choroba nerek. 



Mazurskie Lato

Mazurskie Lato



Skuszona przyjemnym wrażeniem po wysłuchaniu książki - zbioru opowiadań o pensjonacie w Bieszczadach - postanowiłam zmierzyć się z Mazurskim Latem. Choć w Mikołajkach byłam zaledwie raz w życiu, to jednak mazurskie miasteczka, tawerny, żeglarze, turyści są w pewnym stopniu do siebie podobni. A kilka lat życia nad brzegiem Mamr zakorzeniło się we mnie na tyle mocno, by czuć się osobą stamtąd i być ciekawą jak polscy pisarze poradzą sobie z osadzeniem miłości w klimacie Mazur.

Każdy z pisarzy dobrze wypełnił zadanie jakie miał - bohaterowie trafiali do Mikołajek, a w nich do tawerny Mazurskie Lato, w której - jak wieść niesie - każdy samotny spotyka miłość. Jedni w to wierzą, inni wręcz przeciwnie, ale każdy przyznaje, że coś jest na rzeczy.

Najbardziej podobało mi się opowiadanie Anny H. Niemczynow O szczęście niepojęte. Historia Natalii, która zostając żoną Benka porzuciła swoje artystyczne pragnienia i stała się matką oraz kłębkiem nerwów z powodu wytykanego przez męża rozmemłania życiowego, daje do myślenia. I nie tylko tym, które są w posobnej do Natalii sytuacji. Wyrwane z kręgu zaklęć miłośnych pod mazurskim niebem, a jednocześnie wszak dotyczące miłości - do samej siebie i męża oraz syna - stanowi miłą odmianę od pozostałych.

Pozostałe bowiem są dokładnie takie jak się spodziewacie. I choć losy bohaterów są różne - samodzielna matka, samotna prawniczka, mężczyzna, który odpokutowuje własny brak odwagi, kobieta rozpamiętująca odejście byłego. Wszyscy oni w ten, czy inny sposób spotykają kogoś, dla kogo żywiej zaczyna bić ich serce, przy kim różowieją policzki, a życie staje się ciekawsze.

To lektura idealna na plażę. Nie wymaga niczego, a może uprzyjemnić czas nad wodą. Choć znam takich, którzy na plaży wolą czytać klasyków francuskich lub skandynawskie kryminały;-)
Miesięcznik Znak. Duchowość 2.0

Miesięcznik Znak. Duchowość 2.0



Najnowszy numer Miesięcznika Znak (nr 781) poświęcony jest duchowości na współczesne czasy. Autorzy, felietoniści, rozmówcy dziennikarzy Znaku opowiadają o tym, czym jest dla nich duchowość, jak oddziałuje na ich życie uświadamianie sobie i realizacja potrzeb duchowych.

Numer zaczyna wywiad z Wojciechem Bonowiczem, którego po każdej czytanej jego wypowiedzi cenię coraz bardziej. Tu wskazuje on na relację duchową między ludźmi i zwierzętami, objaśnia swoje podejście do życia i przytacza zdanie usłyszane niegdyś od ojca; zdanie, które nacechowało jego stosunek do wydarzeń życiowych.

Marcin Fabijański, filozof, który śladami Johanna Gottlieba Fichte szedł z Lipska do Królewca, opowiada o tym, jak ważna jest filozofia w jego życiu i o tym, co filozofowi daje wykształcenie i prosta czynność marszu.

Rebecca Solnit nawiązuje najsilniej do tego co współczesne, pytając w tytule swojego tekstu Czego koronawirus może nas nauczyć o nadziei? Pokazuje lekcje jakie daje nam, jako ludzkości, kryzys i podkreśla to, w jaki rozmaity sposób możemy z tych lekcji skorzystać lub nie.

W numerze o duchowości podniesiony jest również temat ech po duchowości żydowskiej, wciąż obecnych w naszym mentalnym i fizycznym krajobrazie. Piszę wciąż, bo wiele osób chciałoby aby owa pamięć przestała być obecna.

