Terry Pratchett. Niewidoczni Akademicy.

Wydane przez
Wydawnictwo Prószyński

Choć pozornie wydawać się może, że w książce chodzi o piłkę nożną, nie jest to aż takie oczywiście. Owszem, jest mowa o zasadach gry, o subkulturze związanej z kibicowaniem, o treningach i rywalizacji. Jest jednak w tej książce jeszcze całe mnóstwo innych ważnych rzeczy, ale w końcu nie da się inaczej - wszak autorem jest Terry Pratchett.

Z pisaniem o jego książkach mam zawsze kłopot. Albo chciałabym je cytować, albo - próbując nakreślić fabułę - zaplączę się w wyjaśnienia, które w żaden sposób nie przybliżają do prawdziwej treści książki.

Za co cenię Pratchetta? Za humor, sposób w jaki przedstawia świat, za pokazywanie, że rzeczy oczywiste wcale takimi nie są. Za zachętę do prostoty (ale nie prostactwa), dawania szansy, akceptacji, za mądrość i ironię.

Pomyślałam, że gdybym miała zabrać na bezludną wyspę tylko książki jednego Autora, to z pewnością byłyby to książki Terry'ego Pratchetta. 

Sławomir Hanak. Dziewczyny i chłopaki. Niepotrzebne skreślić.

Wydane przez
Wydawnictwo Skrzat

Pamiętacie ten wiek, w którym uważa się, że chłopcy są głupi, a dziewczyny to wciąż się śmieją? Ów stan lekceważenia, mimo zainteresowania, płci przeciwnej nie trwa długo, ale stanowi niewątpliwie atrakcję dla tych, którzy są starsi, mądrzejsi i wiedzą, że z wzajemnej niechęci szybko się wyrasta. 

Martyna i jej przyjaciółki wciąż naśmiewają się z chłopaków zadając sobie pytanie, po co oni są. Smalec i jego koledzy zadają sobie podobne pytanie - jaka jest pociecha z dziewczyn? Ku utrapieniu obydwu grup ich członkowie uczą się w jednej klasie, a co za tym idzie - są zmuszeni do codziennych spotkań. 

Autor zdecydował się na interesujący sposób prowadzenia narracji: dwugłos Martyny i Smalca, który w formie wizualnej wyrózniono innym typem czcionki (zerknijcie).

O tym, jak koegzystować z kimś, kogo sie nie lubi, co wynika z podsłuchiwania czyichś rozmów, czyją stronę trzyma pani oraz do jakich pomyłek może prowadzić nieznajomość znaczenia niektórych słów, przeczytacie w książce "Dziewczyny i chłopaki. Niepotrzebne skreślić", książce napisanej z humorem i w taki sposób, który pozwala całej rodzinie polubić bohaterów.

Igor T. Miecik. 14:57 do Czyty. Reportaże z Rosji.

Wydane przez
Wydawnictwo Czarne

Współczesna Rosja jest wciąż dla wielu z nas tajemnicą. Olbrzymi teren zamieszkuje coraz mniej ludzi. Są miasta i wsie, które niszczeją zagaarniane przez przyrodę; ludzie odeszli z nich już dawno. Pustka i upadek kontrastuje z doniesieniami o luksusowych sklepach w Moskwie, czy władzy sprawowanej twardą ręką. 

Ową tajemniczość Rosji próbował, choć w części, objaśnić Igor T. Miecik w reportażach, które, zanim ukazały się w omawianym tomie, publikowane były na łamach "Polityki".

Trudno odnaleźć w tych reportażach coś, co nastrajało by czytelnika pozytywnie. Miecik pisze o tragedii rodzin żołnierzy z Kurska, o mieszkańcach specyficznego domu nad rzeką Moskwą, o Demokratycznym Antyfaszystowskim Ruchu Młodzieży Nasi, o szkole dla dziewcząt w Krasnojarsku, która to szkoła ma ambicje ze swych wychowanek uczynić damy. Autor przybliża miejsca, które nie do końca są nam znane i postawy Rosjan, które znamy i coraz bardziej rozumiemy.

Zastanawia mnie jedynie, czy gorycz tych tekstów to pewna maniera, czy jednak o Rosji nie da się pisać inaczej...
Joanna Papuzińska. Mój tato szczęściarz.

Joanna Papuzińska. Mój tato szczęściarz.


Wydane przez
Muzeum Powstania Warszawskiego
Wydawnictwo Literatura

Kibicuję serii książek opowiadających dzieciom o wojnie od chwili jej powstania. Była "Asiunia", "Zaklęcie na W.", "Czy wojna jest dla dziewczyn" i "Bezsenność Jutki", a każda z nich pokazywała takie aspekty wojny, o których ciężko mądrze mówić dzieciom.