W części poświęconej publicystyce znajdziecie artykuł o tym jak pandemia wyizolowała kobiety z rynku pracy, na którym i tak stoją na gorszej pozycji i wtłoczyła je (nas) w ramy obowiązków domowych o wymiarze godzinowym o wiele większym niż realizują je mężczyźni.

Wobec kryzysu zaufania do Kościoła instytucjonalnego do głosu dochodzi anateizm, idea zaproponowana przez Richarda Kearneya. Ciekawy wywiad z nim przeprowadzili Mateusz Burzyk i Michał Jędrzejek.

Numer wakacyjny to także miejsce pożegnania. Janusz Poniewierski wspomina Wacława Hryniewicza OMI, a Andrzej Franaszek - Jerzego Pilcha.

W części poświęconej książkom znajdziemy znajdziemy opis książek z nurtu medycyny narracyjnej, analizujących ten trend w pisaniu i tych, które do owego pisania przynależą. Jest też mowa o esejach o literaturze Sabalda, książkach reportażowych dotykających tematyki mienia żydowskiego i wiele, wiele innych, których odkrywanie zostawiam Wam, bo jakaś byłaby to frajda z czytania, gdybym Wam wszystko opowiedziała?


Magdalena Kozak. Minas Warsaw.

Magdalena Kozak. Minas Warsaw.



Minas Warsaw to moje pierwsze spotkanie z twórczością Magdaleny Kozak. Pierwsze i chyba ostatnie.

Warszawski poranek. Spieszący się i niewyspani ludzie wypełniają centrum, tunele dworca, metra, okolice Pałacu Kultury. I nagle słuchać huk, pojawia się smok i okazuje się, że w PKiN postanowił zamieszkać mag ze swoim ulubionym zwierzątkiem. Co więcej - mag zniesmaczony otaczającym go szarym betonem postanowił ubarwić otaczający go świat swoimi ulubionymi kolorami. Jest więc złoto i pastelowo i jedynie smok odstaje kolorystyką od barw narzuconych przez nieproszonego gościa Pałacu.

Zupełnym przypadkiem Maciej, szeregowy pracownik działu IT, trafia - jako oficjalna delegacja przed oblicze maga. Trafia, zostaje, a do kampanii wkrótce dołącza abwerowiec, czyli pracownik ABW. Obydwaj panowie stają się sługami maga i próbują przechytrzyć go szukając sposobu na pozbycie się i jego, i smoka z centrum stolicy.

Gdy okazuje się, że mag ma wiele wspólnego ze światem jaki wykreował Maciek w swojej pisanej nieco do szuflady powieści, staje się nieco strasznie, akcja się gmatwa, a w fabule opowieści pojawiają się silni, świetnie wyszkoleni mężczyźni, którzy zmagają się - oprócz tego, że ze światem jakiego nie znają, pełnym magii - uciążliwą papierologią znaną wszystkim wojskowym. 

Brzmi ciekawie, prawda? I jest ciekawe, bo Magdalena Kozak w umiejętny sposób pokazała pewne absurdy, wplatając w to nieoczywiste relacje międzyludzkie i międzygatunkowe, zrobiła ironiczny ukłon w stronę wojsk najróżniejszych, ludzkiej psychiki i architektonicznego - choć nie tylko - klimatu Warszawy.

Chyba jednak trafiłam na zły czas z tą książką. Być może czytałam ją zbyt wolno, a może po prostu w za dużym rozproszeniu. I choć opowieść z założenia jest ciekawa, to mnie jednak nie udało się wkroczyć w świat powieści na tyle, by mieć z tego satysfakcję.
Niedzielnik nr 80

Niedzielnik nr 80



Podjęłam decyzję o przystąpieniu do programu partnerskiego księgarni Litres.pl. Czytam coraz więcej książek w wersjach elektronicznych i choć mam dylematy ekologiczne (czy lepiej czytać w papierze, czy na czytniku, który za czas jakiś będzie elektrośmieciem), to jednak częściej wygrywa wersja e-booków. 

Jeśli zdecydujecie się kupić coś w Litres.pl i cena będzie wyższa niż 20 zł, to wpisując kupon PROWINC10, otrzymacie na konto w księgarni 10 zł. 