"Moj tato szczęściarz" to historia prawdziwa. Opowiada o tym, co działo się z tatą Autorki podczas wojny. Historia prawdziwa, rozgrywająca się w realnych miejscach i skłaniająca do tego, by iść po Warszawie tropem taty - szczęściarza.

Czy złamana ręka to szczeście czy pech? A pobyt w szpitalu? Istnienie kanałów? Odpowiedzi na te pytania są mocno uzależnione od sytuacji w jakiej znajduje się osoba, która łamie rękę, leży w szpitalu, czy planuje przeprowadzenie przez kanały uciekinierów z płonącej części Warszawy.

Zbliża się 1 sierpnia. Może trzeba właśnie w tym dniu spojrzeć na Warszawę oczyma uczestników powstania? Przespacerować się, by odnaleźć miejsca, którymi spacerowała Asiunia i jej tata tłumaczący swoim dzieciom, jak wyglądała wojna?

"Moj tato szczęściarz" to książka warta tego, by mieć ją na półce i zaglądać do niej zawsze, gdy dziecko będzie chciało dowiedzieć się czegoś o wojnie. Podobnie, jak i inne książki wydane w kooperacji Wydawnictwa z Muzeum.

Barbara Kosmowska. Ukrainka.


Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.

"Ukrainka" to przepiękna, wzruszająca i napisana ładnym językiem powieść o młodej wiolonczelistce, która przyjeżdża do Polski, by zarobić na lepszą przyszłość, na wspaniały dom dzielony z ukochanym.

Iwanka dośc szybko odnajduje się w nowej rzeczywistości. I choć wciąż zżera ją tęsknota, a ciężka fizyczna praca odbiera siły, dziewczyna robi wszystko dążąc do realizacji celu. Gdy jej ukochany żżyma się na Iwankę i jasnym staje się, że Mikoła odżegnuje się od wspólnej przyszłości, dziewczynie jest trudniej. Ale i w tej sytuacji potrafi znaleźć coś, co ją uspokaja i pociesza.

Barbara Kosmowska pokazuje jak wiele w życiu nie zależy od nas, a jak dużo od tych, którzy nas otaczają. Ludzkie emocje, czyny, decyzje czasami pozornie odległe od nas, odbijają się rykoszetem na naszym losie, powodują zmiany, których się nie spodziewamy i na które najchętniej nie wyrazilibyśmy zgody.

Jest w książce taki fragment, który - choć należy do wątku pobocznego - szczególnie mnie poruszył. O, ten:
Domy też tęsknią, jak ludzie. I pięknieją z nimi, i starzeją się. Nawet chorują. [ss. 219-220]
Warto przeczytać "Ukrainkę" Barbary Kosmowskiej. Warto, ze względu na bogactwo emocji, jakie ta książka budzi. I ze względu na to wszystko, co dzięki niej znajdziecie w sobie.

Agnieszka Tyszka. Czego uszy nie widzą.


Wydane przez
Wydawnictwo Nasza Księgarnia


Misia, Karolina i Zuzia mieszkają same. Mają oczywiście rodziców, ale oni nagle poczuli chęć samorealizacji i wywędrowali z domu: mama w długą podróż służbową, tata, by odnaleźć siebie. Dziewczyny, najstarsza - gimnazjalistka, najmłodsza - przedszkolak, radzą sobie z prowadzeniem domu znośnie, ale i tak zostaje im wysłany na odsiecz dziadek. Melchior Bronzik, który nie bardzo zna swoje wnuczki i dziadek, którego owe znuczki także nie znają zbyt dobrze.

Ciekawie było obserwować jak przebiega proces wzajemnej akceptacji, uczenia się siebie. Owszem, początki były trudne, w domu toczyła się pokoleniowa wojna na przysłowia wywieszane w kuchni, ale z czasem miejsce, w którym mieszkały siostry i ich dziadek coraz bardziej zaczynało przypominać Dom.

Miła, ciepła opowieść pod interesującynm tytułem (tytuły stają się znakiem rozpoznawczym Agnieszki Tyszki). Zachęcam do lektury!