W bocznej szpalcie pojawiają się banery przedstawiające aktualne promocje. W tej chwili w niższych cenach kupicie książki Wydawnictwa Poznańskiego i Karakteru (do dzisiaj), do wtorku - 14 lipca - tańszy jest Rebis, a do 19 lipca tańsze o 40% są książki Czwartej Strony. Odkryłam również w jednej z książek, którą kupiłam w tej księgarni i która już zaczęłam czytać, rabat na kolejne zakupy :-)

Banery i linki są afiliacyjnymi - jeśli zdecydujecie się na zakupy wchodząc do sklepu za ich pośrednictwem, część Waszych pieniędzy trafi do mnie. Wam nie zmienia to ceny książki, a pozwala na wsparcie mnie i docenienie mojego dla Was pisania. Dodatkowo - jeśli korzystacie z przeglądarki Chrome i zainstalujecie rozszerzenie Fanimani, możecie wesprzeć przy okazji zakupów wybraną przez siebie organizację pozarządową. Tyle dobra! I książka, i życzliwość, i dobroczynność :-)

*   *   *

Kilka dni temu (czym chwaliłam się w mediach społecznościowych) miałam okazję być pasażerem motocykla. Pierwszy raz w życiu! Pożyczyłam odpowiedni strój i kask i z entuzjazmem wskoczyłam na siedzenie. Pierwsze chwile były dość trudne, pobocze migało tak, że miałam potrzebę zaciskać oczy, ale po chwili przywykłam, rozsiadłam się i rozkoszowałam jazdą. Hm, i jak by to powiedzieć - chyba znalazłam kolejnego fisia, któremu chciałabym poświęcać czas. Marzy mi się już podróż na Bałkany :-)


*   *   *

Uporządkowałam sekcję strony na blogu. Znajdziecie tam kilka słów o książkach, o mnie i całe mnóstwo o zwierzętach:-)

*   *   *

A skoro już o zwierzętach... 8 czerwca zamieszkała w Kociokwiku Jagoda. Trzytygodniowe małe czarne stworzonko, które miało problemy z koordynacją ruchową, samodzielnym jedzeniem i ogarnianiem rzeczywistości. Gdy 3 lipca zawoziliśmy ją do jej nowego domu (została w rodzinie, więc będziemy ją widywać i kibicować jej życiu) umiała głośno domagać się napełnienia miski, jeść ze smakiem, wskakiwać na stół, wchodzić do łóżka, przebiegać bez obaw po śpiącej Amber i wiele, wiele innych rzeczy, które czynią kocięta tak ujmującymi.


*   *   *

Czy ktoś z Was wybiera się w tym roku na Festiwal Patrząc na Wschód? Ktoś już może na nim był i może się podzielić informacją jak dojechać z Augustowa do Budy Ruskiej i gdzie spać? Chętnie skorzystam z podpowiedzi.

*   *   *

Mam ostatnio kłopot z czytaniem. W uszach mam Kwestię ceny Zygmunta Miłoszewskiego, w czytniku Minas Warsaw Magdaleny Kozak, w papierze zaczęte Mazurskie Lato i wczoraj otrzymany Znak, ten o Duchowości. W telefonie w Litres i Legimi zaczęłam dwie kolejne książki i coraz mocniej odnoszę wrażenie, że nic nie czytam, po wszystkim się ślizgam. Też tak macie? Jak sobie z tym radzicie?
Dla dzieciaków (53)

Dla dzieciaków (53)


Eugenia Wasylczenko, Abecadło pod lupą


Podtytuł tej książki "Wielka wyprawa w świat liter" oddaje dokładnie to, co znajdziemy w książce. Układ książki jest prosty: na jednej stronie mamy dużą literę, czerwoną z mało widocznymi niebieskimi znakami, na drugiej - wyrazy rozpoczynające się daną literą i grafiki przedmiotów je ilustrujących. Brzmi być może niezbyt jasno - wygląda o wiele lepiej.