Szczęścia

Jedno szczęście nawiedziło mnie dziś w nocy. Łaziło po mnie, ocierało się, machało ogonem po twarzy, a przytrzymywane uwalniało się z sennego uścisku, by dalej barankować, czulić się i migdalić. Dopiero, gdy szczęście zeskoczyło i łóżka i zamiauczało (co mu sie raczej nie zdarza) uświadomiłam sobie, że ów napad czułości powodowany był głodem i jego efektem miało być obudzenie mnie i doprowadzenie do miski celem jej napełnienia. Spełniłam oczekiwania szczęścia.

Drugie szczęście, cichaczem, ułożyło się na dolnej połowie łóżka. Podkuliłam nogi, by szczęścia nie kopnąć, a gdy się nad szczęściem nachyliłam, szczęście - zdecydowanie przez sen - pocałowało mnie w nos.

Trzecie szczęście w porze zbliżonej do 4:30 postanowiło podrapać w lustro wykazując się tym samym sprytem niebywałym. Któż bowiem może znieść drapanie szczęścia o szklaną taflę? Mam też teorię, iż szczęście się do wspomnianej godziny wysypia i owo drapanie traktuje również jako element gimnastyki. Szczęście zostało nakarmione i dapało już tylko raz. Bo czasami drapie dwa razy. Albo i trzy.

Czwarte szczęście o wspomnianej 4:30 zasiadło na stoliku pod oknem i tęsknie wpatrzyło się w dal. Uznając, że przed piątą jest zbyt zimno, bym mogła spokojnie spać przy otwartym oknie, nie wypuściłam szczęścia na balkon. Za czas jakiś szczęście próbowało przesunąć koszyk wiklinowy, w którym spało pierwsze szczęście, wychodząc z założenia, że jak się uda zrobić podkop pod koszykiem, to koszyk da się przesunąć. Kopało tak długo, że zdążyłam kilka razy zasnąc i się obudzić. O 5:40 szczęście wywędrowało na balkon i jest tam do teraz.

Drugie szczęście uznało, że skoro już niektórzy wstają i jest w domu jakieś poruszenie, to trzeba wstać i posiedzieć nad miską. Albo się, mimo senności wielkiej, przespacerować po przedpokoju burcząc niczym traktor bizon i omiatając ogonem nogi nieprzytomnego człowieka.

Piąte szczęście zdecydowało się obudzić na dźwięk otwieranej lodówki. Jogurt, który miał trafić do "pracowej" sałatki trafił do miski szczęścia, które zaspokoiwszy przypadkową zachciankę powędrowało zająć wygodne krzesło na równie wygodnymi poduszkami.

Też nie moglibyście żyć bez swoich szczęść?

Eliza Piotrowska. Ciocia Jadzia. Szkoła.

Wydane przez
Wydawnictwo Media Rodzina

Ciocia Jadzia została woźną w szkole, w której naukę rozpoczyna jej bratanica. Dzięki temu szkoła nie straszyła już koniecznością nauczenia się porządku i dyscypliny (przed czym ostrzegali rodzice), a stawała się miejscem do niekłopotliwego oswojenia.

Czy można nie lubisz szkoły, w której woźna przylepia wąsy patronowi? Prowadzi autobus wioząc pierwszaki na wycieczkę? Wyręcza kiepsko przygotowanych edukatorów w nauce o bezpieczeństwie komunikacyjnym?

Ciocia Jadzia, bo tak wkrótce mówią o niej wszystkie dzieci w szkole, jawi się jako osoba, która z optymizmem podchodzi do wszelkich życiowych wyzwań. Dzięki niej nawet solidne dziecięce kłopoty da się szybko rozwiązać, a współdziałanie zawsze doprowadzi do czegoś dobrego.

Gratuluję Elizie Piotrowskiej Cioci Jadzi!

Jujja Wieslander. Mama Mu na drzewie i inne historie.

Wydane przez
Wydawnictwo Zakamarki

Gdyby istniał gdzieś fanklub Mamy Mu z chęcią bym się do niego zapisała. Niewiele jest postaci literackich, które napawają mnie takim optymizmem i wiarą w to, że wszystko jest możliwe.

Krowy nie chodzą po drzewach? Krowy nie mogą udawać węży? Krowy nie wychodzą wieczorami z obory, by zachwycać się zachodem słońca? Mama Mu powie, że to bzdury. Bo krowy mogą - podobnie jak każdy z nas - robić to, co tylko, nie szkodząc innym, przychodzi im do głowy.

Zastanawiałam się czy Pan Wrona bardziej jest malkontentem, czy bardziej ucieleśnieniem dyskredytujących kreatywność stereotypów. Owo rozróżnienie nie jest jednak tak istotne jak to, że Mama Mu stanowi przykład marzeń i pragnień, które się spełniają.