Na literę można patrzeć bez lupy i wówczas nasz wzrok zatrzymuje się na czerwonych barwach. Można też patrzeć przez dołączoną do książki czerwoną lupę i wtedy dostrzegamy elementy narysowane niebieską kreską, które już niebieskie nie są. A dotyczą wybranej litery.


Podoba mi się fantazja autorki. Owszem na stronie z literką E znajdziemy ekran i ekierkę, ale nie zabrakło tu również erytrocytów i estragonu. Przy J spotkać możemy jaskółkę z jarzębiną, M to mózg z mikroskopem, a R - ramka z rysunkiem recyklingu.

Prawda, że ciekawe?

Marta Galewska-Kustra, Pucio umie opowiadać


Twardostronicowa książka adresowana jest do dzieci, które już umieją mówić, ale jeszcze nie czytają. Fenomenalną popularność Pucia wśród dzieci i rodziców, ci ostatni mogą wykorzystać, by opowiedzieć pociechom o spodziewanym dziecku. 

Pewnego dnia przy obiedzie Misia i Pucio usłyszeli od taty wielką nowinę - na świat przyjdzie ich siostrzyczka lub braciszek. Rodzice przygotowując dzieciaki na urodzenie kolejnego zaproponowali im wędrówkę w przeszłość - dzięki ubrankom i zdjęciom obydwoje mogli zobaczyć jakimi maleńtasami byli po narodzeniu i przygotować się do przyjęcia rodzeństwa. W oswajaniu tego ostatniego pomagała wspólna praca nad kącikiem dla malucha, a także pomoc mamie w pakowaniu bagażu szpitalnego. A później mama pojechała do szpitala i wróciła z Bobo. Nie, to nie jest koniec historii...

Każdy z fragmentów opowieści jest opatrzony poleceniem Zapytajcie rodziców dla zaangażowania dziecka w przeżywanie opisywanej sytuacji i utożsamienie się z nią oraz pytaniem - Co się wydarzyło? - którego rolą jest kształcenie w dziecku umiejętności opowiadania. Warto, czytając książkę o Puciu, korzystać z obydwu tych podpowiedzi - budują one także więź między dzieckiem a czytającym mu dorosłym.


Maria Dunin-Wąsowicz, Elżbieta Wasiuczyńska, Leśne wędrówki


Autorka i ilustratorka zapraszają na spacer do lasu. Jedna snuje gawędę o mieszkających w nim zwierzętach, druga ubarwia nasze wyobrażenia w sposób tak sugestywny, że aż ma się ochotę sięgnąć dłonią i pogłaskać uginające się pod wiatrem trawy. I niemalże słuchać stuk dzięcioła, i widać uciekającego zająca.

Przepiękna książka do zabrania na wakacyjne wojaże. Zabierzcie też nożyczki - z tyłu książki są do wycięcia figurki bohaterów opowieści Marii Dunin-Wąsowicz, będzie ich można zaprowadzić na polanę i do lasu podczas wakacyjnych wędrówek.
Rosamunde Pilcher. Poszukiwacze muszelek.

Rosamunde Pilcher. Poszukiwacze muszelek.



Wiem, że rzeczy raz zobaczonych nie da się odzobaczyć i bardzo Was przepraszam (choć to nie ja powinnam, a wydawca) za tę koszmarną okładkę. Starałam się ją zakryć słuchawkami, bo powieść - wbrew okładce - uważam za dobrą do przeczytania. 

Dawno temu, gdy nikt jeszcze nie myślał o serwisach streamingowych dających szansę abonamentu na audiobooki, książek się słuchało na kasetach. I tak oto mam, od bardzo dawna przechowywaną na kolejnych dyskach - zgraną z kaset, przetworzoną na pliki mp3 książkę, w której Blanka Kutyłowska oznajmia "koniec kasety I, części II". Cudnie się tego słucha!