Trzeba się tylko odważyć.

Agnieszka Ginko. Tutlandia.

Wydane przez
Wydawnictwo Media Rodzina

W Tutlandii mieszkają mała Tutka, nieco starszy Tutek i ich rodzice. Rozdzina jest zwykła-niezwykła; są ze sobą żżyci, okazują sobie uczucia, lubią spędzać razem czas. Przyznacie współcześnie niezbyt częste...

Codzieność w Tutlandii wyznaczają zwykłe czynności - śniadanie, wyjście na spacer, odwiedziny kuzynki. Sa też chwile smutniejsze od innych w rodzinie Tutka - choćby ta, gdy zaczyna brakować pieniędzy i tata musi wyjechać z domu, by je zarabiać.

Książka Agnieszki Glinko utrwala mijający porządek świata i daje doskonałe wyjście do rozmów na wiele tematów. Budzi nostalgię za dobrymi rodzinami i , być może niczym nie uzasadnioną, nadzieję na nieustające istnienie rodzin podobnych tej z Tutlandii.
Moje książkowe miejsca [Śląscy Blogerzy Książkowi]

Moje książkowe miejsca [Śląscy Blogerzy Książkowi]

Pierwsze miejsce, która kojarzy mi się z książkami, to dom. Każdy z kolejnych, w których mieszkałam, gościł też książki. 

Pierwsze wspomnienie związane z książkami to seanse czytania w łóżku, najczęściej podczas chorób atakujących mnie znienacka i nieustępliwie. Dla mnie był to cudowny czas, w którym Mama czytała mi i czytała. Podejrzewam, że Mamę zarówno moje choroby, jak i konieczność głośnego czytania nie zachwycała tak jak mnie:-) Z takiej choroby i czytania, które chwilami ustępowało innym obowiązkom, wynika fakt, że nauczyłam się czytać. I tak oto przechodzimy do drugiego książkowego miejsca.

Krzesło i lampa. Lampy zazdrościły mi wszystkie znajome dzieci. Zamontowana była na czymś na kształt sprężyny i dawała się opuszczać w dół do pewnej, wygodnej dla kilkulatki, granicy. Zasiadałam na krześle, ściągałam lampę i czytałam. Musiałam zabawnie wyglądać:-)

Trzecie miejsce, także związane z moim dzieciństwem, to księgarnia po drugiej strony ulicy. Nie pamiętam, żeby porażała wielkością sprzedawanych w niej książek, ale pamiętam, że tata w dzień wypłaty przynosił z tegoż przybytku wcześniej zamówione, odłożone książki. 

Księgozbiór budowany przez rodziców miałam tak bogaty, że nie korzystałam z bibliotek. Zaczęłam, gdy okazało się, iż w szkole, do jakiej dołączyłam w środku roku, panuje dziwny system wystawiania ocen z zachowania; nie mógł otrzymać "wzorowego" ten, kto nie miał odpowiedniej liczby wypożyczonych książek z biblioteki. Podkreślam słowo "wypożyczonych"... Trudno było mi znaleźć na regałach biblioteki szkolnej coś, czego nie miałam w domu. Gdy na kolejne pytania pani bibliotekarki odpowiadałam, wstydząc się coraz bardziej, "to czytałam", dostałam pozwolenie spacerowania między regałami i samodzielnego wybierania lektur. Ale i tak sam system mnie zniechęcał i cud jakiś, że owo zniechęcenie nie przełożyło się na biblioteki w ogóle.

Nie mam ulubionych książkowych miejsc. Kiedyś, gdy bywałam częściej w Warszawie, jeździłam do antykwariatu Pana Krzysztofa na Żoliborz. Dawno jednak już tam nie byłam. Czytam wszędzie: w autobusie, tramwaju, kolejce do lekarza, czasami nawet w drodze z biblioteki. Odkąd zaczęłam książek słuchać jestem z nimi jeszcze częściej; długotrwałe spacery z kijami i książką w uszach sprawiają mi wiele przyjemności. Czytam przy jedzeniu, przy gotowaniu,. nie mam cierpliwości, by oglądać filmów, bo czeka na mnie książka. Gdybym miała wannę czytałabym w wannie. Nie umiem tylko czytać przy stole, choć i to zweryfikowało życie, gdy okazało się, że książka, o przeczytaniu której marzę, jest w czytelni. Spędziłam tam dwa dni:-) Najchętniej w domu czytam na leżąco i w tym pokoju, w którym stoją regały z książkami. Lubię widzieć to, co już przeczytałam i to, co czytać jeszcze będę. Obecność książek sprawia, że wciąż mam nadzieję na dobre rzeczy w życiu. 


P.S. O bibliotekach juz pisałam i pisać pewnie będę jeszcze wielokrotnie - stąd ich śladowa obecność w tym tekście.
Zwierzyniec na wyjeździe

Zwierzyniec na wyjeździe

Piątkowe popołudnie i sobotę spędziłam w towarzystwie Lulu, Saszki i ich ludzi. Lulu pozwalała się głaskać, Saszka radośnie witała każdą okazję do spaceru, czy zabawy, a ja, przy okazji, poznawałam świat miejskich psów. 

 Tajson nastawiony zadaniowo. Przynosił piłkę, kład pod nogi człowieka i czekał na rzut.

 O, tę różową piłkę... Vega okazała sie być stateczniejsza - pobiegła tylko kilka razy.
 Lulu uznawszy, że to ona powinna być gwiazdą wieczoru, zasiadła na stoliku telewizyjnym.


A za to, co na zdjęciu dostane burę... Haszczorowi nie wolno wchodzić na kanapę, ale... 
Zasnęłysmy w takiej pozycji...

Anna Chachulska. Jak Szewczyk smoka pokonał.

Wydane przez
Zamek Królewski na Wawelu
Seria: Legendy wawelskie

Opowieść o Smoku Wawelskim i szewczyku Skubie wzbogacona ilustracjami Piotra Sochy sprawiła, że nie wiedziałam ku czemu zwrócić uwagę - czy ku tekstowi, czy ilustracjom. Wybrnęłam z tego czytając "Jak Szewczyk smoka pokonał" więcej niż raz.

Znana historia ma dodatkowy wymiar przez to, iż historię Smoka Wawelskiego poznajemy z opowieści potomka groźnego stwora. Potomek zamieszkuje okolice Wawelu, jest najprawdopodobniej wegetarianinem i chętnie dzieli się ze słuchaczami opowieścią o groźnym Smoku Wawelskim.

Do czytania, nie tylko przed wyprawą do Krakowa, i do oglądania. Po wielokroć:-)

Lena Anderson. Lato Stiny.

Wydane przez
Wydawnictwo Zakamarki

Zazdroszczę Stinie. Lata, dziadka, wyspy i dziecięcej beztroski.

"Lato Stiny" to dwie historie. Jedna opowiada o sztormie - o tym jak wielkie niebezpieczeństwo niesie  ze sobą, nawet dla tych, którzy są na lądzie oraz o niespodziankach przynoszonych przez wzburzone fale na brzeg. Druga uczy pielęgnowania przyjaźni - dziadek Stiny wraz z wnuczką odwiedzają Bujdę, przyjaciela dziadka, który opowiada niesamowite historie o swoim życiu na morzu.

Przepiękne ilustracje uzupełniają doskonale tę spokojną, wyciszającą opowieść o dziecięcych wakacjach.


Chyba nie ma piekniejszych chwil w życiu niż te spędzone w towarzystwie dziadków, te podczas których dla dzieci liczy się tylko bycie razem i wspólne odkrywanie tajemnic świata.
Kęstutis Kasparavičius. Florian Ogrodnik.

Kęstutis Kasparavičius. Florian Ogrodnik.


Wydane przez
Wydawnictwo Martel

"Nie oceniaj książki po okładce" w tym przypadku nie ma żadnego zastosowania! Chciałoby się napisać: "Oceniaj! Zachwycaj się! Dalej będzie jeszcze piękniej!". Ilustracje - dzieła sztuki. Najpiękniej narysowane róże jakie w życiu widziałam. Kęstutis Kasparavicius sam ilustruje swoje historie. I robi to po mistrzowsku, doskonale. 

"Florian Ogrodnik" to opowieść o pewnym mieście, którego mieszkańcami są misie. Tytułowy bohater odziedziczył swoją profesję po ojcu, a ten po swoim ojcu... Florian jest mistrzem ogrodnictwa, wszystkie rośliny w jego ogrodzie są piękne i zachwycają wszystkich mieszkańców miasteczka swoją urodą. Najpiękniejsze w ogrodzie Floriana są jednak róże. Opisane w taki sposób, że niemal widzę ich kolor i czuję ich zapach (brawa dla tłumaczki Aliny Kuzborskiej). Pewnego dnia Florian dostaje zamówienie na takie róże, których nikt jeszcze nie wyhodował... 