Główną bohaterkę, Penelopę Keelling, poznajemy gdy opuszcza na własne żądanie szpital i wraca do domu. Najstarsza córka czuje się odpowiedzialna za życie matki i szuka dla niej opiekunki, średnia uznaje, że należy uszanować wolę mamy, która nie życzy sobie nikogo obcego w domu, a syn, najmłodszy z rodzeństwa, w ogóle nie włącza się w dyskusję, gdyż go nudzi. Takie podejście Nancy, Olivia i Noel prezentują przy większości wydarzeń. Prawie, bo gdy tylko pojawia się wiadomość, że Lawrence Stern, ojciec Penelopy, malarz, na nowo staje się modny, a jego prace na aukcjach osiągają niebotyczne sumy, Nancy i Noel od razu przekonują matkę, że powinna sprzedać obrazy Sterna, a pieniądze podzielić między nich. I tylko Olivia, spełniona młoda kobieta, powtarza iż należy szanować zdanie matki.

Wydarzenia współczesne (lata osiemdziesiąte XX wieku) i rozgrywające się w latach II wojny światowej, poznajemy z punktu widzenia Penelopy. Jest mądrą, rozważną, świadomą własnych potrzeb i przekonań kobietą. Wojna uczyniła z niej dojrzalszą niżby chciała i choć można by pokusić się o stwierdzenie, ze przeżyła ją wyjątkowo łagodnie stykając się z tym, co okropnego może przynieść, to niewątpliwie miała wpływ na osobowość Penelopy.

Poszukiwacze muszelek to świetny portret rodziny, nie mniej doskonały obraz miłości spotkanej zbyt późno. Pilcher obdarzyła swoją bohaterkę dużym spokojem i życzliwością wobec świata, a te cechy dziś są nam pilnie potrzebne, prawda?
Agnieszka Jucewicz, Tomasz Kwaśniewski. Niepewność. Rozmowy o strachu i o nadziei.

Agnieszka Jucewicz, Tomasz Kwaśniewski. Niepewność. Rozmowy o strachu i o nadziei.


Niepewność to czternaście rozmów o tym z jakimi emocjami możemy się mierzyć podczas społecznej izolacji, epidemii i nakładanych przez nią filtrach postrzegania rzeczywistości. Rozmów z osobami, które o ludzkiej psychice, reakcjach, wiedzą wiele: są psychiatrami, psychoterapeutami, psychologami, jest również filozof. Czy da się ową historię splecioną z wielu głosów podsumować?

Mowa jest o śmierci i o tym, co w jej kontekście oznacza dojrzałość. Także o tym, że wypieramy myślenie o końcu życia tak bardzo, że wypieramy ze swojego życia ludzi, który ów koniec mają blisko. A epidemia postawiła przed wieloma z nas świadomość śmierci. Ot takiej tu i teraz, przyniesionej przez kogokolwiek kto z człowieka może chwilami uciążliwego stał się potencjalnym nosicielem śmierci. To z pewnością zmienia myślenie o społeczności wokół nas.

Rozmówcy przytaczają badania naukowe sprawdzające funkcjonowanie psychiczne człowieka w izolacji, na kwarantannie. Owa separacja wzmagać może lęki, stany depresyjne, agresję wobec domowników, a jej konsekwencje nie znikną w chwili, w której można będzie swobodnie wychodzić z domów; obciążenie nią spowodowane będzie na tyle silne, że wytworzyć może kolejne zaburzenia osobowościowe.

Istotnym zjawiskiem, co podkreśla większość z wypowiadających się osób, jest wsparcie bliskich, okazywana czułość i bliskość, działania zmierzające do docenienia obecności drugiej osoby. Szczególnie ważne jest to dla młodych osób, które - choć "żyją" zdalnie z rówieśnikami, mają jednak enklawy, choćby szkołę, gdzie spotykają się z nimi twarzą w twarz i mają okazję kształtować więzi społeczne. Te ze zdalnych lekcji są ułudą, nie dają odpowiedniego zaplecza emocjonalnego. Dodatkowym źródłem lęków młodych osób mogą być zachwianie na rynku pracy, czy obawy o zdrowie najbliższych.