O jakie róże chodziło i co z tego wynikło nie będę pisać, żeby nie psuć Wam lektury. Napiszę jednak o tym, że lubię takie książki jak "Florian Ogrodnik" bo chcę, żeby moja córka od dziecka patrzyła na piękne rzeczy, a ilustracje Kasparaviciusa są prawdziwą ucztą dla oczu - zarówno małych jak i dużych. Helena, która jeszcze nie umie czytać potrafi na prawdę długo oglądać "Floriana Ogrodnika", ponieważ naprawdę jest na co patrzeć. Polecam - jeśli macie ochotę na wartościową opowieść okraszoną pięknymi ilustracjami.

Izabela, mama Heleny


Lotta Olsson. Inna podróż.

Wydane przez
Wydawnictwo Zakamarki

Mrówkojad ma kryzys. Świat wokół niego jest bury, ponury i napawa przygnębieniem. Gdy zwierza się ze swojego przygnębienia orzesznicy, ta zwraca mu uwagę na to, że świat mrówkojada różni się od jej świata, a świat ich dwojga jest niczym wobec wielości światów innych istot. 

Brzmi filozoficznie, prawda?

Opowieść o przyjaźni i działaniach pozwalających zapomnieć o kiepskim nastroju ma zdecydowanie optymistyczny wydźwięk. Pozwala spojrzeć na zawirowania życiowe z dystansem, zachęca do lekkiej ironii i przewartościowania własnych oczekiwań. Wszak, we wszystkich lasach siedzą mrówkojady i orzeszniady i tęsknią za jakimś innym lasem. Innym niż ten, w którym akurat przyszło im siedzieć.[s.43]  

Tęsknicie?

Graeme Simsion. Projekt "Rosie".


Wydane przez
Wydawnictwo Media Rodzina

Znacie kogoś, kto jest uporządkowany tak, że nie tylko budzi w Was zazdrość, ale aż niechęć? Kto pozostaje głuchy na Wasze sugestie, nie reaguje na komunikaty przesyłane pozawerbalnie i werbalnie (acz delikatnie) i nie czyni tego ze złej woli, czy braku sympatii do Was, ale dlatego, że taki jest i inny być nie potrafi? Jeśli znacie, to wiecie już jaki był główny bohater "Projektu Rosie", Don Tillman.

Profesor nadzwyczajny genetyki chętnie dzieliłby życie z kobietą. Ma jednak kłopot, by znaleźć właściwą kandydatkę na żonę. Pewnego dnia spływa na niego olśnienie - wykorzystując narzędzie znane sobie z wieloletniej pracy naukowej wyselekcjonuje odpowiednią osobę.
Kwestionariusz! Jakie to oczywiste! Skuteczne, naukowo uzasadnione narzędzie, wykorzystujące najlepsze współczesne osiągnięcia w celu odfiltrowania osobników płci żeńskiej, które marnują czas, są zdezorganizowane, rozróżniają smaki lodów, noszą wyzywająca odzież, wpatrują się w kryształowe kule, czytają horoskopy, mają obsesję na punkcie mody, oglądają programy sportowe, są fanatyczkami religijnymi, wegankami, kreacjonistkami, palaczkami, ignorantkami wobec świata nauki, zwolenniczkami homeopatii. [s. 25]
Brzmi fascynująco, prawda? Don z właściwą sobie systematycznością angażuje się w projekt "żona". Podporządkowuje mu wszelkie swoje siły i czas, podczas gdy jego przyjaciel, Gene, poznaje go z dziewczyną, która w żaden sposób nie pasuje do wymagań Dona. A jednak...

Świetna, odprężająca książka. Dla mnie dodatkowym elementem in plus był Don Tillman, nietuzinkowy bohater.

Magdalena Skrabska. Alchemiczna komnata.

Wydane przez
Zamek Królewski na Wawelu
Seria: Legendy wawelskie

Lektura "Alchemicznej komnaty" ujawniła moje braki w znajomości legend krakowskich. O ile Zygmunta III Wazę znam z lekcji historii, to ze znajmością postaci Michała Sędziwoja jest już znacznie gorzej. Podobnie jak z opowieścią o tym, iż król był uczniem alchemika.

Przepięknie opowiedziana i zilustrowana (przez Pawła Pawlaka) historia z Zamku Królewskiego na Wawelu przybliża najmłodszym przeszłość siedziby królów polskich. Poprzez zaprezentowanie Króla, który owładnięty chęcią posiadania magicznej formuły, zapomniał o swoich powinnościach, następuje lekkie odbrązowienie onieśmielającej potęgi Wawelu i czyni owo miejsce bliższe dziecięcemu pojmowaniu.

A mnie przypomina, że dawno nie odwiedzałam Wawelu... 
Katarzyna Leżeńska. Studia życzeń. Sądy i osądy.

Katarzyna Leżeńska. Studia życzeń. Sądy i osądy.


Wydane przez
Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Sięgnęłam po audioksiążkę Katarzyny Leżeńskiej bardziej dla fabuły niż z powodu znajomości nazwiska i dokonań Autorki. Słuchanie książki dobrze robiło moim spacerom (i podobnie, w drugą stronę), a pisanie Leżeńskiej zainteresowało mnie na tyle, by poszukać innej, tym razem papierowej, książki.

Hania jest wdową samotnie wychowującą nastoletniego syna. Te dwie cechy swojego życia pokazuje najdobitniej światu, nie bacząc na to, że jest młoda, atrakcyjna i co najważniejsze - jest człowiekiem, który ma prawo do bycia sobą, korzystania z życia według własnego na nie pomysłu. Zawirowania rodzinne sprawiają, że Hanka musi zgłębić historię swoich przodkiń, a to uświadamia jej jak bardzo lekceważyła siebie samą.

Być może zasługą formy książki jest to, że szczególna uwagę zwracałam na język powieści, na zdania jakie buduje Katarzyna Leżeńska. I powiem Wam, że podobało mi się to, czego słuchałam... Na tyle mocno, że sięgnęłam po "Sądy i osądy".

Agata, szczęśliwa mężatka i spełniona matka, jest sędzią. I tylko jej wydaje się, że zawód nie jest tożsamy z jej osobowością. Owszem Agata czuje się pewnie w sędziowskiej todze, czuje się wyzbyta z uprzedzeń i przeświadczona o sprawiedliwości/prawie, które reprezentuje. Niestety, najbliżsi i przyjaciele Agaty, coraz mocniej odczuwają sędziowski charakter kobiety; juz nie tylko sala w sądzie jest miejscem, gdzie Agata wydaje wyroki - ocenia i sądzi także w domu, wśród znajomych, w każdej niemalże sytuacji życiowej.

Próbowałam znaleźć wspólny mianownik dla obydwu powieści i w moim odczuciu stanowi go przekaz głoszący, że trzeba żyć, że nie warto zasłaniać się przed codziennością usztywniającymi rolami, pozornymi funkcjami - po prostu trzeba czerpać radość z życia. A, aby to zrobić, trzeba sobie na to pozwolić:-)
Wojciech Bonowicz, Jerzy Illg, Anna Onichimowska, Grzegorz Gortat, Maciej Wojtyszko, Rafał Kosik, Ewa Karwan-Jastrzębska. Nowe przygody Bolka i Lolka. Łowcy tajemnic.

Wojciech Bonowicz, Jerzy Illg, Anna Onichimowska, Grzegorz Gortat, Maciej Wojtyszko, Rafał Kosik, Ewa Karwan-Jastrzębska. Nowe przygody Bolka i Lolka. Łowcy tajemnic.

Wydane przez
Wydawnictwo Znak

"Nowe przygody Bolka i Lolka" to kolejna z serii książek idealnych na wakacje. Wszak każdy w Polsce chyba wie, że z tymi braćmi nie można się nudzić."Łowcy tajemnic" to 223-stronnicowy zbiór siedmiu opowiadań zillustrowanych barwnie przez Katarzynę Nowak, opowiadań pełnych zabawnych sytuacji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. 

Najbardziej w tej książce (poza samymi Bolkiem i Lolkiem oczywiście) podoba mi się to, że chłopcy przeżywają swoje zwariowane przygody nie w jakimś egzotycznym miejscu, ale na swoim podwórku i w swojej najbliższej okolicy. Zabawa w Indian, budowanie wigwamu, wycieczki rowerowe i pierwsze zauroczenia - czyli wakacje na całego. 

Szczególnie cenię te książki dla dzieci, podczas lektury których doznaję podwójnej przyjemności: zarówno jako mama, której dziecko słucha z wypiekami na twarzy i jako czytelniczka, którą wciągnęła czytana historia - "Nowe przygody Bolka i Lolka" bez wątpienia należą właśnie do tej kategorii książek. A kiedy skończy się już lato, warto pamiętać o tej książce jako idealnym prezencie dla dzieci, które kochają przygody i tajemnice. Jak ja :)

P.S. Wbrew popularnemu narzekaniu na twarde oprawy książek dla dzieci (dodatkowe kilogramy w bagażu), moim zdaniem twarda oprawa ma swoje zalety. Oczywiście, książka jest cięższa, ale z drugiej strony - niestraszne jej zgniecenia w wakacyjnym plecaku, czy w ledwie domykającej się walizce.