Przy tych, przyznacie nie najweselszych tematach, trafił się także jeden, nieco jakby oderwany od kwestii epidemiologicznych (rozmowa przeprowadzona była w styczniu 2020 r.). Jest to mianowicie temat marzeń i tego, jak daleko powinniśmy wkraczać w marzenia. W rozmowie wymieniane jest ryzyko zasklepienia się w marzeniach i odtrącanie rzeczywistości w imię realizacji (kiedyś, w nieokreślonej przyszłości) tego, co wymarzyliśmy. Bardzo ciekawe spojrzenie, szczególnie w dobie, w której wielu guru wmawia nam, że marzenia powinniśmy przekuć na cele, a cele wdrażać do realizacji. Czy jednak zawsze tak można?

Niepewność to bogactwo wątków, zaglądania pod podszewkę naszych uczuć i sądów o sobie i innych. To słowa o kryzysie w nas i nas w kryzysie. Słowa, w które warto się wczytać.
Katherine Rundell. Wilczerka.

Katherine Rundell. Wilczerka.



Dziś wyjątkowo, dziecięcym piątku, tylko o jednej książce. Ale za to o jakiej...


Strach jest dla ludzi obdarzonych rozumem, oczami i sprawnymi zakończeniami nerwowymi.

Wilczerka to ktoś, kto przywraca wilki Naturze. Te, które kupione w szczenięcym okresie mają służyć za ozdoby salonów, popisywać się na przyjęciach i nie stąpać nigdy po ziemi wśród lasów. Tym właśnie zajmują się Marina i Fiedora, jej córka. Gdy ta pierwsza zostaje brutalnie zaaresztowana i wywieziona z rodzinnego domu, ta druga wraz z towarzyszącymi jej zwierzętami i uciekinierem z wojska, wyrusza na pomoc matce. 

Fabuła niby prosta, dająca się streścić w kilku zdaniach, pozornie zdawać by się mogło, że nawet przewidywalna. Ale nie! Po pierwsze - Katherine Rundell napisała Wilczerkę tak, że każde słowo w tej książce dużo waży, a poszczególne sceny są misternie snutymi opowieściami o wielkim znaczeniu. 

Przepiękna historia, równie przepięknie przetłumaczona przez Paulinę Braiter, zabiera nas w pewien wyobrażony świat. Nierzeczywisty, aczkolwiek oparty o pewne realnie istniejące przestrzenie i wydarzenia. Wędrówka Fiedory i Aleksieja nie jest reportażową historią - to baśniowa narracja pełna zdarzeń, w które trzeba wierzyć, gdy czyta się tego typu powieść. 

Fiedora jest dla mnie symbolem miłości, a jej historia to opowieść o sile, lojalności, wierności,  zwyciężaniu zła mocą dobra.

P.S. Dawkowałam sobie tę książkę, by nie przeczytać jej zbyt szybko. Szkoda było mi rozstać się z bohaterami.

P.S.2. Wilczerkę znajdziecie na Litres.pl a link jest linkiem afiliacyjnym:-)
Niedzielnik w środę, czyli garść informacji (79)

Niedzielnik w środę, czyli garść informacji (79)



Wróciłam :-) I mimo, że od powrotu upłynęło już kilka dni, codziennie próbuję zebrać motywację do tego, by pisać. Mam nadzieję, że ten nietypowy niedzielnik stanie się motorem napędowym, bo przeczytałam kilka świetnych książek i zanim znów wyjadę chciałabym się nimi z Wami podzielić.


Zachwyciłam się Bieszczadami. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem w owych zachwytach odosobniona, ale i tak - w pełni nieracjonalnie myślę - że ten mój zachwyt jest najgłębszy, bo jest najmojszy.


Przygotowałam się solidnie: trasa, noclegi, pakowanie i ważenie plecaka, odpowiednia grupa na facebooku. I nie wzięłam pod uwagę jednego. Ja miłośniczka Natury, i jak mi się wydawało, córka Dziczy, nie uwzględniłam pogody:-D


Podkarpacie przywitało mnie deszczem, ale gdy dojechałam do Ustrzyk Górnych i wędrowałam do Wołosatego, towarzyszyło mi nieśmiało wyglądające zza chmur słońce. W nocy była burza. I rano była burza. Nie zraziło mnie to, zwinęłam szybko namiot i powędrowałam. I nawet słowa pani sprzedającej bilety do Bieszczadzkiego Parku Narodowego - "Jak zaczęło padać z początkiem maja, tak pada do dziś" nie dały mi do myślenia i nie zabiły mojego entuzjazmu. Och, te porywy serca...