Izabela, mama Heleny

Ralf Butschkow. Mam przyjaciółkę opiekuna zwierząt.


Wydane przez
Wydawnictwo Media Rodzina
Seria Mądra Mysz

Chyba każde dziecko przechodzi fazę fascynacji zwierzętami. Niektórym ona mija, ale są i tacy, których owa fascynacja nie opuszcza, a jedynie pogłębia się dojrzewając.

Zawsze wydawało mi się, że praca w ogrodzie zoologicznym musi być czymś szalenie interesującym. Intuicję miałam dobrą, o czym przekonałam się będąc wolontariuszem w ZOO. Codzienna praca przy zwierzetach może być w pewien sposób monotonna, ale ileż daje pola do obserwacji, jak bardzo pozwala się uczyć, jak cudownie jest zobaczyć więź łączącą opiekuna i zwierzę.

Tomek, bohater książki, odwiedza swoją przyjaciółkę w jej miejscu pracy. Ogród zoologiczny, wzorowany na berlińskim, to miejsce, które chłopiec zna z wielu wycieczek. Jednak odwiedzając ZOO z Hanią ma szanse przyjrzeć się funkcjonowaniu ogrodu dokładniej.

Hania prowadzi Tomka przez wybieg słonia, fok, czy tygrysów. Pomagają przy wypuszczeniu na wybieg nowego mieszkańca ZOO, odwiedzają gabinet weterynaryjny, gospodarstwo rolne wchodzące w skład ogrodu zoologicznego i stanowiące jego zaplecze żywieniowe oraz kuchnię. Podejrzewam, że większość ogrodów zoologicznych istniejących w Polsce pozazdrościłaby książkowemu ZOO tych dwóch ostatnich udogodnień.

Od dawna uważam, że dzieci powinny wychowywać się ze zwierzętami i w szacunku do zwierząt. Książka "Mam przyjaciółkę opiekuna zwierząt" może stanowić dobry krok do zaprzyjaźniania dziecka z obecnością zwierząt w Waszym życiu.
Pasionkowe Wyzwanie Czytelnicze

Pasionkowe Wyzwanie Czytelnicze

Krętymi drogami blogowymi dotarłam na blog zatytułowany "Pasionek", a w nim na interesujące wyzwanie czytelnicze. 

Wyzwanie ogłosiła Ofczasta i ma ono zasady:
do końca września proszę, żeby przeczytać:

1) jedną książkę Stephena Kinga
Właśnie Kinga i nikogo innego. Bo to właśnie od książek Króla wszystko się zaczęło... :)
W tym względzie będę tolerancyjna, bo jestem w stanie zrozumieć, że ktoś może nie lubić (?) czytać książek tego autora - dopuszczam więc możliwość wchłonięcia tylko jednego opowiadania. :) Gdyby ktoś się zastanawiał od czego zacząć - służę pomocą ;)  
2) jedną książkę przygodową lub fantastyczną (w tym sf, fantasy, steampunk itd.)
Więc albo (na przykład) Szklarski i Niziurski, albo Pratchett, O. S. Card, S. Lem czy Strugaccy. :)
3) jedną książkę obyczajową 
Pisząc to, miałam na myśli książki M. Musierowicz, które ostatnio chłonę, ale wybór należy do czytających :)
4) jedną bajkę lub baśń
5) jeden kryminał lub horror
6) jeden komiks
Zakładam, że jeden strip Garfielda lub Fistaszków, to trochę mało :)
7) jedno opowiadanie
8) książkę polskiego autora/autorki
9) książkę /opowiadanie o kotach / psach / ptakach
10) Ostatnie wyzwanie polega na podarowaniu komuś książki. Może być to książka kupiona (nowa, w cenie regularnej, albo kupiona za 1 zł w antykwariacie lub na wyprzedaży) lub nie (na przykład znaleziona na bookcrossingu). Ważne jest, żeby książka została podarowana i ważne jest komu. 
Ciekawe, prawda? Już zaczynam obmyślać, co przeczytam, zaczynam przeglądać półki i zawartość bibliotecznego katalogu. Może też się zapiszecie do Pasionkowego wyzwania?
-----------------------------------------------------------------------------------------
Edycja w poniedziałkowy wieczór. Wyszukałam książki, które chciałabym przeczytać. Oto one:


Brakuje tylko Kinga. Muszę wybrać się po niego do biblioteki.
Copyright © Prowincjonalna nauczycielka , Blogger