A potem było lepiej i lepiej. Szłam sama, wokół szumiało, huczało w strumyku, słońca zaczynało oświetlać drogę, a widoki robiły się coraz piękniejsze. I wiatr, tak cudnie wiał...



Każdej noc była burza. I każdej nocy cieszyłam się, że mam nad głową dach - owszem z materiału, owszem - niewielki, ale dach, pod którym przeżywało się burzę zupełnie inaczej niż wówczas, gdyby złapała mnie na szlaku. Szlaki były cudne... Owszem, te w lesie błotniste i śliskie, wymagające wiele uważności, ale i tak piękne.


Dużo mnie nauczył ten wyjazd. Miałam mnóstwo czasu na myślenie i choć czasem zamiast zastanawiać się nad kwestiami egzystencjalnymi musiałam skupiać się nad bezpiecznym uczynieniem kolejnego kroku, to i z tego płynęła do mnie wartościowa lekcja.


Wiem, że wrócę. W Bieszczady, Beskid Niski, zahaczę o Magurski Park Narodowy. Wiem, że fizyczne zmęczenie (plecak ważył 12 kg :-)), inne niż na codziennie funkcjonowanie, pozwoliły mi się niesamowicie zresetować i przewartościować pewne sprawy. 


W Cisnej odwiedziłam, nucąc "Piosenkę dla zapowietrznego" (w innym wykonaniu, bo Stachurowym) Siekierezadę. Skusiłam się na regionalne danie, poprawiłam kawą i syciłam się klimatem. Wędrówka do schroniska i pobyt w nim ponownie otworzyły mnie na nowe doświadczenia. 


Spotykałam rozmaitych ludzi, którzy byli jak barwne motyle - zamienialiśmy kilka słów, dzieliliśmy wrażeniami ze szlaku i szliśmy każde w swoją stronę. Zaimponowały mi dwie studentki, które szły już kolejny dzień niosąc na sobie cały swój dobytek, łącznie z kuchenką zabezpieczające je we wrzątek; mnie pewnego poranka także 😉


Po powrocie do domu zdążyłam jeszcze ponownie wybrać się w góry i przekonać jak wyglądają szlaki w Beskidzie Śląskim. Nie mylicie się - podobnie mokro. Amber była oburzona. 


Udało mi się również - po raz pierwszy w tym roku - wybrać na wycieczkę rowerową. I ta, debiutancka w sezonie 2020, przejażdżka spodobała mi się na tyle, by kolejnego dnia wyruszyć ponownie. 


Brzask w górach

Wyszedłem przed dom
spod nóg runął pejzaż
który zaspał w trawie
listek ćwierknął jak wróbel

W środku lasu
nagle roześmiało się drzewo
to ptaki

Podczas pobytu w Bieszczadach odkryłam dla siebie twórczość Jerzego Harasymowicza. Czytam jego wiersze i czuję, że napisał je tak jakby chciał mi o sobie opowiedzieć. Dawno już żaden poeta nie trafił tak bardzo w moją wrażliwość. 
*   *   *

Dziękuję tym, którzy doczytali aż dotąd. Mam dla Was prezent od księgarni litres.pl - kod, który da Wam 10 zł za zakupy za minimum 20 zł. Wystarczy, że w piszecie PROWINC10. Od jutra będą się także pojawiały linki afiliacyjne i - jeśli uda mi się ogarnąć kwestie techniczne - baner.


Doświadczenia zebrane podczas tego urlopu wzbogaciły mnie, były źródłem cennych lekcji. Są także elementem, który wzbudza we mnie tęsknotę. Za tym, by zredukować swoje potrzeby, odrzucić to co zbędne i cieszyć tym, co najważniejsze. 
Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger